Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 La bella vita

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

La bella vita Empty
PisanieTemat: La bella vita   La bella vita EmptyPon Lip 08, 2013 10:07 pm

Maurize Capello

Zasady panujące wśród członków Rodzin były znane nie tylko samym mafiozom, ale też ludziom, którzy nie byli bezpośrednio powiązani z przestępstwami. Jeszcze lepiej wiadomym był fakt, że za łamanie tych zasad słono się płaci.
Maurize, kiedy zajął miejsce w szeregach owianego tajemnicą oddziału Egzekutorów, ślubował donowi swojej rodziny bezwzględne posłuszeństwo, obiecał chronić jego, jego reputację i pozycję za wszelką cenę: z wyjątkiem poświęcenia własnego życia, oczywiście. Gdyby był tak beznadziejnie niewyszkolony, żeby oddawanie za kogoś życia w ogóle wchodziło w grę, nigdy nie zostałby Egzekutorem.
Właściwie, na początku nawet było dobrze. Radził sobie w pracy, zyskał sympatię swojego dona i donów kilku innych rodzin, poślubił uroczą kobietę. Dopiero po kilku latach  dotarło do niego, że właściwie mógłby mieć znacznie więcej: więcej pieniędzy, więcej respektu, więcej wszystkiego. Wtedy własnie, kiedy zaczął działać na własną rękę i afiszować się ze swoimi umiejętnościami popełnił pierwszy błąd, który powołał do życia inne. Jak w dominie. Następnym ogniwem tej serii niefortunnych zdarzeń z pewnością był konflikt z niepisanym liderem grupy Egzekutorów.  W tej grupie panowały żelazne zasady, z których jedną był brak wyrozumiałości dla słabszych. Maurize, z jakichś pokrętnych powodów, uznał więc, że wszczęcie konfliktu z najlepszym strzelcem w grupie to bardzo dobry pomysł. Uwieńczeniem tego wszystkiego był oczywiście atak na podszefa Rodziny zaprzyjaźnionej z Rodziną Capello. Nożownik - nie, nie Nożownik, teraz już po prostu Maurize - nie był w stanie wybaczyć mu tego, że wykorzystywał jego żonę aż do dzisiaj.
Wszystko to, razem wzięte, niestety nie spowodowało, że donowie postanowili go zabić. Zgotowali mu pięcioletnie piekło, z którego wydostał się dopiero twa tygodnie temu i zmusili do powrotu do nomalnego życia. Oczywiście, tym razem, bez szans na najmniejsze potknięcie. Czasami zastanawiał się, czy naprawdę nie byłoby wygodniej nie dostać drugiej szansy.

Maurize westchnął ciężko i spojrzał na zegarek. Była godzina piętnasta piętnaście. Właśnie skończył swoją zmianę , inny ochroniarz zajął jego miejsce przy boku dona. Maurize zazwyczaj - choć, właściwie, ciężko było to nazwać zwyczajem, miał tę żałosną pracę od ośmiu dni - o tej godzinie, po zapisaniu raportu opuszczał biuro ochroniarzy i wracał do mieszkania. Dzisiaj jednak dostał polecenie zostania i poczekania na... Na kogoś. Właściwie to don nie wyjaśnił mu kim ma być jego gość, powiedział tylko, że powinien zjawić się tutaj około trzeciej, a Maurize musi się z nim dogadać. I tyle.
Capello domyślał się, że pewnie chodzi o ponowne sprawdzenie go, jakąś rozmowę, czy coś w rodzaju kontroli. Denerwowało go tylko to, że gość ewidentnie się spóźniał. Zrezygnowany mafiozo wyciągnął z kieszeni komórkę i zaczął grać w kulki.
- Co za życie - mruknął tylko.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyPon Lip 08, 2013 10:34 pm

Corrado Raiza Adelardi.


Oh, cholera. Był już spóźniony o przynajmniej dwadzieścia minut na umówione spotkanie z Nożownikiem. Raiza przejął się swoim problemem tylko połowicznie. To nie była jego wina, że najlepsza piekarnia w mieście miała opóźnienie. Adelardi już od czterech lat przychodził do starego piekarza po świeże bagietki z czosnkiem, które wręcz rozpływały się w ustach i nie zamierzał zmieniać swoich przyzwyczajeń tylko dlatego, że jakiegoś świra - świra legendę, uściślijmy - wypuszczono z psychiatryka i właśnie on musi się nim zajmować. Świr poczeka i jeśli zostało mu chociaż trochę rozumu, nie wykorzysta na biednym Raizie swoich umiejętności specjalnych.
Corrado nie był dobry w walce wręcz. Nie posługiwał się dobrze bronią białą i szczerze powiedziawszy nie był też jakoś specjalnie zwinny czy szybki. Jego bronią były jego oczy. Nikt inny na całym świecie, a przynajmniej w Europie nie potrafił mordować z taką precyzją z tak dużej odległości jak Adelardi. Raiza kochał bronie dalekiego zasięgu. Ubóstwiał wszystko, co przygotowywała dla niego rodzina Capello, a że płaca i zlecenia też mu odpowiadały, to jakiś rok temu znalazł się w składzie Egzekutorów. No dobrze. Może Corrado trochę siebie nie doceniał. Nie przeżyłby w tym biznesie tak długo gdyby nie jego zdolność do cichego przemieszczania się, wynajdywania doskonałych kryjówek i tej niezbędnej odrobiny sprytu. Ale oprócz tego, Adelardi był po prostu zwykłym mafiozem.

Na spotkanie przyjechał swoim czarnym skuterkiem, oczywiście zabrawszy ze sobą dodatkowy kask. W koszyku przymocowanym przed kierownicą ulokowane były cztery przepyszne, wciąż ciepłe bagietki. Raiza zobaczył Nożownika niemal od razu. W sumie gość nie rzucał się w oczy, ale Corrado wiedział kogo ma szukać, po za tym miał najlepszy wzrok w Europie...
Podjechał skuterkiem jak najbliżej się dało, zaparkował, wyjął bagietki i zbliżył się do osławionego Maurize Capello.
- Mam nadzieję, że nie czekałeś za długo - powiedział, w ramach przywitania się. - Jestem Raiza. Mów mi Raiza. Niefortunnie się złożyło, że od dzisiaj jestem twoją niańką, więc zrób nam obu przysługę i słuchaj wszystkiego, co ci mówię. Wykonuj rozkazy i nie działaj na własną rękę. Bagietki?
Raiza podsunął Nożownikowi jedną z bagietek niemalże pod nos.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyPon Lip 08, 2013 11:20 pm

