Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 MunMun the beggining

Go down 
2 posters
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPon Wrz 09, 2013 8:20 pm

Rivaille

Był najlepszym żołnierzem ludzkości, asem oddziału, nadzieją. Był dla wielu wzorem do naśladowania i drogowskazem, a jego żołnierze ufali mu tak bezgranicznie, że bez najmniejszego zastanowienia wykonywali wszystkie jego rozkazy.
A on ich skazał na śmierć. Zginęli i to nawet nie po to, żeby bronić swoich ideałów, nie z powodu lojalności wobec króla i ludzkości. Umarli, bo do ostatnich chwil wierzyli w niego i jego polecenia, umarli myśląc, że pomści ich śmierć.
Kapral zacisnął zęby i spojrzał na rozrzucone po ziemi ciała.
Petra Rald, Auruo Bossard, Gunther Schulz, Erd Gin i kilku innych, których widział kierując się tutaj, a których nie potrafił zidentyfikować.
Grupa wybitnych żołnierzy, których zostawił i skazał na śmierć.
Nie był w stanie nawet ich pomścić; nie, kiedy cała prawa flanka straciła życie, Erwin - bardzo słusznie - nakazał całej reszcie odwrót w kierunku murów, a kapralowi kończył się gaz, została mu tylko jedna para mieczy. Nie, kiedy zwykły szesnastometrowy Odmieniec zdołał złapać linki od jego sprzętu, splątać je i cisnąć żołnierzem o ziemię. Rivaille nie wiedział, dlaczego przeżył, dlaczego to właśnie jego oszczędziła jakaś chora bestia, dlaczego impet uderzenia sprawił, że nie mógł wstać, że czuł tylko ostry, nieznośny ból w prawej nodze i dlaczego tracił przytomność powoli, wraz z wypływającą z rany krwią. Nie zasłużył na ten rodzaj spokojnej śmierci.
Zanim zaczął tracić ostrość widzenia pomyślał jeszcze, że Erwin nie powinien przechodzić tego wszystkiego sam; to nie on powinien przekazywać rodzinom wieści o śmierci bliskich.

Kiedy otworzył oczy, zobaczył nad sobą czyste niebo. Nie, coś tu się nie zgadzało. Zemdlał w lesie. Powinien patrzeć w korony drzew, poza tym wydawało mu się, że leżał na piachu, nie na miękkiej trawie. Ale nie było możliwe, że ktoś go uratował. Nie sądził też, że umarł. Bo jeśli tak wyglądałby ten "drugi świat" to byłby cholernie podobny do piekła, w którym kapral żył na co dzień. Jaki to by miało sens?
- Cholera jasna - mruknął i spróbował się lekko unieść.
Momentalnie w polu jego widzenia pojawił się wysoki, dobrze zbudowany szatyn ubrany w mundur Zwiadowczy.
- Co?
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPon Wrz 09, 2013 8:47 pm

James Christopher Mun

- Kurwa - zaklął, desperacko uciskając ranę swojego dobrego przyjaciela. Reszki nadziei uciekły z jego głosu w tym jednym słowie, sprawiając, że na moment, na kilka sekund przed wybrzmieniem ostatniej samogłoski, załamał się, a potem gwałtownie umilkł. Mun z ciągle czerwonymi, podkrążonymi oczami, spojrzał na Ivana.
Przez moment poczuł ukłucie paniki, cienkie, ale przeszywające jego płuca. Nie mógł złapać oddechu, w ostatnim odruchu zaśmiał się, histerycznie, jak człowiek, który właśnie stracił wszystkich swoich towarzyszy. James odetchnął głośno, drżąco, starając się nabrać w płuca jak najwięcej powietrza, a potem przyłożył głowę do piersi Ivana.
- Przepraszam, że nie mogę zabrać cię do domu - zaczął zdławionym szeptem. - Przepraszam Ivan, przepraszam, że nie...
Mun ponownie odetchnął, zbierając siły. Nie mógł dłużej zostać w tym miejscu. Tytani przebili się przez prawą flankę - doszczętnie ją rujnując - a potem ruszyli w stronę centralnej części wyprawy, ale to nie oznaczało, że nie wrócą, by dokończyć swojego dzieła. James wiedział, że jeśli chce przeżyć, musi zacząć się przemieszczać, najlepiej szybko i cicho i w kierunku swojego oddziału albo muru.
Wstał z mokrej ziemi, cały okrwawiony i oblepiony brudem. Wszędzie dookoła niego leżały martwe ciała, leżeli ludzie, których kiedyś znał. Owszem, z większością się nie przyjaźnił, ale znał ich. Znał Sarę, która pasjonowała się kwiatami i Johna, który był synem piekarza i czasem przemycał na kwatery kilka nadprogramowych mlecznych bułeczek. Mun z trudem odwrócił wzrok, poprawił swoje miecze - ostatnie dwa - i powoli, bez motywacji ruszył pieszo przez las.

Mun po godzinie pełnego napięcia i stresu marszu stracił jakąkolwiek nadzieję na odnalezienie oddziału. Stracił też nadzieję na to, że po drodze znajdzie kogoś żywego. James podchodził do każdego ciała, jakie znalazł, a które było z dala od tytanów. Każdej z ofiar zamykał oczy, każdego układał w odpowiedniej pozycji i do każdego mówił kilak cichych, pełnych bólu słów. Aż w końcu stracił nadzieję na odnalezienie kogokolwiek. Dopiero wtedy, zupełnie nagle i znienacka zauważył czyjeś nogi wystające z krzaków. James wstrzymał oddech, w duchu zmówił cichą modlitwę do wszystkich istniejących bogów błagam niech żyje, błagam niech będzie żywy chociaż ten jeden .

Cztery godziny, dużo wysiłku, bandaży i stresu później, Mun siedział na skraju lasu, przy niewielkim strumyczku, który kilka kilometrów dalej wpadał do rzeki. (James kojarzył rzekę, wiedział, że jeśli pójdą razem z jej nurtem, dotrą prędzej czy później do murów.) Mun był zmęczony, czuł jak jego mięśnie powoli dostają zakwasów od niesienia kaprala Rivaille przez całą drogę, ale nie żałował. Szatyn cały czas obserwował stan swojego przełożonego, sprawdzał czy na pewno oddycha i po prostu czekał - a co innego mógł zrobić?
Więc kiedy niewielki brunet po raz pierwszy otworzył oczy serce Muna ścisnęło się z radości.
- Ty żyjesz! - Wykrzyknął, niemal od razu przytulając Kaprala. A chrzanić te wszystkie pogłoski o tym jaki jest okrutny i bezduszny, o tym jak kopie nowych żołnierzy i nie znosi poufałości. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że żyjesz.
James nie dał dojść swojemu pacjentowi do głosu.
- Tak się martwiłem! Znalazłem cię w lesie, leżałeś w krzakach. Naprawdę, myślałem, że już po tobie. Nie powinieneś wstawać. Musiałeś mocno oberwać w głowę, no i twoja noga. Leż, leż spokojnie. Nic nam w tej chwili nie grozi. Nie wiem gdzie jest oddział, ale wiem gdzie my jesteśmy, przy rzece. Dużej rzece, tej która wpływa do miasta. Damy radę tam dojść, na pewno damy. Cóż, nie ma żadnego konia w pobliżu, ale jakoś damy radę, może jakiś jeszcze się znajdzie.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPon Wrz 09, 2013 9:16 pm

Rivaille

Nie zdążył nawet dobrze przyjrzeć się drugiemu żołnierzowi, kiedy ten bezpardonowo wsunął dłonie pod jego plecy, uniósł i przytulił.
W innej sytuacji kapral pewnie natychmiast by ostro zaprotestował, przyłożył delikwentowi w brzuch i głośno wyraził swoją niechęć do takiego rodzaju poufałości i brudzenia jego munduru.
Teraz, nawet jeśli taki rodzaj bliskości mu nie odpowiadał, prawie nie zareagował. On sam był skonstruowany inaczej niż większość ludzi, życie w podziemiu nauczyło go inaczej odczuwać, wyrażać emocje i postępować, ale kapral podświadomie czuł, że tego właśnie potrzebuje drugi żołnierz. Jedyny, który ocalał z całej tej masakry i odnalazł pośród niej drugiego człowieka.
Rivaille był introwertykiem, ale rozumiał mechanizmy zgodnie z którymi funkcjonowali ekstrawertycy. Poza tym w sytuacji, w której się znajdował, sam też potrzebował świadomości, że jest obok niego ktoś żywy, prawie tak samo jak powietrza.
- Puść mnie - powiedział w końcu, nienaturalnie wręcz spokojnie, kiedy uścisk drugiego żołnierza stał się niewygodny.
Odetchnął cicho kiedy wyższy mężczyzna puścił go, a potem pomógł mu oprzeć się na łokciach. Kapral spojrzał krytycznie na swoją nogę i spróbował nią poruszyć - momentalnie przez piszczel przeszła fala ostrego, nieznośnego bólu. Kurwa mać. Złamana. Brunet ostrożnie dotknął ręką swojego boku - kiedy spadał na ziemię uderzył w coś ostrego i rozciął sobie bok, ale na szczęście jego towarzysz miał przy sobie opatrunki i ewidentnie zatroszczył się o wszystkie poważniejsze obrażenia.
- Dziękuję - mruknął Rivaille, równie spokojnie jak wcześniej. Spojrzał na swojego, było nie było, wybawcę. Wysoki, dobrze zbudowany szatyn o dosyć sympatycznej twarzy. Kapral miał wrażenie, że już go wcześniej widział. - Jesteś naszym posłańcem, prawda? James?
Nie przedstawił się - wyszedł z założenia, że wszyscy żołnierze znają swoich przełożonych, poza tym przywykł już do tego, że rozpoznaje go irytująco duża ilość ludzi.
Kapral spróbował usiąść, ale ruch wywołał tylko kolejną falę bólu, więc bardzo szybko zrezygnował z tej opcji.
- Wiesz co się stało z lewą flanką? I z Jaegerem? Jeśli jest jakakolwiek szansa na to, że ktokolwiek jest w pobliżu to może to być tylko i wyłącznie lewa tylna flanka. Jeśli masz jeszcze jakąś flarę.. - No tak. Kapral. Najpierw konkrety, potem emocje.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPon Wrz 09, 2013 9:33 pm