Maurize Capello

To nie było do końca tak, że był świrem, kiedy mafia postanowiła zamknąć go w jednej z willi, którą kilka Rodzin wspólnymi siłami przerobiło na swoje własne, prywatne więzienie (nikt nie chciał mieszać w mafijne sprawy policji, przestępcy woleli karać winnych na swoje własne sposoby). Maurize, w chwilach refleksji uważał raczej, że przed laty do głowy uderzyła mu woda sodowa i stał się może trochę niepoczytalny i trochę bardziej socjopatyczny niż zwykle. To bycie zamkniętym w tym przeklętym miejscu najpierw zrobiło z niego prawdziwego wariata, a potem na siłę znów przywróciło go do normy. Cóż. Nikt nigdy nie powiedział, że mafia nie trudniła się praniem mózgów swoich pracowników.
Brązowowłosy kliknął stop i powoli, jakby od niechcenia, spojrzał w górę na stojącego przed nim człowieka.
Właściwie to niczym się specjalnie nie wyróżniał. Ot, wysoki, dosyć umięśniony facet w garniturze. Zmarszczył lekko brwi, kiedy nieznajomy się odezwał, a kiedy był w połowie swojego monologu, Nożownik miał ochotę po raz kolejny ciężko westchnąć. Wyglądał na kompletnie zrezygnowanego i zmęczonego życiem człowieka, ale kiedy tylko niejaki Raiza wyciągnął w jego kierunku rękę Maurize zupełnie automatycznie błyskawicznie uniósł dłoń i zatrzymał.. Bagietkę?
Zamrugał nieco zaskoczony i odsunął od siebie pieczywo.
- Nie chcę - powiedział spokojnie. Znów zwrócił wzrok w kierunku ekranu komórki. Zatrzymał grę, wrócił do menu, zablokował klawiaturę i wsunął telefon do kieszeni szarej - oczywiście, że szarej, białe wzbudzały w nim głęboką awersję - koszuli.
- Spóźniłeś się. To nieodpowiedzialne, zwłaszcza, kiedy się ma być czyjąś niańką. Jestem Maurize, ale to chyba wiesz, skoro donowie kazali ci mnie obserwować.Były Egzekutor wstał, otrzepał spodnie i spojrzał uważnie na niejakiego Raizę. Z pewnością nie było to jego imię, ale o to mafiozo martwić się nie zamierzał.
- Jutro zaczynam o siódmej - oświadczył, kiwnął głową w ramach czegoś na kształt pożegnania i powoli ruszył przed siebie.
Najwidoczniej uznał, że wszystko co miało zostać przekazane, zostało już powiedziane. Został poinformowany, że od teraz ktoś będzie go obserwował, zapewne kilka razy w tygodniu sprawdzał, przekazywał polecenia i od czasu do czasu wtrącał się w jego życie. Przyjął do wiadomości, zaakceptował, więc mógł chyba wreszcie wrócić do domu. Zwłaszcza że miał niejasne przeczucie, iż ten delikwent bardzo szybko opkaże się wyjątkowo denerwujący.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyPon Lip 08, 2013 11:36 pm

Corrado Raiza Adelardi.

Wzruszył ramionami kiedy Świr nie przyjął od niego bagietki. Najwyraźniej zbzikował w tym zamknięciu na tyle, by nie doceniać świeżych wypieków. Raiza wiedział, że prędzej czy później i tak się to zmieni. Wszyscy, z którymi utrzymywał w miarę stały kontakt ostatecznie przekonywali się do wypieków z jego ulubionej piekarni. Albo to może po prostu on był skuteczny i systematyczny w zawalaniu ich dosłownie tonami pieczywa?
Adelardi zmarszczył brwi kiedy Nożownik dał mu reprymendę, a potem postanowił sobie pójść. Ot tak, po prostu, pójść sobie. Raiza nie mógł za nim zawołać, jeśli nie chciał przyciągnąć niechcianej uwagi innych przechodniów. Dlatego, burcząc pod nosem na swojego Świra, przebiegł kilka korków i stanął przed nim, zagradzając mu drogę. Doskonale wiedział, że Egzekutorów nie łapie się za ręce, ani nie zachodzi od tyłu. Wtedy w grę wchodziły odruchy, głównie te bolesne, kończące się obitymi żebrami nieuświadomionego biedaka.
- Nie tak prędko - mruknął, mierząc Maurize od góry do dołu. - Powiedziałem, że jestem twoją niańką i że masz się zachowywać, nie, że możesz odejść. Więc z łaski swojej usiądź razem ze mną na ławce, zamknij się i posłuchaj.
Gdyby Raiza był młodszy, pewnie miałby pewne obawy przed puszczaniem podobnych tekstów do jednego z Egzekutorów. Ale na szczęście był już tym, kim był, miał swoje za sobą, a w dodatku dostał wyraźne rozkazy od dona by Świra wychować.
Corrado chwycił Maurize pod ramię, nie mocno, ale wystarczająco stanowczo by przeszli razem kilka kroków do najbliższej ławki. Raiza rozsiadł się na niej wygodnie, po czym wpakował sobie do ust kawałek bagietki. Znów podsunął na chwilę drugą pod nos Mauriziego.
Kiedy wreszcie przełknął, zaczął swój monolog.
- Po pierwsze, mamy na dzisiaj zadanie do wykonania - powiedział, odrywając kolejny kawałek bagietki. - W sumie to ty masz, ja cię tylko pilnuję. Właściwie, będę pilnował cię cały dzień, codziennie aż do odwołania. Od momentu w którym wychodzisz z domu, do momentu w którym zaczynasz pracę, wtedy, chwała bogom, mogę od ciebie odpocząć, a potem, kiedy kończysz zmianę, znów muszę się męczyć, aż do wieczora. W nocy będziesz obserwowany przez kogoś innego i lepiej dla ciebie, żebyś siedział grzeczniutko w mieszkaniu.
Raiza zjadł kolejny kawałek bagietki. Wyraźnie nie spieszył się z przekazaniem szczegółów owego "zadania".
- Nie muszę chyba wspominać, że jeśli z premedytacją zaczniesz mi uciekać, albo sprawiać problemy, wystarczy jedno moje słowo, a dostaniesz kulkę - kontynuował, tonem jakby mówił o ładnej pogodzie. - Zacznij się do mnie przyzwyczajać. W sumie, byłoby szkoda stracić tak dobrego Egzekutora, ale nikt nie opłakiwałby cię długo. Bagietkę?
Zapytał ponownie, a potem dobrał się do ostatniego kawałka swojej własnej, czosnkowej przyjemności.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyWto Lip 09, 2013 12:20 am

Maurize Capello

Po raz kolejny westchnął ciężko, kiedy ten upierdliwy gówniarz - z pewnością gówniarz, nie wyglądał na więcej niż dwadzieścia parę lat - zastąpił mu drogę.
Nie umknęło jednak jego uwadze, że Raiza wiedział jak się ustawić, żeby nie uruchomić jednego z już prawie bezwarunkowych odruchów jakie posiadali Egzekutorzy, zwłaszcza ci, którzy dobrze radzili sobie z walką wręcz i różnymi sztukami walki generalnie.
Cóż. Tak więc blondyn tylko sprawiał wrażenie kompletnego debila. To zawsze był jakiś plus, nawet jeśli niewielki.
Nie siląc się na komentarz odwrócił się na pięcie i dał się zaciągnąć na ławkę, chociaż jego mięśnie napięły się nieco kiedy poczuł stanowczy ucisk na ramieniu. Przymknął na chwilę oczy.
Ech. Liczył na to, że szybciej zapomni o tym więzieniu. Ale, cóż, gdyby zapomniał, to miejsce nie spełniłoby swojej roli, prawda?
Pokręcił delikatnie głową i zajął miejsce obok Raizy. Spojrzał z niesmakiem na sposób w jaki siedzi młodzik, podczas gdy on sam zachowywał się trochę tak, jakby wrócił do pracy. Nie zmusił się tylko do przywołania na twarz oszczędnego, uprzejmego uśmiechu.
W milczeniu wysłuchał wykładu drugiego mafioza na temat godzin jego pracy. Cóż. Akceptowalne, skoro mógł przynajmniej sam przebywać we własnym domu.
Właściwie, to gdyby don mu tego zabronił, Capello i tak nie miałby nic do powiedzenia, więc pozostawało tylko być wdzięcznym, że nie jest tak źle jak by mogło być. Nie mógł się jednak powstrzymać od komentarza.
- Ponoć mam na nowo rozwinąć umiejętność funkcjonowania w społeczeństwie, wątpię że siedzenie w mieszkaniu albo przebywanie z tobą mi w tym pomoże - mruknął, ale resztę informacji przyjął już bez zbyt wielu zbędnych z jego strony słów.
- Doskonale znam swoje położenie - nie zamierzał ciągnąć tematu bycia Egzekutorem. Do tego etapu było mu jeszcze bardzo, bardzo daleko. I gdzieś w podświadomości, Maurize nie był pewien czy chce się w to bagno pakować od nowa. Bo egzekucje nie były niczym innym jak tylko sukcesywnym pogrążaniem się w jeszcze gorsze sprawy mafii, interesy, których nie dało się już zostawić.
- Nie. Nie chcę bagietki. Chcę wiedzieć co mam dziś do zrobienia - rzucił drugiemu mężczyxnie wyczekujące spojrzenie.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyWto Lip 09, 2013 12:33 am