James Christopher Mun

Przez małą chwilę, kiedy kapral zapytał go o imię, jakaś część Jamesa miała ochotę zasalutować. Wyprostować się, przyłożyć jedną pięść do piersi, drugą do krzyża, a potem dumnie ogłosić, że owszem, jest posłańcem.
Ta myśl wyleciała z jego umysłu równie szybko, jak się w nim pojawiła. Nawet jeśli powinien salutować przed swoim przełożonym, w tym momencie czuł, że nie musi wprowadzać tej formalnej atmosfery, oficjalnej aury. W tym momencie Mun nie był żołnierzem, a Rivaille nie był kapralem, obaj byli tylko ludźmi i aż ludźmi, cieszącymi się z obecności kogoś innego, kogoś żywego.
- Tak, James. James Mun - potaknął, po chwili odsuwając się trochę od kaprala i siadając po turecku tuż obok niego. Był obolały, zmęczony i nade wszystko chciał spać, ale resztki adrenaliny i ekscytacja sprzed chwili trzymała go w pełni świadomego.
- Flary skończyły się w momencie, w którym tytani przedarli się przez prawą flankę do środka. Nie mam pojęcia, co dzieje się z pozostałymi. Wiem tylko, że prawa flanka nie żyje, widziałem po drodze ciała osób, które jechały w środku i przedniej lewej flance. Nie wiem, czy rozbito formacje. Nie wiem co Jeagerem, ale w którymś momencie zamienił się w tytana, a potem... Nie widziałem ani ciała jego, ani żadnego z żółtodziobów.
Mun przerwał na chwilę, wziął głęboki oddech i dał sobie moment na pozbieranie myśli.
- Nie sądzę by oddział był jeszcze w naszym zasięgu. Nie mamy koni, za godzinę zajdzie słońce. Jeśli oddział wycofał się pięć godzin temu, na pewno są już blisko muru, wracają do miasta. Więc... cóż, myślę, że w tej chwili jesteśmy tylko my. - Mun spojrzał na kaprala. Jego twarz wcale nie zmieniła wyrazu, ale James przez moment czuł tą zmianę w aurze, subtelną, delikatną, prawie niezauważalną zmianę, kiedy nawet Rivaille poczuł ukłucie strachu. Mun nie skomentował tego. Od zawsze potrafił czytać ludzkie emocje, zawsze mówili mu, że tryska empatią na kilometr.
- Ale - zaczął, dużo pogodniejszym tonem. - Przynajmniej wiem gdzie jesteśmy. Powrót na mur nie zajmie nam więcej niż dwa-trzy dni. Niech się kapral rozchmurzy, dowódca nawet się nie obejrzy, a my już będziemy z powrotem.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPon Wrz 09, 2013 10:00 pm

Rivaille

Brunet wysłuchał wszystkiego, co miał mu do przekazania posłaniec. Cała prawa flanka była martwa, biorąc pod uwagę skład lewej, zapewne nie przetrwało więcej niż 40 procent żołnierzy z tej części formacji. Najmniej powinno ucierpieć centrum - kapral w duchu modlił się o to, żeby Smith był na liście tych, którzy przetrwali. Oddział byłby w stanie przetrwać stratę kaprala, ale bez Erwina wszystko to po prostu by się rozsypało.
Brunet powinien był teraz jednak martwić się o siebie, bo - co tu dużo mówić - on i James byli w czarnej dupie. Nie mieli koni, sprzętu, jedzenia, byli zmęczeni i zasadniczo kompletnie bezbronni.
Na dłuższą chwilę Rivaille umilkł. W tej chwili stanowił balast; zawalił już wcześniej, kiedy nie udało mu się dotrzeć na czas do Formacji Specjalnej i wyratować swoich żołnierzy, miał zawalić po raz kolejny opóźniając jedynego człowieka, który przetrwał tą masakrę? Nie chciał umierać, oczywiście, że nie. W tym świecie życia ludzkie, a zwłaszcza życia zołnierzy, były zbyt cenne na to, żeby odrzucać je tak łatwo. Ale obiektywnie rzecz biorąc razm nie mieli prawie żadnych perspektyw.
- Szanse na to, że dotrzemy do Murów bez sprzętu i koni wynoszą jakieś 25 procent w ciągu dnia i jakieś 30 w nocy - powiedział obojętnym tonem. - Ty wydajesz się być całkiem sprawny, gdybyś postanowił iść sam, twoje możliwości wzrosłyby o przynajmniej 10 procent. W moim stanie będę tylko opóźniał i zwalniał podróż, chociaż nadaję się też na przynętę - kontynuował, równie apatycznym tonem. Wyłączył się. Nie czuł, nie wspominał, nie roztrząsał sytuacji. Po prostu analizował. Tak było dużo prościej. Spojrzał na Jamesa. - Cieszę się, że nie zostawiłeś mnie w tym lesie i jestem ci za to wdzięczny, ale teraz chcę, żebyś dokładnie przemyślał swoją decyzję dotyczącą powrotu i powiedział mi, co zamierzasz zrobić. Nikt nie będzie cię winił, jeśli postanowisz teraz wyruszyć beze mnie. - umilkł i spojrzał wyczekująco na, wydawać by się mogło, w tej chwili dosyć zaskoczonego szatyna. - To rozkaz żołnierzu - dodał po chwili, jakby chcąc potwierdzić swoje wcześniejsze słowa.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPon Wrz 09, 2013 10:11 pm

James Christopher Mun

Na chwilę skamieniał.
Był kompletnie zszokowany słowami, które usłyszał. Wiedział, jakaś część jego wiedziała, że to tylko i wyłącznie racjonalne podejście, analiza i kalkulacje, ale mimo wszystko... Mimo wszystko James zawsze był bliżej tej emocjonalnej, wadliwej strony ludzkiej, która często, najczęściej, sprowadzała śmierć na żołnierzy. W tej chwili jego własna uniosła się w oburzeniu i Mun nie mógł powstrzymywać dłużej swojego języka.
- Z całym szacunkiem kapralu - powiedział, zupełnie poważnie i jak na siebie, ostro. - Nie pierdol głupot.
Mun w duchu pomyślał, że nawet jeśli miałby być za to zawieszony, albo gdyby miał biegać dookoła kwatery zaraz po powrocie, to i tak było warto. Chociażby po to, by dać upust emocjom, małą odrobinę, ale zawsze.
- Doskonale widziałem w jakim byłeś stanie kiedy cię znalazłem i uwierz mi, gdybym nie miał chociaż złudzenia nadziei, że dojdziemy do muru razem, nie walczyłbym o twoje życie - ciągnął dalej, tym razem już mniej ofensywnie. Mun rzadko kiedy się irytował, rzadko kiedy podnosił głos, zawsze był tym pogodnym, tym, który wyciągał z rękawa setki dobrych opowieści i jeszcze więcej lepszych kawałów. Tym razem jednak okoliczności były zupełnie inne, ekstremalne, a nerwy szatyna trzymały się na bardzo cienkich linkach.
- Wiem, że nie dasz rady iść sam, ale to nie znaczy, że nie mogę cię zanieść - oznajmił w końcu, stanowczo i z dużą dozą pewności siebie. - Proponuję wyruszyć jak tylko zajdzie słońce, tytani nie będą wtedy takim zagrożeniem. Do tego czasu powinieneś się przespać kapralu. Trochę odpoczynku na pewno nie zaszkodzi.
Mun nie powiedział już nic więcej. Cisza, która zapadła między nimi była szalenie nieprzyjemna i sprawiała, że James czuł się niekomfortowo jak jeszcze nigdy. Był jednocześnie zdenerwowany, obruszony, niepewny i szczęśliwy.
Przez moment zapomniał nawet o tym jak bardzo jest obolały i zmęczony.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPon Wrz 09, 2013 10:49 pm

Rivaille

Westchnął ciężko. Zamierzał zaakceptować decyzję Jamesa, niezależnie od tego czy byłaby bardziej czy mniej logiczna. Ostatecznie, gdyby natrafili na Tytanów, Mun mógłby zostawić go za sobą i uciekać. Wizja bycia przekąską napawała kaprala głębokim obrzydzeniem, ale gdyby tego wymagała sytuacja, nie mógłby winić nikogo poza sobą. Wziął kolejny, głęboki oddech.
Sprawiał wrażenie osoby, która w ogóle nie posiada żadnych uczuć. Z takim samym spokojem mówił o możliwości powrotu i o swojej ewentualnej śmierci, utrata żołnierzy wydawała się nie mieć na jego emocje żadnego wpływu. Ten rodzaj ciągle towarzyszącej mu apatii był na swój sposób przerażający. Kapral zachowywał się jak maszyna, nie jak człowiek.
- Prosiłem, żebyś dokładnie przemyślał wszystkie zalety i wady każdej z opcji - mruknął. - Poza tym, pilnuj języka - Ta, przyganił kocioł garnkowi. Sam klął jak szewc. -  Jesteśmy w pierdolonej, czarnej dupie, ale skoro chcesz z własnej woli ryzykować życie jeszcze bardziej, nie zamierzam z tym walczyć - Normalnie byłby bardziej stanowczy, pewien swojego zdania i zapewne starałby się zmusić szatyna do przyjęcia jego opinii. Teraz.. Teraz pomimo usilnych starań nie był w stanie na długo oderwać myśli od ciał, które zostały tam w lesie. Spojrzał w niebo i znów położył się na trawie. Uniósł dłoń; pod paznokciami zebrała się brudna ziemia.
- Obrzydliwe - mruknął sam do siebie.
Westchnął ciężko. Jego rany potrzebowały przede wszystkim dokładnego wyczyszczenia, a potem opieki lekarza, bo inaczej w każdej chwili mogło wdać się w nie jakieś zakażenie. Przemęczanie organizmu nie było najlepszym pomysłem, ale to James bardziej potrzebował wypoczynku. Obiektywnie, on miał większe szanse na powrót do Murów. Kapral spróbował wyjaśnić swój tok myślenia szatynowi, ale ten wybitnie oponował.
- Nie kwestionuj mojej wytrzymałości, Mun. Dam radę. To nie jest najgorsza sytuacja, w jakiej się znajdowałem w całym swoim życiu.
Odetchnął w duchu, kiedy James - chociaż robił przy tym dziwną minę - w końcu odpuścił.

Nie sądził, że kiedy nie będzie miał się do kogo odezwać, zaatakują go wspomnienia sprzed kilku minut. Powrócił irytujący, wyimaginowany ciężar wokół serca.
Petra, Auruo, Gunther i Erd. Dzieci, rodzeństwo, przyszli małżonkowie, doskonali żołnierze i jedni z bardzo nielicznych ludzi, którym Rivaille ufał.
Kaprał przygryzł dolną wargę. Spierdolił. Spierdolił na całej linii. W dodatku był kapralem, od którego wymagało się jasności umysłu i zdrowego podejścia. Nie mógł ich nawet otwarcie opłakiwać, nie kiedy miał obok siebie człowieka, dla którego powinien stanowić możliwie jak najsilniejsze oparcie.
Kiedy tylko na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy Rivaille zacisnął zęby i - pomimo tego, że ból prawie wywołał u niego mdłości - z typowym dla siebie uporem stanął na nogach.
- James. Obudź się.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyWto Wrz 10, 2013 10:22 pm

James Chrisopher Mun

Z powrotem w kwaterach wdawanie się w dyskusje z kapralem i tak otwarte kwestionowanie jego słów było by bardziej misją samobójczą niż próbą dojścia do kompromisu. Ale teraz, w tej chwili, Mun postrzegał różnicę w hierarchii zupełnie inaczej. Teraz życie kaprala Rivaille w dużej mierze zależało właśnie od niego. Gdyby postanowił zostawić swojego przełożonego, najprawdopodobniej nikt nie odnalazłby nawet jego zwłok. Mun był odrobinę przerażony wizją posiadania czyjegoś życia we własnych rękach.
Więc może też dlatego, z powodu tego niewidocznego ciężaru, wolał odwracać swoje myśli i negować logikę kaprala. (Z zupełnie innej strony, nigdy by nie przypuszczał, że Rivaille będzie jedynie dyskutował, zamiast grożenia karami po powrocie, albo wykorzystywania swojej pozycji. James nie wiedział co dokładnie powinien o tym myśleć ale w gruncie rzeczy był bardzo pozytywnie zaskoczony.)
- Zgoda - stwierdził w końcu, po którejś minucie wpajania brunetowi, że to chory powinien się przespać, a on da sobie radę. - Zgoda, ale tylko godzinka, a potem ruszymy w stronę Muru.
James jeszcze raz, dla pewności spojrzał na kaprala. Rivaille, powiedzmy szczerze, nie wyglądał jak okaz zdrowia albo jak człowiek zadowolony ze swojego życia. Z drugiej strony Mun pewnie też przypominał bardziej sierotkę Marysie po przejściach niż dobrego żołnierza. Po chwili ciszy Mun wymruczał ciche "dobranoc" i "wszystko będzie dobrze" po czym odwrócił się na bok i przymknął na moment oczy.
Mógłby przykryć się płaszczem - ostatecznie nie było najcieplej - ale na czymś przecież musiał położyć Rivaille'a, prawda? Po za tym, nie żałował tej decyzji.

Mun nie potrafił usnąć przez pierwsze kilka minut. Przed jego oczami co chwile pojawiały się twarze jego martwych towarzyszy. Ostatecznie, wyczerpany emocjonalnie, James po prostu przypomniał sobie w myślach imiona ich wszystkich, przypomniał sobie ich roześmiane twarze i życzliwość. Dopiero potem, zmęczony i załamany zasnął. Jedynie ta mała, lekka nutka szczęścia, że nie jest w tej sytuacji zupełnie sam, podtrzymywała go na duchu.

Kiedy kapral obudził go ze snu, James miał niejasne wrażenie, że przespał więcej niż godzinę. Już, już chciał spojrzeć na Rivaillea, odwrócić głowę w bok, kiedy zorientował się, że kapral stoi na własnych nogach. A właściwie usiłuje nie opierać ciężaru ciała na tej zranionej i jednocześnie wyglądać tak, jakby był w stanie przejść przynajmniej kilka kilometrów.
Mun poderwał się na nogi.
- Nie powinieneś wstawać! - Rzucił przede wszystkim zmartwiony, dopiero potem zły na bruneta. - Kto jak kto, ale kapral powinien być odpowiedzialny! Żeby wstawać ze złamaną nogą!
Mun jeszcze przez kilka minut - zanim senność kompletnie zniknęła - marudził pod nosem na Rivaillea. Potem westchnął, założył na siebie płaszcz i podszedł do kaprala.
- Jeśli kapral myśli, że pozwolę mu iść, to to jest najbardziej błędne założenie jakie kiedykolwiek słyszałem - zaczął, spoglądając na Rivaille'a chcąc nie chcąc, z góry. - Nie przyjmę do wiadomości żadnych argumentów przeciwko niesieniu kaprala, więc proszę nawet nie próbować, tylko dać się ponieść tak jak dobry kapral powinien.
Po tych słowach James bezpardonowo chwycił Rivaillea - jedną ręką pod tyłek, drugą oplótł jego plecy - i uniósł, przytulając do siebie jak koalę.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyWto Wrz 10, 2013 10:54 pm

Rivaille

Wywrócił oczyma kiedy Mun zaczął komentować jego próby stania o własnych siłach. Owszem, wiedział, że chodzenie nie będzie zbyt proste, nie kiedy każdemu krokowi miałby towarzyszyć ostry ból, ale jeśli James miałby go nieść, to ostatecznie rzecz biorąc przesuwaliby się w tym samym tempie. Rivaille nie chciał być nadmiernym ciężarem. On był nadzieją ludzkości, tym żołnierzem, któremu nigdy nie wolno przegrać, ugiąć się ani stracić wiary w żadnej sytuacji. Z pewnością pokazanie, że nie może się samodzielnie poruszać nie podnosiłoby Muna na duchu, a z dwojga złego wolał żołnierza irytować niż martwić. Poza tym, może nie sprawiał wrażenia osoby przejmującej się takimi rzeczami, ale miał cholera jasna swoją dumę. I wcale nie odpowiadała mu wizja bycia niesionym jak dziecko.
- Mun - powiedział stanowczo, ale wciąż irytująco spokojnie. - Powiedziałem już wcześniej i nie zamierzam więcej powtarzać. Bywałem już w dużo gorszych sytuacjach, poradzę sobie. Skończ pierdolić. Po prostu ruszajm... Mun, posłuchaj! - Kapral przez chwilę nie wiedział co powinien powiedzieć, ale zupełnie odruchowo objął szatyna za szyję.
Czego jak czego, ale takiej niesubordynacji się nie spodziewał. Znaczy... Może i miał świadomość, że prędzej czy później posłaniec pewnie postawi na swoim, ale z pewnością nie przeszło mu przez myśl, że najzwyczajniej w świecie bezpardonowo podniesie go jak małe dziecko.
W oczach kaprala błysnęła odrobina złości. Nie miał jakiegoś szczególnie silnego kompleksu posłuszeństwa ze strony podwładnych, ale w jakiś sposób przywykł już do tego, że wszyscy po prostu go słuchali. Teraz z racji posiadanej rangi - w końcu w wojsku był drugą najważniejszą osobą po Erwinie - wcześniej dlatego, że nawet w Podziemiu jego imię budziło generalny lęk.
- Mun. Postaw mnie na ziemi. Natychmiast - powiedział jednocześnie wiercąc się niecierpliwie.
W pewnym momencie przechylił się zbyt mocno w lewo i niefortunnie skręcił prawą nogę - nie udało mu się powstrzymać głośnego, bolesnego syknięcia.
- Nie komentuj - oświadczył grobowym tonem, ale przestał się szamotać. - Kiedy dotrzemy do Kwatery, wyciągnę odpowiednie konsekwencje. Niesubordynacja jest w wojsku zakazana - dodał po chwili, bez większego przekonania. Erwin nie pozwoliłby mu ukarać żołnierza za to, że go uratował. Pieskie życie.