Corrado Raiza Adelardi

Uśmiechnął się oszczędnie.
- Jeśli masz na to ochotę, zawsze możesz wyjść do klubu - stwierdził. - Ale licz się z tym, że nie będziesz sam. Nikt ci nie zabrania chodzić do kawiarni albo umawiać się z kobietami, jeśli najdzie cię chcica. Don kazał cię tylko uprzedzić, że cokolwiek robisz, jesteś obserwowany.
Na chwilę między nimi zapanowała poważniejsza, cięższa atmosfera. Corrardo nie chciał wiedzieć, jak on sam czułby się będąc pod ciągłym nadzorem. Z drugiej strony ta praca nie wykończyła go jeszcze do tego stopnia, jak Świra. Jeśli czuł wielką ochotę na ustrzelenie czegoś, jechał na polowanie, na strzelnicę, albo siedział u swojego bezpośredniego przełożonego i męczył go o jakieś zlecenie. Niekoniecznie miejscowe.
Adelardi nie należał do ponurych ludzi, toteż i nastój mu nie odpowiadał. Westchnął, schował drugą bagietkę z powrotem do siatki.
- Mamy dzisiaj taki piękny dzień, a ty tylko o robocie - burknął pod nosem. - To będzie owocna współpraca, widzę to oczami wyobraźni. W każdym razie, to nic trudnego. Zwykłe ściąganie haraczu. Jestem nawet trochę zaciekawiony. Minęło sporo czasu od kiedy ostatni raz byłem tego świadkiem.
Raiza wydał z siebie przeciągłe "ehhhhhhh" po czym uśmiechnął się w zupełnie rozleniwiony sposób. Nie trwało to jednak długo, bo po kilku sekundach poskoczył z ławki i ruszył w stronę skuterka, w połowie drogi kiwając na Maurize.
- Chodź Ponuraku -zawołał. - Może jak się napracujesz, to zgłodniejesz i spróbujesz tych pyszności.
Corrado podał Nożownikowi kask i sam usiadł na swój czarny skuter. Nie zamierzał zdradzać Maurize, że tajniki poruszania się po włoskich drogach znał jak własną kieszeń. Cóż, jako nastolatek rozwoził pizzę jako przykrywka, nauczył się tego i owego.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyWto Lip 09, 2013 8:38 pm

Maurize Capello

Kiery Raiza znów się rozgadał, Maurize powstrzymał się od kolejnego westchnięcia. Co za dużo to niezdrowo, a dzieciak i tak z pewnością zdążył już domyślić się jak męcząca jest dla byłego Egzekutora jego obecność - swoją drogą, dlaczego wysłali do niego takiego gówniarza? Na pewno nie był jakimś ważnym, urodzonym wysoko w hierarchii mafiozem, bo gdyby był Maurize z pewnością kojarzyłby jego twarz, a nie mógłby być jakąś zwykłą płotką, bo o takiej instytucji jak grupa Egzekutorów wiedziało tylko kilkunastu członków rodziny i sami Egzekutorzy. Czyli wychodziło na to, że Raiza musiał być jednym z najlepszych zabójców w kraju.
Tylko jak Maurize tak na niego patrzył, to miał co do tego poważne wątpliwości. Rozgadane to, infantylne, na pierwszy rzut oka widać po sposobie w jaki się porusza, że nie ma bladego pojęcia jak się bronić w walce wręcz. Oczywiście, mógł być strzelcem, ale Nożownikowi - nie, już nie Nożownikowi! - jakoś nie chciało się wierzyć, że ten młodzik mógłby się nadawać do czegokolwiek. Cóż. Właściwie to wcale jednak nie był taki zły znak. Im bardziej bezużyteczny wydaje się człowiek, tym groźniejszy się potem może okazać.
Capello wymierzył sobie mentalny policzek. W ogóle nie powinien się tą całą bagietką przejm.. Co? Jaką znowu bagietką?
Brązowowłosy ze znużeniem po raz kolejny odsunął zaproponowane mu pieczywo.
- Nie chcę - powtórzył znowu, całkiem spokojnie, choć w duchu zaczynał się już delikatnie irytować. - Daruj sobie komentowanie mojego stosunku do pracy i przejdź do szczegółów - ni to poprosił, ni to zażądał chwilę później i po wysłuchaniu kolejnych informacji z nieco nietęgą miną podszedł do skuterka.
Skuterek. I nadpobudliwy mafiozo z bagietkami. Naprawdę? Ktoś musiał go szczerze nienawidzić. Czuł się jakby dostał pod opiekę upierdliwego młodszego brata, a nie jakby to on znalazł się pod obserwacją, najprawdopodobniej, profesjonalnego zabójcy.
- Mam na imię Maurize - powiedział tylko i podarowawszy sobie dalsze komentarze wsiadł na skuter.
Na Boga, kiedy tak jechał na tym małym dziadostwie, czuł się jakby został ofiarą jednego z programów typu ukryta kamera, a to wrażenie wzmacniał tylko fakt, że chcąc nie chcąc, z braku innego podparcia, musiał opierać dłonie na pasie siedzącego przed nim szczyla.
Który, czego by o nim nie powiedzieć, zaskakująco dobrze radził sobie z wymijaniem samochodów i poruszaniem się po małych, wąskich uliczkach, których Maurize kompletnie nie kojarzył i właściwie to nie wiedział nawet wcześniej, że w ogóle istnieją. Oczywiście, kiedy znaleźli się przed niepozornym, śnieżnobiałym domkiem - gdyby nie był tak obrzydliwie, nieskazitelnie biały, Maurize byłby nawet w stanie powiedzieć, że to całkiem ładny budynek - Capello ani słowem nie pochwalił Raizy za podróż, tylko oddał mu kask i spojrzał na niego wyczekująco. Haracz haraczem, ale przydałoby się wiedzieć za co. Bo że wszystko miało się stać w prywatnym domu delikwenta nie dziwiło brązowowłosego ani odrobiny.
- No? Słucham? Przydałoby mi się trochę więcej informacji, jeśli łaska - powiedział w końcu, kiedy chłopak znów zaczął jeść swoją głupią bagietkę.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyWto Lip 09, 2013 8:54 pm

Corrado Raiza Adelardi

Raiza, kiedy tylko poczuł duże dłonie na swoich biodrach, dokonał bardzo ważnego postanowienia. Kiedy będzie odwoził Świrniętego Ponuraka do jego mieszkania, zafunduje mu najostrzejszą jazdę w jego życiu. Corrado jeszcze nie wiedział czym się wykręci, być może tym, że jest spóźniony... Zresztą czy kogokolwiek by to dziwiło? Raiza był upiornie punktualny tylko jeśli naprawdę musiał. W całej reszcie przypadków wychodził z założenia, że wcale się nie spóźnia, to po prostu wszyscy inni - często włączając w to także przełożonego - przyszli wcześniej.
Snajper wyciągnął telefon i na szybko sprawdził, czy na pewno są pod dobrym adresem. Zaraz potem rozejrzał się dookoła, a kiedy nigdzie nie dostrzegł żadnej żywej duszy, wskazał na metalowy właz do czegoś, co najprawdopodobniej było studzienką kanalizacyjną.
- Podnieś ją - powiedział do Mauriza. - No nie patrz na mnie jak sierotka Marysia, bo zacznę tak na ciebie wołać. Podnoś właz i do środka! W sumie mamy cały dzień, ale zaraz ktoś może przyjść, a nie specjalnie możemy udawać hydraulików w garniturach...
Raiza przypuszczał, że ex-Nożownik wykonał jego polecenie tylko po to, żeby Adelardi przestał gadać. Oczywiście, że nie powiedział w swojej paplaninie, że to wcale nie jest studzienka tylko przejście do dawnych katakumb, teraz urządzonych jako bardzo funkcjonalne pomieszczenie przesłuchań.
Dobre trzy metry w dół po drabince, dwieście metrów korytarzem i dotarli na miejsce. Pomieszczenie wyglądało jak wyjęte z innej bajki. Białe płytki na ścianach i podłodze, sufit zaś pozostawał kamienny.
Na środku sali siedział przywiązany do metalowego krzesła mężczyzna, również w garniturze. Ewidentnie przerażony. Raiza zastanawiał się, czy posika się w gacie. Słyszał kiedyś plotkę, że samo spojrzenie Egzekutora potrafiło doprowadzić ludzi do takiego stanu, w którym nie kontrolowali własnych pęcherzy. Osobiście, obojętnie jak długo gapił się na innych, nie udało mu się tego osiągnąć. Corrado spojrzał kątem oka na Świra. Eeee. Nieeee.
- Oh - mruknął, stając w wejściu. - Zapomniałem przekazać, że gość, którego masz dzisiaj zlać prowadził dla nas interesy na granicy z Francją. Zginęło nam trochę kokainy. Ile to było dokładnie? - Zwrócił się do przerażonego mężczyzny.
- Zresztą nie ważne. - Raiza machnął ręką. - Ty masz się tylko upewnić, że nasz biznesmen nie zapomni zwrócić pieniędzy do końca tego tygodnia. Ja natomiast mam patrzeć i podziwiać Nożownika w akcji. Krążą pogłoski, że podobno wyszedłeś z wprawy. Rodzina chce się przekonać. Masz coś przeciwko, jeśli będę robić zdjęcia?
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyWto Lip 09, 2013 9:39 pm

Murize Capello

Nie odezwał się ani razu przez całą drogę przez katakumby, a kiedy zaczął już podejrzewać, że młodzik zrobił sobie z niego głupi żart i po prostu zmusił do bezcelowej wędrówki pod ziemią, jego oczom ukazało się wyremontowane pomieszczenie. Capello zmierzył je niechętnym spojrzeniem. Białe, wszystko tak cholernie, sterylnie białe. Wyłożony białymi kafelkami pokój z miejsca wzbudził jego głęboką niechęć i były Nożownik stwierdził, że chce stąd jak najszybciej wyjść.
- Rozumiem - odpowiedział tylko, kiedy został poinformowany, że chodzi o narkotyki, ale jego spokój został zachwiany już chwilę później.
Spojrzał ostro na Raizę, kiedy ten rzucił swój kolejny głupi tekst i tym razem nie udało mu się ukryć pod maską kamiennego spokoju swojego zirytowania. Nie chciał, żeby nazywano go Nożownikiem. Bycie Nożownikiem pozbawiło go jakichkolwiek granic, pozbawiło żony i wpędziło do piekła na ziemi. Miał pełne prawo nie chcieć być nazywanym w ten sposób, choć doskonale wiedział, że jeśli chce żyć, musi znów zasłużyć na ten tytuł. Nikt nie zabraniał mu jednak mieć nadziei na cud, który pozwoli mu zmienić przeznaczenie. Ponadto miał dziwne przeczucie, że ten kretyn mógłby rzeczywiście wyciągnąć telefon i zrobić zdjęcie.
W ostatniej chwili powstrzymał się od powiedzenia czegoś zbędnego, ponownie przywołał na twarz spokojną maskę, po chwili uśmiechnął się uprzejmie, przykucnął przed krzesłem i spojrzał z dołu na nieszczęśnika.
Nikt nigdy nie powiedział, że agresja i wrzaski są bardziej przerażające od urzędowej uprzejmości. Maurize nauczył się tego w ciągu lat pracy, a potem przekonał się o tym na własnej skórze. Przekrzywił delikatnie głowę. Cóż, może i Raizie nie wychodziło groźne spoglądanie, ale na dnie zimnego spojrzenia byłego Nożownika czaiło się coś na tyle niebezpiecznego, że diler jawnie okazał swoje rosnące zaniepokojenie.
- Bez nerwów, przecież ja chcę tylko porozmawiać - oświadczył spokojnie, nie przestając się uśmiechać. - Wie pan, właściwie nigdy nie byłem dobry z księgowości, ale jestem pewien, że pan na pewno może mi pomóc w tej konkretnej kwestii. Ile to pieniędzy stracił pan Capello na tej kokainie? - kiedy mężczyzna nie wydusił z siebie żadnej odpowiedzi, Maurize sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyciągnął z niej niepozorny scyzoryk. Cóż. Stare przyzwyczajenia. Rozłożył nożyk i niemalże z z wystudiowaną delikatnością przyłożył go do jednego z palców dilera. - Dziesięć tysięcy? - Ostrze przesunęło się po palcu i zatrzymało tuż przy jego nasadzie. - Dwadzieścia? - Maurize nacisnął mocniej. Z podrażnionej skóry wypłynęła odrobina krwi.
Po kilkunastu minutach prowadzenia tej spokojnej rozmowy i pozbawieniu mężczyzny małego palca - oszukiwanie mafii nigdy nie uchodziło na sucho, diler powinien cieszyć się, że w ogóle dostał szansę na przeżycie - doprowadził delikwenta do stanu, w którym ten na przemian błagał, płakał, obiecywał i wyklinał. Cóż. Chyba nie wyszedł z formy aż tak bardzo.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyWto Lip 09, 2013 9:54 pm

Corrado Raiza Adelardi

Szczerze powiedziawszy nie był jakimś wielkim fanem przemocy. Oczywiście, było to coś w zabijaniu ludzi, coś co sprawiało, że czuł się jak zwycięzca... Ale jako snajper czuł się bardziej tak, jakby grał w strzelaninę na PSP niż rzeczywiście zabierał czyjeś życie. Za każdym razem kiedy zabijał kogoś z odległości cichy głosik w jego głowie mówił : "ha! trafiłem!". Żadna ofiara nie błagała go o litość przed śmiercią. Ba! Żadna nie wiedziała, że za kilka sekund umrze, a jej mózg będzie rozbryzgany na chodniku albo ścianie.
Adelardi ze spokojem przeszedł przez salę i usiadł po turecku pod ścianą. Właściwie, równie dobrze mógłby założyć słuchawki na uszy i zacząć czytać e-booka na swoim telefonie. Co prawda małe to to i nieporęczne, ale Raiza nie miałby teraz niczego przeciwko małemu rozpraszającemu...
Praca to praca i Corrado przez całe czterdzieści siedem minut (tak, włączył stoper) obserwował uważnie Maurize. Zmiany w jego mimice. Sposób w jaki się poruszał - jego napięte mięśnie, zaciśnięta szczęka. Raiza miał wrażenie, że Nożownik nie wytrzyma dużo dłużej w sali przesłuchań jednocześnie zachowując spokój. Oczywiście, że czytał akta. Wiedział dlaczego Świr został Świrem. Miał świadomość jego problemów z utrzymywaniem agresji w ryzach.
- Na dzisiaj już chyba koniec - powiedział, podnosząc się z ziemi i robiąc kilka ćwiczeń rozciągających od niechcenia. - Chodź. Zbieramy się. Zostaw tego durnia, niech siedzi, ktoś kiedyś po niego przyjdzie.
Corrado nie oglądając się za siebie ruszył tą samą drogą, z której przyszedł. Zastanawiał się ile czasu zajmie Maurize powrót do poprzedniego stanu - w stu procentach zrównoważonego i spokojnego.
- Masz ochotę na obiad? - Zagadał w połowie drogi. - Już prawie pora na obiad. I zdecydowanie zgłodniałem od tej pracy. Nie było cię całkiem długo i pewnie nie wiesz, ale otworzyli naprawdę świetną knajpę z makaronami. Oczywiście jeśli jesteś fanem makaronów. Jeśli wolisz pizzę to nie szkodzi, znam dobre pizzerie...
Raiza nie wspomniał o tym, że będzie musiał złożyć raport o poczynaniach Maurize donowi, ale miał dziwne wrażenie, że były Egzekutor i tak zdaje sobie z tego sprawę.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyWto Lip 09, 2013 10:25 pm