Ostatnio zmieniony przez Moyashi1 dnia Pią Wrz 20, 2013 11:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyWto Wrz 10, 2013 11:09 pm

James Christopher Mun

Spodziewał się, że kapral nie będzie zbyt zadowolony z pozycji, w której się znajdzie. Ale... Ale Mun naprawdę nie miał lepszego pomysłu na to, jak powinni dojść do Murów. Było oczywistym, że brunet nie będzie w stanie utrzymać się na nogach dłużej niż kilka minut, a w takim przypadku nie było sensu w pozwoleniu mu na przemęczenie swojej zdrowej nogi. W dodatku co, jeśli przypadkowo Rivaille naruszyłby coś w tej złamanej?
Mun nie chciał nawet myśleć, co by się stało, gdyby nadzieja ludzkości nie mogła już więcej wyruszać na misje z powodu problemów z nogą. Morale całego oddziału, ba! morale całego miasta, albo jeszcze gorzej, wszystkich ludzi, zostałyby zachwiane. James też pełnił całkiem ważną rolę w Oddziale Zwiadowczym. To on był tym, który nigdy nie tracił głowy, który zawsze podnosił wszystkich na duchu, ale to nie było to samo. W nim nikt nie pokładał aż tak wielkich nadziei.
- Tak, tak - mruknął w odpowiedzi na narzekania kaprala. - Po powrocie do kwatery głównej nie mam nic przeciwko byciu ukaranym, ale w tej chwili nie zmienię swojego zdania.
Kiedy Rivaille syknął z bólu - bo przez wiercenie się jak mucha w smole prędzej czy później musiał źle poruszyć nogą - James spojrzał na niego zmartwiony. Cholera. Kapral naprawdę musiał być obolały. Szkoda, że nie miał przy sobie żadnych środków znieczulających. Nie było też czasu na szukanie odpowiednich ziółek i parzenie ich. W ostateczności Mun nic nie powiedział, po raz pierwszy wykonując rozkaz swojego przełożonego.
- Wie kapral, że wcale nie jest taki ciężki? - Zaczął Mun, byle tylko coś mówić, przynajmniej przez jakiś czas. - Spodziewałem się nie wiadomo czego, a w sumie na treningach nosiliśmy podobne ciężary. I nawet wygodnie się kaprala niesie w taki sposób, tak na maleńką koalę.
Widząc spojrzenie kaprala Mun uśmiechnął się w nieco wystraszony, przepraszający sposób.
- Nie chciałem kaprala niczym urazić - mruknął. Po prawdzie Rivaille wcale nie był taki ciężki. Okej, może trochę cięższy niż plecaki z którymi Mun biegał przez trzy lata szkolenia, ale James chciał raczej poprawić brunetowi humor, a nie dawać do zrozumienia, że jest balastem.
Przez kilka sekund Mun analizował w głowie ile będzie wstanie przejść z kapralem uczepionym jego szyi. Na pewno pokona od dziesięciu do piętnastu kilometrów, potem będzie potrzebował przerwy... I cholera, pozostawał jeszcze problem z jedzeniem. James zamiast dalej się zamartwiać, zaczął iść w stronę rzeki i jednocześnie rozglądać się za tytanami.
Jedna dobra rzecz w tym całym bagnie, że tytanów można było zobaczyć z ogromnej odległości i jeszcze istniała szansa, że uda się przed nimi schować. Mun bardzo liczył na wysoką trawę i krzaczaste tereny w okolicach rzeki.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyWto Wrz 10, 2013 11:34 pm

Rivaille

- Sprawię, że będziesz miał bardzo dużo przeciwko karze - odpowiedział Rivaille, bardziej po to, żeby zachować jakąś twarz.
Nie zamierzał robić żołnierzowi krzywdy. Za bardzo szanował swoich podwładnych i doceniał ich poświęcenie, ich chęć do walki. Nie zmieniało to jednak faktu, że równie mocno szanował hierarchię wojskową: on bez najmniejszego nawet zawahania wykonywał polecenia swoich przełożonych, od swoich ludzi także wymagał respektowania swoich słów. Oczywiście, nie oczekiwał, że zaufają mu tak bardzo jak on ufał Erwinowi. Dowódca powiedział mu kiedyś, że nie powinien zawierzać mu aż tak bezgranicznie, że powinien analizować wszystko także samodzielnie; więc kapral analizował. I nigdy nie znalazł najmniejszej nawet luki w sposobie myślenia Smitha. Oczywiście on sam nie był aż tak dobrym strategiem ani przywódcą, dlatego nie uważał, że żołnierze pójdą za nim nawet w ogień, ale, cholera jasna, wymaganie posłuszeństwa chyba nie było zbyt uciążliwym pragnieniem, prawda?
Z rozmyślań wyrwał kaprala głos Jamesa.
Co? Że jak się go niosło wygodnie? Na maleńką koalę? Brunet powstrzymał się od poirytowanego prychnięcia, ale rzucił Jamesowi ostrzegawcze spojrzenie. Miał ochotę coś powiedzieć, ale ostatecznie uznał, że nie ma sensu strzępić sobie języka. Nie w tej sytuacji.
Przez kolejnych kilka minut kapral milczał, ale cisza ewidentnie przeszkadzała posłańcowi. Chyba był z natury bardzo gadatliwym człowiekiem; Rivaille mentalnie głośno westchnął, ale postanowił ułatwić podwładnemu podróż chociażby tym, że zacznie mu w końcu odpowiadać. Nie oznaczało to jednak, że zamierzał od razu zacząć pierniczyć głupoty.
- Zatrzymaj się na chwilę. Dopóki jest spokojnie, napełnij lepiej manierki. Z tego co pamiętam nie zgubiłem swojej, ciągle mam ją przy pasku - mruknął, wypranym z emocji tonem. - Nie tu - sarknął, kiedy dłoń żołnierza zaczęła szperać przy jego pasku, a potem przesunęła się stanowczo zbyt blisko jego rozporka. - Z boku idioto, po prawej - wreszcie, chyba zauważywszy, że wcześniej kompletnie beznamiętny ton kaprala nabrał nutki irytacji James zatrzymał się, pozwolił przełożonemu odczepić nieszczęsną butelkę i - po kolejnej utarczce słownej, postawił go na ziemi a sam poszedł napełnić nieszczęsne naczynie.


Ostatnio zmieniony przez Moyashi1 dnia Sob Wrz 21, 2013 12:19 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyWto Wrz 10, 2013 11:52 pm

James Christopher Mun

Nie czuł się zagrożony, ani trochę. Podświadomie wiedział, że wszystkie groźby kaprala nie dojdą do skutku, ale i tak pokornie przepraszał i udawał lekko wystraszonego. (Dobra, może nie udawał, może jakaś mała (albo średnia) część jego świadomości ostrzegała przed karami od przełożonego, a przyzwyczajenie dopełniało całości...) W każdym razie James był naprawdę zadowolony, że udało mu się rozdrażnić kaprala.
Już kiedy Rivaille się obudził, Mun wiedział, że nie ma najmniejszych szans w podniesieniu go na duchu w normalny sposób - rozmową, rozśmieszeniem, daniem nadziei. Dlatego spróbował czegoś zupełnie innego, podstępnego, ale jak widać w tym przypadku skutecznego. Mun miał ponad trochę czasu, zanim zasnął, by przemyśleć te kwestię. Jeśli kapral Rivaille będzie się skupiał na dyskutowaniu z nim, na swoim rozdrażnieniu i niesubordynacji posłańca, wtedy, siłą rzeczy, nie będzie tak dużo rozmyślał o swoim oddziale. Szatyn widział ciało Petry, widział ciała pozostałych członków składu Rivaillea... James w takich chwilach doceniał siłę psychiczną przywódców. I Erwina i właśnie Rivaille'a. Potrzeba dużo wysiłku, by znieść śmierć swoich towarzyszy, jeśli nie było się za nich odpowiedzialnych, a co dopiero, jeśli byli twoimi podopiecznymi, przynajmniej w jakimś stopniu?
- Już, moment, chwila - zaczął, kiedy Rivaille znów wiercił się w jego uścisku, tym razem by dostać się do swojej manierki. - Kapralu, niech się kapral tak nie kokosi, bo kaprala przez przypadek upuszczę!
W końcu, po kolejnej wymianie zdań, Mun został poniekąd zmuszony do postawienia bruneta na ziemi - nie był z tego zadowolony - i napełnienia obu manierek wodą. Pomysł z zapasem wody był świetny, chociaż James zakładał, że i tak nie odejdą od rzeki. Było nie było, jej nurt wyznaczał im kierunek. (Ale nic nie wiadomo, może będą musieli uciekać gdzieś indziej...)
Mun westchnął, przypiął swoją manierkę do paska, a drugą podał kapitanowi. Przez moment oboje stali w milczeniu, patrząc na siebie uważnie. James już chciał powiedzieć coś o wyciąganiu rąk, ale w ostatnim momencie ugryzł się w język. Nie, to byłoby już kompletne przegięcie, nawet jak na niego.
Szatyn pochylił się i znów uniósł swojego kaprala.
- Może spróbuje się kapral przespać? Pewnie moje ramię nie należy do najwygodniejszych, ale sen pomaga w regeneracji - zaproponował, układając rękę pod tyłkiem Rivaille'a, tak by było im obu nieco wygodniej.
Znów zaczął iść wzdłuż rzeki.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptySro Wrz 11, 2013 12:08 am

Rivaille

- Nie jestem zmęczony - uciął, nieco ostrzejszym tonem. Nie był małym dzieckiem, żeby tak po prostu spać komuś na rękach, co to, to nie.
Poza tym, gdzieś na dnie jego świadomości non stop siedziała upierdliwa, nie dająca mu spokoju myśl. Jakim cudem do cholery James wyszedł z tej całej masakry cało? Owszem, był poobijany i obolały, ale poza tym - kompletnie zdrowy. Oczywiście, był to powód do radości, ale kapral zbyt długo żył na tym świecie i widział zbyt wielu intryg, oszustw i zdrad, żeby tak po prostu przyjąć do wiadomości, że ot, Mun miał szczęście ( o którym, swoją drogą, chodziło w oddziale sporo plotek - co ten człowiek wyprawiał w rzeczywistości... Kapral chyba nie chciał wiedzieć).
Zostało potwierdzone, że zarówno Jaeger jak i jeszcze dotąd niezidentyfikowany członek Oddziału Zwiadowczego potrafią przemieniać się w Tytanów, a tylko Eren miał ewidentnie pokojowe zamiary. Skoro na świecie wyrabiały się takie dziwactwa to kto powiedział, że po tych terenach nie chodzi więcej takich anomalii? Owszem, był to bardzo mało prawdopodobny, ale jednak istniejący scenariusz. Dużo bardziej prawdopodobna była opcja, że nad szatynem chyba rzeczywiście czuwała jakaś wyjątkowo szczęśliwa fortuna, ale nie zmieniało to faktu, że żołnierz mógł w każdej chwili wykorzystać chwilowe upośledzenie ruchowe swojego dowódcy.
Nie, Rivaille nie zamierzał tracić czujności ani na moment. Nie miał do tego gówniarza za grosz zaufania.
- Jak uciekłeś Tytanom? Zostałeś w ogóle zaatakowany? - zaczął, znów tym irytująco apatycznym tonem.
Cóż. Odpowiedź odpowiedzią, obserwowanie reakcji żołnierza mogło dostarczyć Rivaileowi dużo więcej informacji.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptySro Wrz 11, 2013 12:26 am