Maurize Capello

Im więcej czasu spędzał w tej przeklętej piwnicy, tym trudniej mu było zachować zimną krew. Od zawsze zabijanie i krzywdzenie innych ludzi wzbudzało w nim pewien rodzaj ekscytacji, oczekiwania i niezdrowego poczucia wyższości nad drugim człowiekiem. Właściwie kiedy odbierał komuś życie, czuł się trochę jak istota wyższa, która może szafować życiem i śmiercią tak, jak jej się to podoba. Zdawał sobie sprawę z tego, że takie podejście nie jest zbyt normalne, a już na pewno nie zostałoby zaakceptowane przez społeczeństwo, ale nigdy się tym nie martwił. Wiedział, że zabijanie wyzwala w ludziach dziwne instynkty. Poza tym nie istniał ani jeden Egzekutor, który był w pełni zdrowy psychicznie. Tacy ludzie nigdy nie byli "normalni".
Po tak długiej przerwie zachowanie spokoju sprawiało mu pewne trudności, a oliwy do ognia dolewał tylko fakt, że niemożność pozbycia się tego dilera jak najszybciej zmuszała go pozostawania w tym przeraźliwie białym pomieszczeniu. Coraz więcej trudności sprawiało mu kontrolowanie swoich myśli i nie dopuszczanie wspomnień do głosu. Przez krótką chwilę zagapił się na plamę krwi brudzącą do tej pory perfekcyjnie białe kafelki. Wziął głęboki oddech. Jeśli nie chciał stracić nad sobą panowania, musiał stąd jak najszybciej wyjść.
Wstał bez słowa kiedy Raiza stwierdził wreszcie, że już wystarczy. Ruszył za nim niemalże z entuzjazmem. Kiedy tę obrzydliwą biel zastąpiła szarość betonowych ścian poczuł się o niebo lepiej, ale jakiś złośliwy głos z tyłu głowy podpowiadał mu, że i tak nie zaśnie dzisiaj spokojnie.
Miał cichą nadzieję, że może szczyl pozwoli mu bić się z własnymi myślami w ciszy i spokoju, ale najwidoczniej milczenie byłoby dla niego zbyt wielkim poświęceniem.
- Nie jestem głodny - uciął, wymuszenie spokojnym tonem, ale drugi mafiozo zdawał się go w ogóle nie usłyszeć. Jakby nie mógł po prostu przyjąć tego do wiadomości i pójść zająć się sporządzeniem raportu, czy osobiście zdać relację z pierwszego sprawdzianu byłego Egzekutora - bo Capello doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że don dowie się o przebiegu tego wydarzenia jako pierwszy.
- Muszę iść z tobą? - nie udało mu się nie skrzywić. Nie lubił jeść niczego, czego sam nie zrobił. - Nie rzucę się na przypadkowego przychodnia jeśli o tym mowa, panuję nad sobą o niebo lepiej niż... kiedyś. Wolę więc wrócić do domu - no cóż. Zdawał się wracać do siebie bardzo szybko, ale ewidentnie wciąż był niespokojny.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyCzw Lip 11, 2013 12:00 am

Corrado Raiza Adelardi

Zatrzymał się tuż przy swoim skuterze - chwała niebiosom, nikt go nie ukradł w czasie ich godzinnej nieobecności - i spojrzał uważnie na Nożownika. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po mężczyźnie od czubka głowy, aż do butów. Raiza przez kilka długich sekund analizował jego mimikę, jego postawę, jego ruchy. Oczywiście, że pracując w takim, a nie innym zawodzie nauczył się wielu ciekawych, psychologicznych rzeczy. Po za tym odczytywanie gestów drugiego człowieka potrafiło nie raz, nie dwa uratować skórę.
W końcu Raiza uśmiechnął się spokojnie.
- Wolisz szybką jazdę do domu, czy relaksującą? - Zapytał, sięgając po oba kaski. Jak poprzednio, jeden podał Ponurakowi.
W sumie jeszcze nie wiedział, co dokładnie myśli o Maurize. Wydawał się... Normalny. Oczywiście, miał problemy z kontrolowaniem gniewu i utrzymywaniem się w ryzach, ale dawał radę. Raiza, mimo, że sprawiał wrażenie niezainteresowanego, cały czas obserwował jego reakcje. W tej chwili już nawet instynktownie wyczuwał, że lepiej Capello nie prowokować. Niby nie powinien zrobić nikomu krzywdy bez wyraźnego rozkazu z góry, ale Adelardi wolał nie igrać z ogniem. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
Kiedy usłyszał sarkastyczną odpowiedź Nożownika, uśmiechnął się bardzo złośliwie.
- Pozwól więc, że zaprezentuje ci pełnie możliwości tego maleństwa! - Powiedział bardzo pewny siebie. Jego skuterek może i wyglądał niewinnie i w niektórych kręgach uchodził nawet za lamerski, ale Raiza go ubóstwiał. I trochę podrasował. Oczywiście maszyna nie nadawała się do sportowych wyścigów, ale jak na skuterek popierdzielała całkiem szybko.
- Ah - mruknął, przypomniawszy sobie, kiedy już siedział na skuterku. Przekręcił głowę by kątem oka spojrzeć na Maurize. - Nie krępuj się i trzymaj się mocno. To byłby problem gdybym musiał zeskrobywać się z asfaltu. Po za tym jak ja bym się z tego wytłumaczył donowi? Zresztą nie ważne. Postaraj się nie zlecieć.
Zaraz po tym zdaniu Raiza odpalił skuterek. I tym razem droga przez miasto była naprawdę szaloną podróżą. Corrado skręcał gwałtownie, nie zwalniał na zakrętach i nie stosował się do prawie żadnych przepisów ruchu drogowego. Przejeżdżał wszelkiego rodzaju skrótami i ciasnymi uliczkami, raz nawet po niskich i długich schodach, aż w końcu dotarł do swojego celu.
Piekarni.
- Masz coś przeciwko bagietce?
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyCzw Lip 11, 2013 12:23 am

Maurize Capello

Gdyby Maurize usłyszał, że Raiza uważa go za normalnego, pewnie odpowiedziałby że to pewnie dlatego, że jest całkiem normalny. Na tyle normalny, na ile normalnym może być były Egzekutor.
Mafiozo może i dostał drugą szansę, ale jedna rzecz nie dawała mu nigdy spokoju: nie był w stanie zrozumieć po co don kazał go najpierw doprowadzić na skraj obłędu i potem naprostować, zamiast od razu nauczyć go odpowiedniej lekcji. Chociaż, właściwie, to chyba miało sens. Maurize tak bardzo bał się wrócić do miejsca, z którego niedawno go wypuszczono, że było to chyba w stanie powstrzymać go od każdego, najmniejszego nawet nieposłuszeństwa.
Brązowowłosy uśmiechnął się kpiąco w duchu. Dać się tak stłamsić... Jeszcze pięć lat temu pewnie mogłoby to urazić jego dumę.
Z rozmyślań wyrwał go głos Raizy. Capello zerknął na niego, a kiedy zrozumiał o co został zapytany, uśmiechnął się pobłażliwie.
- Szybko? Tym? - cóż. Najwyraźniej drugi mafiozo zamierzał podjąć grę. Jak okazało się kilkadziesiąt sekund później, szczyl udowodnił koledze po fachu, że małe wcale nie znaczy złe.
Capello nigdy wcześniej nie pomyślałby, że coś o tak malutkim silniku może aż tak szybko poruszać się po wąskich, włoskich uliczkach (nie wpadłby również na to, że niektóre przepisy można złamać na aż tyle sposobów, ale to była zupełnie inna bajka). Nie był wystraszony, ale nie mógł powiedzieć, że czuł się w pełni komfortowo. Po pierwsze wcale nie odpowiadał mu fakt, że musiał wręcz nachalnie obejmować kierowcę, a po drugie ten mały jeep naprawdę, naprawdę przemknął mu jakieś dziesięć centymetrów od ramienia.
Właściwie,kiedy wreszcie się zatrzymali, Maurize poczuł coś na kształt ulgi. A potem spojrzał na szyld znajdującej się przed nim piekarni. W duchu westchnął ciężko.
- Tak, mam - mruknął spokojnie, ale kiedy Raiza wszedł do piekarni, poszedł za nim.
Omiótł wzrokiem półki i po chwili zastanowienia w końcu kupił kilka bułek. Dla wszystkich klientów musiał wyglądać zupełnie normalnie, ale wprawny obserwator był w stanie zauważyć moment zawahania zanim sięgnął po portfel, niezbyt pewne spojrzenie, a potem subtelny ruch szyi, kiedy Maurize lekko pokręcił głową. Lęk lękiem, ale musiał coś jeść, a z pewnością nie zamierzał sam robić pieczywa. No bez przesady.
- I, nie, nie chcę bagietki - mruknął, kiedy niezrażony szczyl znów zamierzał go poczęstować.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyNie Lip 28, 2013 10:38 pm

Corrado Raiza Adelardi

Ani na moment nie spuszczał swojego podopiecznego z oczu. Jeszcze nie był w stanie wystawić pełnej opinii na jego temat, jeszcze nie wyrobił sobie zdania o niesławnym Nożowniku, ale ten stan rzeczy miał się zmienić w przeciągu najbliższych dni. Tymczasem Raiza uczył się coraz więcej o Maurize.
Nie umknęło mu, oczywiście, jego niecodzienne zachowanie. Adelardi słyszał jedynie plotki i przestrogi o tym, co działo się z ludźmi w rodzinnym więzieniu. Miał też świadomość, że jeśli ktoś raz tam wejdzie, nigdy już nie wróci. Osoba, która będzie przy odrobinie szczęścia opuszczała te przerażające mury, będzie już zupełnie innym człowiekiem. Inni członkowie mafii, ci postawieni niżej od Raizy, zawsze mówili, że z więzienia nie wychodzą ludzie, lecz zabójcze marionetki należące w pełni do Dona. Corrado, biorąc za przykład Maurize, nie mógł do końca powiedzieć czy mieli rację, czy nie.
Capello z pewnością stracił w więzieniu część swojego człowieczeństwa. Raiza musiał się tylko dowiedzieć jak duża była ta część.
- Twoja strata - odpowiedział, pogodnie, wszystkie swoje myśli zatrzymując dla siebie. Nigdy nie próbował dowiedzieć się jakie dokładnie metody stosują więzienni strażnicy i szczerze powiedziawszy nadal nie miał na to ochoty, ale Maurize zawahał się przed tym, jak sięgnął po bułki. Raiza przez moment nie chciał się zagłębiać w ten jeden gest, ale na tym właśnie polegała jego praca.
Postanowił na razie niczego nie zakładać z góry. Potrzebował potwierdzenia, lepszego dowodu na to, by stwierdzić czy Ponurak ma problemy z "jedzeniem". Bo jak inaczej to nazwać? Z kupowaniem jedzenia? Adelardi westchnął w duchu i zapłacił za swoją bagietkę - tym razem nie czosnkową, zwykłą, na kanapki.
- Pójdziemy jeszcze do spożywczego - powiedział po wyjściu z piekarni. Niemal od razu chwycił Świra pod rękę, znów uważając by nie zajść go od tyłu, a potem zaciągnął go do sklepu.
Jeden koszyk wziął dla siebie, drugi dla Ponuraka. Nie krepował się z wrzucaniem produktów do koszyka Maurize, ale jednocześnie cały czas dyskretnie obserwował. Pozwolił też, by mężczyzna sam brał to, na co miał ochotę.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyNie Lip 28, 2013 11:16 pm

Maurize Capello

Gdyby miał szansę usłyszeć myśli drugiego Egzekutora, na pewno by się pogardliwie uśmiechnął. Plotki nawet nie ocierały się o prawdę dotyczącą prywatnego, mafijnego więzienia. To nie było tak, że ludzie, którzy tam trafiali tracili część swojego człowieczeństwa.
Ich światopogląd, charakter, zasady - wszystko co sprawiało, że byli samodzielnie funkcjonującymi jednostkami było rozbijane w drobny mak. A potem kształtowane od nowa, dokładnie według woli i gustu donów. I jeśli ktoś był na tyle cenny by pozwolić mu żyć i wytrzymał taki proces, wracał na wolność jako ktoś zupełnie inny. To, że Maurize okazał się na tyle wytrzymały psychicznie, że pomimo pięciu lat tego piekła, wciąż był w stanie w jakimś stopniu myśleć samodzielnie, było wręcz fenomenem, o którym jednak były Nożownik bał się mówić głośno.
Sprawiał wrażenie kompletnie spokojnego i zatopionego w swoich myślach, ale kiedy tylko Raiza bez ostrzeżenia chwycił go za rękę, Maurize odruchowo napiął mięśnie i wręcz mechanicznie przeniósł ciężar ciała na jedną stopę, tak by móc się bronić - gdyby Raiza zaszedł go od tyłu, z pewnością właśnie zostałby znokautowany; cóż, bycie Egzekutorem uczyło reakcji. Aż tak asekuracyjne zachowanie było jednak trochę nietypowe. Chyba były Nożownik już zupełnie podświadomie nie tylko się bronił, ale wręcz nie wiadomo dlaczego, zdawał się oczekiwać ataku, bólu - ciężko było powiedzieć.
Najwyraźniej spokój nie był mu dzisiaj pisany. Kiedy weszli do supermarketu Capello skrzywił się w duchu. Cholera jasna, znowu zakupy. W miejscu, którego były Nożownik nigdy nie odwiedzał, więc nie mógł być go w pełni pewien. Stopień zaniepokojenia wzrósł w momencie, w którym Raiza zaczął wrzucać do jego koszyka różne produkty. To było cholernie podejrzane, że drugi Egzekutor sam z siebie wybierał mu jedzenie. Właściwie to zupełnie podświadomie Maurize zaczął notować w pamięci, które pudełka wybrał szczyl i które należało tym samym wyrzucić.
- Ale ja nie lubię wafli ryżowych. Poza tym, jestem dużym chłopcem, potrafię wybierać sam - zaprotestował pozornie spokojnie i odstawił wafle na półkę, ale na tym jego bunt się skończył. Ewidentnie nie podobał mu się fakt, że ktoś robi zakupy za niego, ale najwyraźniej jeszcze mniej podobała mu się myśl o jakimś większym proteście.
W dodatku wybierał potrzebne mu rzeczy równie niepewnie jak w piekarni - zanim wreszcie zdecydował się na opakowanie białego sera minęła dobra minuta.
Odezwał się ponownie dopiero przy kasie, kiedy Raiza wybierał papierosy.
- Raka dostaniesz - mruknął, właściwie bez konkretnego powodu.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptySro Lip 31, 2013 10:14 pm