James Chrisopher Mun

Oh, cholera. Miał cichą nadzieję, że może kapral nie będzie dopytywał się o to, jak Mun przetrwał atak tytanów na prawą flankę. Ale skoro zapytał, nie było sensu w ukrywaniu prawdy przed przełożonym.
Mun westchnął głośno, szykując się do sporego monologu.
- Wyjeżdżałem właśnie z prawej flanki, przekazać informacje dowódcy, że jak do tej pory wszystko idzie zgodnie z planem - zaczął, przypominając sobie dokładnie wydarzenia sprzed kilku godzin. - Ot, normalne złożenie raportu. Jako posłaniec zawsze krążę pomiędzy wszystkimi flankami i już miałem jechać, kiedy, dosłownie znikąd! pojawiła się Kobieta Tytan. Nie zwracała uwagi na zwiadowców i kilku naszych zginęło, albo zostało poważnie zranionych kiedy próbowali ją zatrzymać. Ale to nie był największy problem. Kiedy nadal trwało przegrupowanie po tym, jak Kobieta Tytan przebiła się przez naszą linię, zaczęli pojawiać się inni tytani. Cała masa Odmieńców.
Mun poprawił sobie Rivaille'a w ramionach, na chwilę przerywając swoją opowieść.
- Znam swoje umiejętności, więc posłałem Roberta by przekazał informacje dowódcy. Miał skręconą nogę, więc i tak nie przydałby się na nic w walce. Sam zostałem z prawą flanką, do momentu, w którym nie rozdzieliła się na dwie części. Jedna skierowała się w stronę środka formacji, nie wiem czy próbowali uciec przed tytanami czy dogonić Kobietę Tytana i powstrzymać ją przed dorwaniem Jeagera - wyjaśnił na spokojnie James. Starał się nie podchodzić do tego emocjonalnie, naprawdę starał się. Wiedział, że na jego własne uczucia będzie jeszcze odpowiednia chwila.
- Zdołałem zdjąć tylko kilku, zanim mnie połknęło - dobrnął w końcu do punktu zwrotnego swojej relacji. - Jestem już do tego przyzwyczajony, ale źle się skuliłem i huknąłem głową o zęby szkaradztwa, które mnie zjadło. Obudziłem się trochę poddtrawiony. Mam pewnie jeszcze ślady po kwasie na ubraniach, chociaż po zabiciu tytana to i tak wszystko wyparowuje. W każdym razie, kiedy się wydostałem, było już po wszystkim. Prawa flanka, przynajmniej ta część, która nie ruszyła za Kobietą Tytanem była martwa.
Mun znów zrobił krótką przerwę. Obraz pobojowiska, jaki zobaczył po wyjściu z żołądka, był czymś, czego długo nie będzie mógł zapomnieć.
- Byłem otoczony przez trzy piętnastki i pięć dziesiątek i już myślałem, że moje szczęście właśnie się skończyło, w najmniej odpowiednim momencie, kiedy usłyszałem ten ryk. Okropny, głośny ryk. Nie wiem co się stało, ani co to było, ale kapral na pewno musiał to słyszeć. Nagle wszystkie tytany popędziły w stronę tego dźwięku.
James już dawno przestał zastanawiać się nad swoim szczęściem. Miał je, zawsze, od dziecka, babcia powtarzała mu, że urodził się pod szczęśliwą gwiazdą i kto wie, może to była prawda?
- Zacząłem biegać od ciała do ciała, mając nadzieję, że może kogoś uda mi się odratować, ale niestety - ciągnął dalej, tym razem trochę ciszej. - Konie nie odpowiadały na gwizdy, więc pomyślałem, że pójdę w stronę, w którą pobiegły tytany. Wtedy usłyszałem kolejne ryki, brzmiały zupełnie jak Eren. Tak znalazłem się w samym centrum lasu, ale nie zastałem tam żywej duszy. Aż do momentu, w którym nie znalazłem kaprala w krzakach.
Szatyn liczył na to, że takie przedstawienie wydarzeń nie będzie uchodziło za podejrzane. Już nie raz, nie dwa, różni ludzie zarzucali Munowi różne rzeczy. Inna sprawa, że potem, prędzej czy później przekonywali się o jego wrodzonym szczęściu (i równoważnym do tego szczęścia pechu) i po prostu odwoływali swoje słowa. Z większością takich osób Mun się przyjaźnił.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptySro Wrz 11, 2013 12:45 am

Rivaille

Kapral spokojnie wysłuchał całej opowieści. Kiedy słuchał o tym ilu ludzi zginęło poczuł lekkie ukłucie winy, ale nie pokazał po sobie ani odrobiny zbędnych emocji. To i tak nie miałoby sensu. Doskonale wiedział, że nigdy nie wybaczy sobie tego jak zawiódł swoich żołnierzy i Erwina, jak bardzo nieprzydatny się okazał, ale to nie były refleksje, którymi mógł się dzielić w jakikolwiek sposób.
Opowieść Muna właściwie nawet miała sens, przynajmniej do momentu, w którym mężczyzna stwierdził, że został połknięty. Ta część wydawała się być mocno naciągana - kto normalny wpadał Tytanowi do żołądka a potem wychodził jak gdyby nigdy nic? Owszem, cuda mogły się zdarzać, a cała reszta była zaskakująco spójna, na tyle spójna, że właściwie można by w to nawet uwierzyć. W końcu po oddziale krążyły naprawdę dziwne opowieści o żołnierzu-szczęściarzu, któremu nigdy nic się nie stało. Kapral zawsze mocno w nie powątpiewał, ale teraz... Nie, że uwierzył tak po prostu. Nie był naiwnym, ufnym idiotą, ale nie mógł odmówić całej tej historii jakiegoś sensu. Oznaczało to, że istniała jednak szansa, że Mun rzeczywiście przeżył to, co opisał. Naprawdę został połknięty.
Kapral poczuł, jak żołądek ściska mu się nieprzyjemnie, wywołując mdłości. To by znaczyło, że niby właśnie dotykał wsiąkniętego w ubrania kwasu żołądkowego Tytana.
- Leżałeś w żołądku? - stwierdził, jakby nieco mniej obojętnym, a bardziej niechętnym tonem. Zerknął na swoje dłonie, którymi dotykał właśnie kurtki Muna i wyraźnie się wzdrygnął. Pokręcił lekko głową. - OBLEŚNE.
Zdawał się przez chwilę wewnętrznie ubolewać nad ilością brudu, z jaką miał do czynienia. Była to jednak tylko kwestia domysłów, bo mina Rivaille'a prawie w ogóle się nie zmieniła. Kiedy znów się odezwał, wydawał się jednak trochę uspokoić, choć wciąż ewidentnie nie był zadowolony.
-Rozumiem. Jeśli wierzyć plotkom, to nie pierwszy taki... incydent w twoim życiu, prawda?
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptySob Wrz 14, 2013 7:30 pm

James Christopher Mun

Uśmiechnął się przepraszająco, kiedy zobaczył niechętną minę kaprala. No tak, tak. Zapewne dotykanie go w tej chwili nie było najprzyjemniejszą i najlepiej pachnącą rzeczą na świecie, ale mówi się trudno i żyje się dalej.
- Jeśli to Kaprala pocieszy, to kwasy żołądkowe też wyparowują - mruknął, mając nadzieję, że może chociaż to jakoś poprawi brunetowi samopoczucie. Już na pierwszy rzut oka widać było jak niekomfortowo poczuł się w ramionach Muna.
Na następne pytanie James zaśmiał się lekko zakłopotany.
- No cóż... Zawsze mi mówili, że urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą. Mam takie pechowe szczęście, że już cztery razy byłem połknięty - przyznał się, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że tak po prawdzie, to nawet się tego wstydzi. Odrobinkę. - Pierwszy raz na mojej pierwszej misji za murami. Omal wtedy nie umarłem ze strachu, ale ktoś zabił tego tytana i jakoś się wydostałem. Nawet nie pamiętam dokładnie jak. Za drugim razem też było strasznie, ale przy trzecim miałem już opracowaną technikę.
James instynktownie przejął na siebie zadanie z mówieniem i mówieniem i mówieniem. W ten sposób Kapral przynajmniej będzie miał czym zająć myśli, tak samo zresztą jak Mun. (James zawsze dużo mówił, o wszystkim i o niczym, kiedy chciał kogoś pocieszyć.)
- Wie Kapral, najlepiej jak się wpada do gęby, skulić się i dać się połknąć. Ręce i nogi przy sobie, głowa schowana w ramionach i sru, do żołądka. Za trzecim razem miałem przy sobie linkę z hakami na końcach i rozwiesiłem ją w żołądku... Tak trochę jak hamak. Dzięki temu jestem w stanie nie zostać strawionym w przeciągu kilkudziesięciu minut.
Oczywiście, że szatyn mógłby zacząć opowiadać jak za każdym razem próbuje ratować ludzi, którzy wpadają do żołądka po nim, albo wpadli przed nim. Jak próbuje zatamować krwawienie w ich ranach i jak każdego umierającego trzyma w ramionach chociaż przez chwilę. Mógłby też mówić o tych dwóch mężczyznach, których raz udało mu się odratować. Ale James nie chciał przywoływać w takiej chwili okrutnych wspomnień. Nie chciał psuć nastroju śmiesznych historyjek o żołnierzu-szczęściarzu, który nigdy nie umiera.
- Polecam taką metodę - dodał na koniec, nadal trochę onieśmielony. - Zanim Kapral spyta, jak się z tych tytanów wydostaję, zazwyczaj czekam, aż Kapral je pozabija. Wtedy można wyczołgać się przez przełyk. Jeszcze mi się nie zdarzyło utknąć w żołądku na dłużej niż trzydzieści minut.
Zaraz po zakończeniu wątku z tytanami, Mun zaczął opowiadać o swoim normalnym szczęśliwym pechu albo pechowym szczęściu już w kwaterach. Mówił o tym ile razy zleciał ze schodów, o tym jednym razie, kiedy pocałował najseksowniejszą kadetkę na roku zupełnie przypadkowo, albo o tym, jak lubią go krowy. Mówił i mówił, byle tylko nie zapadła między nimi cisza.
Dopiero po jakimś czasie zorientował się, że głowa Rivaillea zaczyna mu powoli ciążyć, aż w końcu nieśmiało, jak najlżej opiera się o jego ramię.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPon Wrz 16, 2013 11:22 pm