Corrado Raiza Adelardi

Westchnął ciężko w duchu.
Jego mentalna lista dotycząca Świrniętego Ponuraka robiła się coraz dłuższa i dłuższa. Na samym jej szczycie Raiza zanotował wyimmaginowanym, ładnym pismem "problemy z gniewem". Nie było to coś, co snajper zaobserwował sam z siebie. Jedynie słyszał, że Maurize właśnie z tego słynął. Dlatego był tak niebezpiecznym, niepoczytalnym wręcz Egzekutorem i dlatego skończył w rodzinnym więzieniu. Zbyt dobry w tym co robił, by ot tak pozwolić mu zginąć, a jednocześnie zbyt nieokrzesany i nieposłuszny, by pozwolić mu żyć pomiędzy ludźmi.
Obok "problemów z gniewem" widniał więc znak zapytania. Zaraz poniżej na liście, innym pismem, drobniejszym, Raiza zapisał w swoim umyśle, że Nożownik nielubi białych pomieszczeń, co prawdopodobnie wiąże się z traumą powięzienną. Corrado odnotował również napięcie w mięśniach Maurize. Chłodny profesjonalizm, z którym przekonywał kupca do spłaty pieniędzy, a jednocześnie coś, czego Adelardi jeszcze nie potrafił nazwać dokładnie, a co sprawiało, że Nożownik niemal cały czas był na krawędzi. Raiza nie wiedział na krawędzi czego dokładnie, znajduje się Maurize i gdyby to od niego zależało, wolałby się nie dowiadywać, ale niestety, po raz kolejny jego obowiązki nie zgadzały się z jego zachciankami.
Wracając jednak do listy, Raiza westchnął, notując w głowie duże, czerwone - "nie ufa jedzeniu". Adelardi nie miał pojęcia jak inaczej powinien to zapisać, ale wiedział, że powinien chociaż spróbować pomóc Ponurakowi z tym problemem. Kiedyś. W przyszłości, jeśli były Nożownik w ogóle będzie się do czegoś nadawał.
Kolejny punkt na liście Raiza dodał przy waflach ryżowych. Szczerze to nie spodziewał się czegoś podobnego po Ponuraku. Myślał raczej, że mężczyzna stanowczo będzie wyjmował produkty z koszyka, albo w jakiś znaczący, werbalny albo niewerbalny sposób, da mu do zrozumienia, że sobie takiej samowolki nie życzy. A tu proszę. "Boi się być nieposłuszny" było kolejnym myślnikiem na mentalnej liście. I gdyby Raiza nie był sobą, a kimś znacznie bardziej złym i podłym, na pewno wykorzystałby stan Maurize do swoich własnych celów.
- Na coś trzeba umrzeć - odpowiedział, nadal w tym samym tonie co zawsze. Właściwie, cieszył się, że Capello powiedział coś sam z siebie. Co z tego, że wyszło trochę niezręcznie i dziwacznie. Ważne, że stawiali jakieś pierwsze, niepewne kroki.
- W każdym razie - zaczął, chcąc podtrzymać rozmowę. - Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym rozejrzeć się po twoim mieszkaniu i upewnić się, że wszystko jest tak, jak być powinno.
Oczywiście, że Świr nie mógł mieć nic przeciwko. Co prawda Rodzina wcale nie chciała kontrolować go tak bardzo, ale jednocześnie dała Raizie wolną rękę. Corrado miał nadzieję natomiast, że wgląd w mieszkanie Maurize da mu lepszy, szerszy obraz na Ponuraka.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptySro Lip 31, 2013 11:00 pm

Maurize Capello

- No trzeba, ale lepiej umrzeć z niewybielanymi zębami - odparł, równie niezręcznie jak wcześniej. Ewidentnie nie do końca jeszcze radził sobie z prowadzeniem rozmów.
Po wyjściu ze sklepu spojrzał na Raizę i usłyszawszy pytanie, westchnął ciężko.
- Nawet jak ci powiem, że nie, to i tak przyjdziesz - stwierdził, poniekąd wyrażając zgodę na wizytę. - Tylko mi nigdzie nie upchnij żadnych bagietek. - dodał po chwili.
W duchy wywrócił oczyma. Nie chciał żadnych gości, a już zwłaszcza takich, ale jakie właściwie miał wyjście? Nie mógł, ani nawet nie chciał sprzeciwiać się komuś wysłanemu przez dona.Ale nawet już pomijając fakt, że Capello nie miał prawa powiedzieć "nie" to przypuszczał, że nie miałoby to sensu. Raiza łaziłby za nim i dręczył go tak długo, aż były egzekutor wręczyłby mu klucze do drzwi wejściowych i pozwolił się nawet wprowadzić.
Młodszy Egzekutor znów zaczął gadać, ale na szczęście już po chwili obaj wsiedli na nieszczęsny skuter i pojechali (wstyd było się przyznać, ale kiedy Raiza przemknął przez skrzyżowanie na czerwonym świetle Maurize aż poprosił Boga o wsparcie) w stronę domu Nożownika.
Okazało się, że brązowowłosy zamieszkiwał stanowczo zbyt duży dla jednej osoby apartament znajdujący się w jednym z budynków stojących na stosunkowo nowym, dosyć drogim osiedlu. Cóż. Pamiątka z czasów, kiedy jeszcze był Egzekutorem, zwrócona mu dzięki dobrej woli dona.
Maurize otworzył drzwi i odwiesił kluczyk na mały, przybity do ściany wieszaczek. Ściągnął buty, odwiesił marynarkę na wieszak i bez słowa wskazał Raizie drogę do, jak się okazało, jasnego przestronnego salonu. Pomieszczenie zostało urządzone elegancko, ze smakiem. Utrzymane było w odcieniach czerni i bieli - czarne panele, jasna kanapa i dwa fotele, nowoczesny, przeszklony stolik do kawy, duży płaski telewizor, czarny, wąski regał - ale stało też tutaj kilka dopasowanych, lecz ewidentnie kobiecych drobiazgów. Kuchnia również nosiła ślady kobiecej ręki; na drogich meblach z jasnego drewna ktoś nakleił drobne, bladożółte kwiatuszki, na lodówce co prawda nie było zdjęć, ale wisiały na niej magnesy w kształcie różnych znanych budowli, a na suszarce stały ozdobione fantazyjnymi szlaczkami talerze.
Mężczyźni nie dbali o takie szczegóły, ale w całym domu ewidentnie nie mieszkał nikt poza Maurizem. Rzeczony mieszkaniec zresztą właśnie chował zakupy do lodówki.
- Chesz wody, herbaty, czegoś takiego? - spytał w końcu, jednocześnie stając na palcach i sięgając do stojącego na wyższej półce radia. Włączył pierwszą lepszą stację, ściszył urządzenie tak, by nie przeszkadzało w rozmowie i spojrzał wyczekująco na Raizę.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyNie Sie 04, 2013 5:20 pm

Corrado Raiza Adelardi

Zastanawiał się, czy Don dokładnie przemyślał sprawę oddawania Nożowinikowi jego starego domu. Z jednej strony, czemu nie? To oszczędzało Rodzinie problemu - który tak na dobrą sprawę, wcale nie był problemem, więc to słaba wymówka, wyjątkowo słaba - z szukaniem mieszkania dla byłego Egzekutora. Z drugiej, przebywanie w domu pełnym pamiątek po starym życiu nie mogło wyjść Maurize na dobre. Raiza widział zbyt wiele podobnych przypadków, a o jeszcze większej ilości czytał w książkach. Był też na kilku otwartych wykładach z psychologii tu i tam, korzystając z czasu wolnego między jednym zleceniem, a drugim.
Im więcej Corrado myślał o tym domu, prawie willi, prawie, tym bardziej zastanawiał się, jakie ma ono znaczenie. Czy faktycznie Don chciał oddać Maurize jego własność? Bardziej prawdopodobna była jednak chęć dręczenia mężczyzny przeszłością. Raiza nie miał oczywiście w tej kwestii nic do gadania. Może kiedyś, jeśli uda mu się dojść z Maurize do porozumienia, przekona go do zmiany wystroju wnętrz. Do oderwania się od myśli o utracie jego prawdziwej rodziny...
Ughr. Adelardi westchnął rozeźlony w duchu. Nic dziwnego, że facet ma poorane we łbie, skoro każą mu przebywać w takich warunkach, a nie innych.
- Skoro proponujesz - odpowiedział na pytanie Nożownika, ani na chwilę nie wypadając ze swojej roli.
Po kilku chwilach siedział już w salonie gościnnym, na wygodnej kanapie i ogarniał wzrokiem całe pomieszczenie. Zdecydowanie wykończone kobiecą ręką, żaden mężczyzna nie wybiera takich szczegółów. No, nie licząc pedantów i dekoratorów wnętrz. Ale Corrado raczej nie wierzył, że Maurize po pobycie w więzieniu magicznie zmienił się w fashionistę. Za cholerę.
- Więc - mruknął, podczas gdy jego herbata studziła się powoli. - Masz jakieś plany na jutrzejszy dzień?
Raiza nigdy nie był fanem krępującej ciszy więc z ulgą przyjął możliwość zapełnienia jej swoim gadulstwem.
- Sądzę, że skoro mam spędzać z tobą całe dnie przez nieokreśloną ilość czasu w przyszłości, to równie dobrze, możemy jakoś lepiej się poznać. Nie musimy od razu stawać się przyjaciółmi lojalnymi do ostatniej kropli krwi, oczywiście, ale byłoby o wiele lepiej, gdybyśmy współpracowali ze sobą z własnej woli. Oboje.
Corrado nie wiedział nawet czy jego plan zadziała, ale postanowił rzucić karty na stół.
- Chcę wiedzieć, jakie są twoje limity. Chcę wiedzieć gdzie jest linia, po to, by jej przypadkowo nie przekroczyć.
I nagle z roztargnionego chłopaka Corrado przemienił się w Egzekutora. Jego spojrzenie jasno mówiło, że jest w tej chwili stu procentowo poważny, że wymaga satysfakcjonującej odpowiedzi.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyNie Sie 04, 2013 5:49 pm