Rivaille

- Pocieszy czy nie pocieszy, to wciąż obrzydliwe - mruknął, nieco niechętnie.
Można by stwierdzić że zachowywał się nieco nieracjonalnie kiedy zamiast martwić się faktem przebywania poza Murami skupiał się na tym, że obecna sytuacja jest kompletnie niehigieniczna, ale nie było to tak kompletnie nieracjonalne jakim się wydawało.
Kapral już bardzo dawno temu zaakceptował myśl o tym, że umrze młodo, paskudną i bolesną śmiercią. Był właściwie zaskoczony, że udało mu się utrzymać przy życiu tak długo. Od nastoletnich lat oswajał się z tym, że w końcu w końcu ktoś go zamorduje; w czasie bójki, w ramach zemsty. Potem w jego życiu pojawił się Erwin i przyniósł ze sobą śmiertelne zagrożenie związane z Tytanami. Kapral był gotowy na śmierć już od wielu lat. To na życie w brudnym, chorym i tak cholernie niehigienicznym środowisku nie był w pełni przygotowany. Nie, odkąd na własne oczy zobaczył co epidemia robi z ludźmi. Brunet nie sądził, że kiedykolwiek uda mu się zapomnieć widoku palonych przez żołnierzy domów, krzyków ginących tam chorych.
Z rozmyślań wyrwał go - znowu - głos Jamesa, tym razem opowiadającego o technikach pozwalających przeżyć w żołądku Tytana.
- Rozwiesiłeś tam sobie prowizoryczny hamak? - Kapral nie wiedział, czy powinien być przerażony, rozbawiony czy pod wrażeniem. Pomysł był tak absurdalny, że przekraczał nawet jego możliwości analizowania. I jeszcze ta wiara w bycie urodzonym pod szczęśliwą gwiazdą, jak w jednym z tych chorych kultów szerzących się w Murach. Ech. - Jesteś... dziwnym człowiekiem - podsumował brunet, ale nie odezwał się więcej.
Nie miał zbyt wiele do powiedzenia, a Mun wydawał się być ukontentowany obecnym układem, w którym to on trajkotał, a kapral po prostu milczał.
Rivaille nie zauważył kiedy dokładnie treść słów żołnierza przestała być istotna, a wreszcie mało zrozumiała. Kapral skupił się tylko na tonie i barwie głosu Jamesa; powoli cały stres towarzyszący przygotowaniu wyprawy, masakra sprzed kilku godzin i rany, które odniósł zaczęły mu przypominać o tym jak bardzo potrzebuje odpoczynku.
Nie zamierzał zasnąć, oczywiście, że nie. Był za stary na to, żeby zasypiać komuś na rękach,  ale mógł przecież po prostu się wyłączyć. Przymknął oczy i pozwolił swoim mięśniom na odrobinę rozluźnienia. Tylko chwila odpoczynku...

Jakieś półtorej godziny później obudził go krzyk Petry błagającej go o pomoc. Zanim zdążył do niej dolecieć, Tytanka cisnęła nią o ziemię.
Kapral natychmiast otworzył oczy. Serce biło mu trochę szybciej niż powinno. Nadal nie do końca świadom rzeczywistości przez chwilę się nie poruszył. Coś było nie tak; opierał się policzkiem o ramię Jamesa. Przez krótką chwilę analizował sytuację, a potem nieco zbyt gwałtownie poderwał głowę, przypadkiem uderzając Muna w szczękę.
Jego mina, jak zazwyczaj, nie wyrażała nic, ale na upartego można by powiedzieć, że sprawiał wrażenie lekko zmieszanego.
- Zasnąłem, prawda? - zaczął, na szczęście nie tracąc rezonu. - Przepraszam za niedogodność.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyCzw Wrz 19, 2013 10:55 pm

James Christopher Mun

Nie narzekał, że musi nieść dodatkowy ciężar, który jakby tego było mało, postanowił sobie bezpardonowo zasnąć. Właściwie, Mun miał nadzieję, że Kapral, w którymś momencie przestanie być takim upartym osłem i wreszcie pozwoli swojemu organizmowi na chwilę wyciszenia i regeneracji.
James przez półtorej godziny szedł wzdłuż rzeki, cały czas rozglądając się na boki i wypatrując tytanów. Z jednej strony otwarta przestrzeń dawała im raczej małe pole do popisu, jeśli chodziło o ukrywanie się. Z drugiej strony zaś, James miał większe szanse wypatrzyć tytana - i schować się gdziekolwiek, nawet w trawie! - zanim ów tytan zobaczy jego. (Duża przewaga, mieć możliwość i zobaczyć drapieżnika.)

W pewnym momencie, kiedy Mun zaczął na nowo odczuwać zmęczenie, poczuł jak Rivaille zaczyna mruczeć coś pod nosem, jak co jakiś czas drga nerwowo. James przez chwilę zastanawiał się, czy powinien obudzić Kaprala. Oczywistym było, że śni mu się coś niedobrego, najprawdopodobniej koszmarna powtórka sprzed kilkunastu godzin.
- Kapralu? - Zapytał cicho, jak najciszej potrafił, z cichą nadzieją, że może brunet się nie obudzi, ale przestanie śnić o masakrze Oddziału Zwiadowców.
Kilka chwil później Munowi wydawało się, że usłyszał imię "Petra" i coś... coś w nim pękło. Jakiś element tej układanki, która sprawiała, że James potrafił się uśmiechać, potrafił myśleć o innych i o tym, co powinien zrobić by inni poczuli się lepiej, coś co czyniło Muna Munem, obsunęło się, podstawy zadrżały i szatyn musiał odetchnąć głośno. Znał Petrę, kojarzył Petrę, rozmawiał z tą uroczą dziewczyną kilka razy. Wspominała coś o swoim ojcu, że nie jest gotowy by usłyszeć jej wyznanie, by dowiedzieć się jak bardzo jest wpatrzona w swojego Kaprala, jak bardzo mu ufa. I jak bardzo jest szczęśliwa, że może pełnić służbę bezpośrednio pod jego dowództwem.
James nie chciał nawet myśleć, jak źle Rivaille czuje się ze śmiercią swojego Oddziału. Zamiast tego Mun po prostu znów zaczął się rozglądać, przeczesując okolicę wzrokiem w poszukiwaniu zagrożenia i jednocześnie czegokolwiek, co mogłoby im pomóc.

Nie uszedł nawet stu metrów, kiedy Rivaille gwałtownie poderwał głowę, uderzając go w szczękę.
- Ał - jęknął dość głośno, raczej po chcąc odwrócić czymkolwiek uwagę Kaprala od jego koszmarów, niż z rzeczywistego żalu czy bólu. - Jak się spało?
Oczywiście, że w odpowiedzi otrzymał "ten" wzrok. Mun uśmiechnął się tylko i korzystając z przytomności swojego pasażera, poprawił go sobie w ramionach nieco podrzucając, a potem chwytając dużo pewniej.
- Myślę, że powinniśmy się zatrzymać tam - powiedział po chwili, wskazując głową na niewielki, okrągły lasek na zakolu rzeki. - Rozejrzę się za czymś do jedzenia, a nuż trafi się jakiś królik albo bażant albo cokolwiek. Tytani nie będą mogli nas tak łatwo wypatrzyć, same zalety.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyCzw Wrz 19, 2013 11:23 pm

Rivaille

Rzucił szatynowi chłodne spojrzenie. Przeprosił już za to, że sprawił kłopot - żołnierz, rzucając tego typu komentarze, z pewnością przekraczał pewne granice w relacji przełożony-podwładny.
Nie, że kapral naprawdę się przejmował. Nawet w kwaterze głównej nie wysiliłby się na tyle, żeby skomentować sytuację, a teraz, za Murami, gdzie nie istniały już żadne rangi, takie drobne niuanse w ogóle nie miały żadnego znaczenia. Mimo to, Rivaille nie zamierzał spuścić z tonu; nie miał prawa.
Tak wyglądała jego rola. Niezależnie od sytuacji musiał zachować spokój, chłodno kalkulować i wiedzieć jak należy postąpić. Nie mógł nikogo zawieść, nie mógł się poddać, nie mógł przestać pełnić swojej funkcji - jeśli upadłby główny filar ludzkości, co stałoby się z Oddziałami?
Dlatego teraz, choć wciąż przed oczami stała mu uśmiechnięta buzia Petry, a w uszach wciąż słyszał jej krzyk, nie mógł sobie pozwolić na okazanie słabości. Musiał zapomnieć o tym jak patrzył na nią Auruo, o tym jak zdesperowany był, kiedy wybranka jego serca nie potrafiła zdecydować, czy obdarzy uczuciem kaprala czy rówieśnika.
Brunet na chwilę przymknął oczy.
Bycie najsilniejszym żołnierzem ludzkości wcale nie było przywilejem i gdyby nie to, że właśnie takiego żołnierza potrzebował Erwin, Rivaille pewnie chętnie by z tej funkcji zrezygnował.
Zerknął na Muna kiedy ten wspomniał o odpoczynku. Rzucił mu obojętne spojrzenie.
- Może być - stwierdził krótko, tym samym dając szatynowi do zrozumienia, że akceptuje jego tok myślenia.
Chwilę później dotarli do wybranego miejsca. Kapral, oczywiście, nie dał się posadzić ani położyć - utrzymując tę irytująco wypraną z emocji ekspresję stanął na nogach i stwierdził, że James musi się bardziej martwić o jedzenie bardziej dla siebie, bo on sam jest dosyć odporny na głód. Zdecydował również, że też czegoś poszuka.
- Mun, to ty uparłeś się, że nie jestem w stanie się poruszać - zaczął, widząc niechętne spojrzenie podwładnego. - Nie kwestionuj moich decyzji ani mojej wytrzymałości. Znam swoje limity, z pewnością nie zamierzam gonić jakiegoś brudnego futrzaka, ale mogę poszukać owoców, czy... MUN! - brunet rzucił mu mordercze spojrzenie, kiedy żołnierz go uniósł, a potem posadził na ziemi jak niesforne dziecko.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyCzw Wrz 19, 2013 11:37 pm

James Christopher Mun

Wbrew wszelkim opiniom i plotkom, Mun naprawdę był inteligentnym człowiekiem. Był, ale mimo wszystko, przez jego myśl nie przemknęło, że Kapral znów może sprawiać problemy. James omal nie wyszedł z siebie by stanąć obok, kiedy brunet znów zaczął się upierać, że jest w stanie znaleźć jedzenie i być przydatny.
Nawet usadzić się spokojnie nie pozwolił!
Mun odsunął się od Rivaillea, wyprostował się, odetchnął głośno, a potem jego zirytowanie wygrało. No bo ile można do cholery grać twardziela?!
- Dobra Kapralu - zaczął odważnie i stanowczo. - Według wszystkich znanych mi opinii jesteś nadzieją ludzkości. Według tego co właśnie mi pokazujesz, wychodzi na to, że jesteś najdruniejszą nadzieją jaka kiedykolwiek istniała! Człowieku, przejrzyj na oczy. Masz złamaną nogę i obojętnie jak bardzo chcesz sobie wmawiać, że nie jest złamana, rzeczywistości nie zmienisz. Nie jesteś w stanie chodzić i nie udawaj przede mną, że tak nie jest. Powiedziałem, że doprowadzę nas do Muru i zamierzam to zrobić. I jeśli będę musiał opierdalać swojego przełożonego w czasie tego procesu to trudno, będzie się mógł Kapral odegrać po powrocie. Ale teraz, uprzejmie proszę, niech Kapral siedzi na dupie i się na krok nie rusza.
Mun nie chciał powiedzieć aż tyle, ale w momencie kiedy zaczął swój monolog, jego język zupełnie się rozwiązał. James też miał w sobie sporo gniewu, żalu i smutku, czekających w ukryciu na możliwość wyładowania się, odreagowania. Zazwyczaj Mun dawał upust swoim uczuciom w inny sposób, na pewno nie poprzez zirytowanie, ale w tej chwili... W tej chwili miał dość patrzenia jak Rivaille sam robi sobie krzywdę.
Mun spojrzał na Kaprala z góry, wymownie.
- No - skwitował po chwili. - Teraz idę poszukać czegoś do jedzenia. Jesteśmy tutaj bezpieczni, więc niech Kapral spróbuje się trochę zdrzemnąć, albo nie wiem, policzy liście na drzewie, cokolwiek. Tylko niech mi się Kapral nie rusza.
To mówiąc Mun nie czekał już na odpowiedź swojego przełożonego. I niech wszystko szlag trafi, jeśli będzie musiał za to biegać dookoła kwatery albo robić cokolwiek innego, trudno się mówi.

James zaszył się w małym lasku, jedynie ze swoimi nożami doczepionymi do linek. Nie do końca wiedział, co będzie w stanie upolować tylko z takim marnym sprzętem, ale zawsze mogłyby się znaleźć jakieś jagody, albo cokolwiek innego. I może po trochu James liczył też na swoje szczęście.

Po godzinie poszukiwań, Mun usiadł nad rzeką, na odsłoniętym terenie i po prostu zaczął wpatrywać się w taflę wody. Cholera by to.
I wtedy to sobaczył.
Rybę.
Dużą, błyszczącą się w słońcu rybę, która wpłynęła na płyciznę i... Mun nie myślał już więcej. Sięgnął po nóż i z całej siły wbił rybie w łeb, samemu wpadając przy tym w połowie do wody.
Kiedy wrócił do Rivaillea, był mokry, ale bardzo zadowolony z siebie.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPią Wrz 20, 2013 12:31 am

Rivaille

Kiedy usłyszał pierwszych kilka słow, nie był w stanie powstrzymać się od rzucenia żołnierzowi nieco zaskoczonego spojrzenia. Słyszał już pod swoim adresem wiele określeń, od złodzieja, mordercy i dziwki, poprzez skurwysyna, potwora i wściekłego psa (pamiętał jak bardzo zirytowany był Erwin, kiedy ktoś ze stacjonarnego wypominał mu przyprowadzanie do oddziału uliczników, nieokiełznanych jak wściekłe psy - sam nie przejął się tym zbyt mocno) aż po psychopatę i oszusta, ale nigdy jeszcze żaden podległy mu żołnierz nie określił go mianem "durnej nadziei".
Rivaille rzucił szatynowi zirytowane spojrzenie. Sytuacja sytuacją, ale Mun powinien pamiętać o tym, że nie wolno mu przeciążać cierpliwości przełożonego.
- Ucisz się - przerwał mu w pół słowa. - I zastanów nad tym do kogo mówisz.
Do jasnej cholery, w wieku piętnastu lat wdał się w bójkę, przeciwnicy złamali mu kilka żeber, skręcili kostkę i doprawili kilkoma ranami ciętymi, a on całkiem nieźle poradził sobie z ignorowaniem bólu i uciekaniem - no, do momentu, w którym zemdlał, ale to już była zupełnie inna sprawa.
Miał ochotę uświadomić Jamesa tu i teraz, ale - oczywiście! - kretyn musiał odejść, nie zamierzając poświęcić przełożonemu ani minuty więcej.
Rivaille zaklął głośno, ale nie upadł jeszcze tak nisko, żeby krzyczeć za byle żołnierzem. Co to, to nie. Westchnął ciężko i zacisnął pięść.
Cholera jasna, od bardzo dawna nie dawał się tak ponosić emocjom - ostatnim razem czuł tak głęboką potrzebę przyłożenia innemu żołnierzowi chyba jeszcze w czasie, w którym buntował się przeciwko wszystkiemu co było związane z pieprzonym Erwinem Smithem.
To nie było ani odrobinę profesjonalne zachowanie. Erwin nie chciałby, żeby jego kapral dawał się tak łatwo sprowokować. To dla dowódcy brunet nauczył się panować nad swoimi emocjami - ba, starał się nawet kompletnie je odrzucić - i radził sobie z tym świetnie, a tu taki szczyl.. Uch.
Kapral westchnął po raz kolejny. Poczekał, aż James zniknął mu z oczu, powoli, dosyć ostrożnie wstał i zrobił kilka kroków przed siebie.
Bolało jak skurwysyn. Żeby jakoś ograniczyć tępe pulsowanie musiał brzydko utykać i przenosić ciężar ciała na drugą nogę, ale był w stanie się poruszać; nawet jeśli tylko przez kilka minut, to tych właśnie kilka minut wystarczyło mu na to, żeby dowlec się do najbliższych krzewów i sprawdzić, czy nie rośnie na nich coś jadalnego.
Ostatecznie udało mu się znaleźć tylko kilka garści względnie dojrzałych, czerwonych owoców - nie pamiętał, jak się nazywały, ale jeśc się je dało - a potem ból przykuł go do trawy. Kilka minut później wrócił Mun - ten durny idiota, mokry, upaćkany mułem i podejrzanie z siebie zadowolony. Kapral spojrzał na niego powątpiewająco.
- Powolny jesteś - burknął.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPią Wrz 20, 2013 12:42 am

James Christopher Mun

Jego chwilowy dobry nastrój w rzeczy samej okazał się chwilowy. Wyparował doszczętnie, kiedy Mun zorientował się, że Kapral wcale go nie posłuchał i jak uparty dzieciak, jednak postanowił wstać i poszukać czegokolwiek do zjedzenia.
James mimo to powstrzymał się od komentarza. Spojrzał tylko z dezaprobatą na swojego przełożonego i w duchu miał nadzieję, że kretyn nie uszkodził sobie nogi bardziej niż dotychczas.
- A ty uparty - odparował, mając już gdzieś, że jest niższy stopniem. Jak do tej pory zaszedł Kapralowi za skórę na tyle różnych sposobów, że nie będzie miało znaczenia ile razy jeszcze będzie to robił. Kara zapewne tak czy siak go nie ominie.
- Przyniosłem nam kolacje - powiedział, ponownie nutka zadowolenia i wesołości zagościła w jego głosie. Mun podał rybę Rivailleowi.
Jakaś mała część jego świadomości ucieszyła się, kiedy zobaczył zdziwiony wzrok Kaprala. Miał ochotę coś powiedzieć, ale chwalcie pana, powstrzymał się. W innym wypadku Tytany byłyby zapewne łaskawszym wyrokiem, niż zdenerwowany Rivaille.
- Może ją Kapral wypatroszyć, a ja poszukam chrustu - zaoferował po chwili. Podał brunetowi jeden ze swoich noży, a potem znów zniknął w krzakach.
Jego mokre ubranie wcale nie sprawiało, że szukanie suchych gałązek było prostsze. Ale już wizja ognia, ciepłego i dającego nie tylko jedzenie, ale możliwość osuszenia się, działała naprawdę cuda jeśli chodziło o jego motywację.
Po kilkunastu minutach Mun znów siedział obok Kaprala, ze stertą patyczków mniejszych i większych tuż przed sobą i próbował skrzesać ogień. Szło mu opornie, ale po parunastu próbach zaczęły pojawiać się pierwsze iskierki.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyNie Wrz 22, 2013 4:56 pm