Maurize Capello

Maurize, tak naprawdę, starał się nie zastanawiać nad tym, dlaczedo don postanowił ulokować go w starym mieszkaniu, w którym przez pięć lat nikt nie zmienił nawet najmniejszego szczegółu. Ba, nie tylko nie zmienił, ale zadawał się wręcz z premedytacją zachować każdy jeden szczegół mieszkania dokładnie takim jakie było pięć lat temu. Kiedy Capello otworzył szafę i obok swoich starych garniturów dostrzegł kilka sukienek poczuł się tak, jakby ktoś z calej siły uderzył go pięścią w brzuch.
Z jednej strony chciał się pozbyć tego wszystikego, bo czuł się najzwyczajniej w świecie źle, nękały go wspomnienia, poczucie winy, a gdzieś na dni świadomości wciąż odzywała się chęć zabicia gnoja, który krzywdził Elisę. Z drugiej jednak kiedy usiłował zabrać z półek ozdoby, wymienić zastawę czy oddać komuś liczne damskie fatałaszki, w jego sercu rodził się ostry sprzeciw, niechęć rozstania się z ostatnimi pamiątkami po żonie i ostatecznie Maurize odkładał wszystko na swoje miejsce. Sumując, przebywanie w tym miejscu nie pozwalało mu wrócić do pełnej równowagi psychicznej, sprawiało że nigdy nie czuł się bezpiecznie, wywoływało niepewność i co chwilę przypominało konsekwencje wynikające z buntu wobec dona.
Okrutne, ale skuteczne postępowanie.
Brązowowłosy wyrwał się ze swoich rozmyślań kiedy Raiza poprosił o herbatę. Bez słowa zagotował wodę, zalał dwie miętowe saszetki i zaprosił gościa do salonu. Usiadł na fotelu znajdującym się naprzeciw młodszego mężczyzny.
- Jutro? Jutro od siódmej do trzynastej jestem w biurze. Don nie wyznaczył mi żadnych innych zadań, więc nie robię niczego konkretnego - odpowiedział spokojnie. - I, cóż. Dogadać się z tobą i tak muszę - podsumował wywód Raizy o poznawaniu siebie nawzajem. Mówił prawdę; w chwili obecnej nie miał nawet prawa do podejmowania samodzielnych decyzji. Don kazał mu przebywać z Raizą i nauczyć się z nim pracować, więc Maurize zamierzał to zrobić. - więc skoro można, to rzeczywiście lepiej poznać się trochę bliżej. Będzie wygodniej.
Kiedy młodszy Egzekutor zadał ostatnie pytanie, Maurize momentalnie się spiął. Rzucił mu chłodne, ale jednak nie do końca pewne spojrzenie. Właściwie to nie wiedział co odpowiedzieć. Wydawało mu się, że są rzeczy, których sobie nie życzy. Ale doskonale wiedział też, że don żąda od niego wręcz służalczego, bezmyślnego posłuszeństwa. Jeśli kazałby Nożownikowi zrobić coś tak absurdalnego jak podcięcie sobie żył, Capello pewnie i tak musiał być gotów wykonać polecenie. Nie mógł mieć żadnych granic. Niczego, czego nie zrobi. Musiał nawet umieć wyłączyć swój instynkt samozachowawczy. A teraz Maurize nie był w stanie powiedzieć, czy Raiza rzeczywiście chce poznać odpowiedż na swoje pytanie, czy robi jakiś chory test, którego wyniki przekaże później donowi. Wolał nie ryzykować. Capello odetchnął i spojrzał na Raizę już spokojniej.
- Taa, mam. Nie pal w moim mieszkaniu - odpowiedział w końcu, starając się zbyć pytanie.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyPon Sie 19, 2013 9:10 pm

Kontynuacja maurysia
W myślach Raiza już układał plan na jutrzejszy dzień. Oczywiście, że nie zamierzał pilnować byłego Nożownika na każdym kroku, ale w jego głowie pojawiła się idea iż niezwykle interesujące byłoby obserwowanie Maurize podczas jego śniadania. Albo lepiej – zrobienia mu tego śniadania. Adelardi widział w tym także okazje na wciśnięcie Nożownikowi bagietki czosnkowej. Potem odwiezie go do pracy. Potem, o trzynastej zabierze na obiad i dalej… Capello zapewne będzie musiał wykonać kolejne zadanie od donna, a jeśli nie, cóż. Corrado zaproponował przecież, że mogą spróbować się lepiej poznać, prawda? Może powinien zaprosić Maurize do swojego domu?
Raiza szybko porzucił ten pomysł. Jego mieszkanie było jego sanktuarium, uważnie i ostrożnie wybranym, położonym w miejscu idealnym dla snajpera. Podanie jego lokalizacji Świrniętemu Ponurakowi jak na razie nie wchodziło w grę.
Tekst o nie paleniu w mieszkaniu jedynie zirytował Raizę. Oczywiście w bardzo minimalnym stopniu, ale jednak, zgrzyt nastąpił. Adelardi nie lubił, kiedy ludzie unikali odpowiedzi na jego pytania.
– Nie o tym mówiłem, ale do tej rozmowy możemy wrócić później – powiedział po chwili ciszy. Jeszcze będzie czas by grzebać głębiej w psychice Maurize. – Skoro mowa jutrzejszym dniu, zabiorę cię zaraz po pracy na obiad. Znam dobrą restaurację z domową kuchnią, jestem pewien, że ci zasmakuje. Dają tam naprawdę wyśmienite makarony, umrzeć nie zaznawszy tego smaku to wielka strata. W każdym razie, po obiedzie będę miał dla ciebie prawdopodobnie robotę do wykonania. To nie jest pewne, ale przygotuj się na taką ewentualność. Wieczorem kolacja i zostawię cię na noc pod opieką ochroniarzy. Masz jakieś obiekcje?
Raiza z pełną premedytacją formułował swoją wypowiedź tak, by Maurize mógł sprzeciwić się jego słowom tylko w wyraźny, chcąc nie chcąc, stanowczy sposób. Wszystko po to, by sprawdzić, czy mężczyzna rzeczywiście będzie taki uległy.

Maurize Capello
Skrzywił się w duchu. Egzekutor chyba specjalnie zaczynał zachowywać się tak, żeby sprowokować starszego kolegę po fachu do jakiejś bardziej konkretnej odpowiedzi. Ba, wydawało się wręcz irytować go, że Maurize mów dosyć wymijająco i mało bezpośrednio. Capello mocno irytowało to, że gówniarz już zdążył zauważyć jego pewne słabości – jak chociażby problemy z jedzeniem, a przynajmniej brązowowłosemu wydawało się, że gdyby drugi Egzekutor się nie zorientował, nie naciskał by aż tak bardzo na wyjście - ale nie mógł przynajmniej powiedzieć, że jego chwilowy zwierzchnik jest totalnym debilem. Myślał całkiem logicznie. Szkoda tylko, że Maurize nie bardzo wiedział co powinien z tym fantem zrobić. Z jednej strony odmówienie nie byłoby niczym złym, propozycja nie dotyczyła żadnego ważnego spotkania, tylko zwykłego obiadu. Z drugiej zaś doskonale wiedział, że w ten sposób jawnie przyzna się do swojej słabości, a jeszcze z