Rivaille

- Owszem - przytaknął, kiedy Mun wypomniał mu bycie upartym. - Między innymi dlatego pełnię taką a nie inną funkcję - dodał po chwili, znów irytująco spokojnym tonem.
Wydobycie od niego jakichkolwiek emocji wydawało się być kompletnie niemożliwe; odkąd przebywał z Munem był albo spokojny, albo zirytowany. Można by wręcz zaryzykować stwierdzenie, że fakt utraty całego oddziału i bycia zostawionym za Murami wcale nie wywierał na nim ogromnego wrażenia.
Prawdopodobnie gdyby teraz oświadczyć światu, że jeszcze kilka lat temu Rivaille potrafił być chodzącą, problematyczną, nieokiełznaną furią na dwóch nogach, nikt by nie uwierzył.
Brunet skrzywił się delikatnie, kiedy Mun wręczył mu do rąk martwą rybę. Zerknął na żołnierza: wyglądał jak szczęśliwy labrador, ale jego mina rzedła proporcjonalnie do ilości niechęci, która zaczynała się odmalowywać na twarzy Kaprala.
- Obrzydliwe - stwierdził, ale bez protestów chwycił nóż i zabrał się za patroszenie zdobyczy Jamesa.
Kilka minut później uporał się z robotą; rozłożył kawałki ryby na wyciągniętej z kieszeni chusteczce, wypłukał ręce wodą, którą trzymał w manierce i poczekał na szatyna.
Odpuścił sobie komentowanie, kiedy obserwował nieco żałosne próby rozpalenia ogniska przez Muna , w ostatecznym rozrachunku i tak mu się udało.
- James, dlaczego ty właściwie wybrałeś Oddział Zwiadowców? - spytał brunet ni stąd ni zowąd, spokojnym, wypranym z emocji tonem.
Ściągnął kurtkę, złożył ją w równą kostkę i odłożył obok siebie na trawie - dało się już odczuć ciepło ogniska i powoli Kapral zaczynał marzyć o tym, żeby wejść do rzeki, opłukać siebie i te obrzydliwie brudne ubrania i pozwolić wszystkiemu wyschnąć przy ogniu.
Spełnieniem marzeń byłby scenariusz, w którym James zaakceptowałby taką potrzebę Kaprala i nie usiłował mu zbytnio przeszkadzać. Na przykład przyjąłby do wiadomości, że brunet może dojść do rzeki sam, albo to, że doceniłby odrobinę prywatności. Pięknie by było, gdyby przyjął do wiadomości fakt, że Kapral nie potrzebuje jeść aż tyle co Mun bez większych sporów. Rivaille jakoś niekoniecznie miał ochotę tłumaczyć, że już nie raz nie dwa nie jadł niczego przez kilka dni.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPon Wrz 23, 2013 4:38 pm

James Christopher Mun

Westchnął w duchu bardzo głośno i bardzo żałośnie, kiedy Kapral zrobił minę na rybę. Że niby jeszcze jedzenie mu się nie podobało? James co prawda nie zapytał, czy Rivaille lubi ryby, ale przecież w takich okolicznościach - ekstremalnie ekstremalnych nawet jak dla Muna - się nie wybrzydza tylko się wpierdala jak jest co.
Szatyn jedynie kątem oka dostrzegł czerwone owoce. Postanowił nie pytać o nie Kaprala, dochodząc do wniosku, że może jeśli nie zje całej porcji ryby, to zagryzie chociaż tym.
Potem Mun ponownie skupił się na ogniu, a kiedy w końcu, w końcu ognisko jako tako się rozpaliło, dorzucił kilkanaście patyków.
- Za moment będę z powrotem - powiedział szybko, przejęty nowym pomysłem, na który wpadł. James wystrzelił w głąb lasku z niespodziewaną szybkością jak na człowieka, który teoretycznie powinien padać ze zmęczenia.
Po kilku chwilach był z powrotem, tym razem z dwoma ponad metrowymi kijami. Wydłubał dwie małe dziurki w ziemi, wbił w nie kije, po czym zajął się za rozwieszanie linki pomiędzy nimi.
- No co? - Zapytał, widząc oceniający wzrok Kaprala. - Jakoś muszę sobie ubrania wysuszyć.
Po chwili ciszy Mun niemal zakrztusił się, słysząc pytanie.
- Dlaczego? - Mruknął pod nosem, a potem zwiesił głowę. No cóż, kolejna historyjka po której Kapral znów straci tę odrobinę sympatii, którą darzy się wybawcę. - Nie zgłaszałem się na szkolenie, zostałem na nie zabrany zaraz po upadku pierwszego muru. Właściwie, żyjąc na wsi, wcale nie myślałem o tym, żeby zostać żołnierzem. Ale skoro mnie już zabrali, to przeżyłem szkolenie, a potem powiedzieli mi, że wieczorem będzie spotkanie i każdy wybierze dla siebie oddział. Byłem w pierwszej dziesiątce więc było w czym wybierać. Przyszedłem na plac, patrzę, pusto. Stoi tylko jakiś blondyn i dwóch innych typków przy stoliczku z lampką i coś piszą. Pomyślałem sobie, że podejdę i zapytam, czy przypadkiem nie pomyliłem terminów, albo coś pod ten deseń. Ale zaraz jak podszedłem, jeden z żołnierzy, zapytał, jak mam na imię. Przedstawiłem się, a blondyn na to "Witamy w Oddziale Zwiadowców Jamesie Mun". Potem okazało się, że to dowódca.
Mun wzruszył ramionami. Ot co, taka jego historia.
- Oczywiście, miałem jeszcze możliwość przeniesienia się, ale jakoś tak nigdy się nie złożyło. Dwa tygodnie po moim przyjęciu wyruszała misja za mury, moja pierwsza, na której mnie połknęło. - James uśmiechnął się trochę głupawo. - No, a jak już wróciłem z powrotem do miasta, żywy i obśliniony, to stwierdziłem, że równie dobrze mogę zostać. Po za tym, zaprzyjaźniłem się z kilkoma innymi zwiadowcami i jakoś tak się ciągnie aż do teraz.
James w trakcie swojej opowieści zaczął ściągać kurtkę i koszulę i rozwiesił je na swoim prowizorycznym wieszaku. Zaraz potem podszedł do Kaprala i zabrał od niego przekrojoną na dwie części rybę.
- A Kapral? - Zapytał po chwili. - Dlaczego Kapral zdecydował się dołączyć do Zwiadowców? Dlaczego nie Żandarmeria?
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining EmptyPon Wrz 23, 2013 5:00 pm

Rivaille

Zerknął na Muna, kiedy zakończył swoją opowieść, ale z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych konkretnych emocji, choć szczerze mówiąc, takiej odpowiedzi Kapral się nie spodziewał.
Oczywiście, James mógł dołączyć do wojska z przymusu; pięć lat temu nie było to niczym dziwnym. Ale do tego Oddziału? Nikt nie zmuszał młodych do przyjmowania wyroku śmierci, niektórzy wybierali ten los, bo wierzyli w powodzenie misji, niektórzy chcieli towarzyszyć członkom rodziny. Ale.. przypadkiem? Przez głupią pomyłkę?
Brunet, gdyby był mniej opanowany, zapewne nie odpuściłby sobie jakiegoś złośliwego komentarza.
- Wiesz - zaczął, kiedy cisza która zapadła gdy Mun zakończył swoją odpowiedź stała się już nieco niewygodna. - Gdyby takie było twoje życzenie, mógłbym pomóc ci przenieść się do Żandarmerii - owszem, James powiedział, że jakoś już przywykł do tego wszystkiego, ale Kapral nie wierzył w to, że da się tak po prostu przywyknąć do stawania twarzą w twarz ze śmiercią, nie, jeśli miało się dla kogo żyć. A po takich przeżyciach jak te teraz... Nikt nie odważyłby się powiedzieć Munowi, że tchórzy.
Rivaille spojrzał uważnie na żołnierza, kiedy ten pozbył się górnej części ubrań i zabrał się za przypiekanie ryby. Dlaczego on wstąpił do wojska? Jego historia była zupełnie inna. Nie powinien mówić podwładnemu, że to była jego jedyna ucieczka od wyroku śmierci, ale czuł też, że nie powinien szatyna kompletnie okłamywać.
- Ja byłem w zupełnie innej sytuacji - zaczął. Wbił wzrok w ognisko. - Zacząłem szkolenie, żeby... spłacić dług wdzięczności. Już w momencie, w którym zaczynałem szkolenie wiedziałem, że trafię do Oddziału Zwiadowców. Dlatego nawet kiedy zakończyłem naukę już po roku, nie próbowałem się dostać do Żandarmerii - spojrzał uważnie na Jamesa. Cóż. Jeśli chłopak miał stracić do niego szacunek, to trudno. Kapral i tak nie był pewien, czy wyjdzie z tego wszystkiego żywy. - Teraz też nie walczę dla ludzkości. Nie wierzę w ludzkość. Wierzę w bardzo konkretne osoby. Przepraszam, jeśli niszczy to twój światopogląd.
Przeczesał dłonią włosy i westchnął cicho. Wciąż miał jakieś piętnaście minut zanim jedzenie byłoby gotowe. Wystarczyło na to, żeby opłukać się choć trochę. Zacisnął usta i nie pokazując po sobie jak nadwyrężył złamaną nogę, wstał.
- Nic nawet nie mów. Zamierzam iść do rzeki, i zamierzam zrobić to sam. Daj mi trochę prywatności.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
Sponsored content





MunMun the beggining Empty
PisanieTemat: Re: MunMun the beggining   MunMun the beggining Empty

Powrót do góry Go down
 
MunMun the beggining
Powrót do góry 
Strona 1 z 6Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Non OCet! :: Non OCet! :: Shingeki no Porn-
Skocz do: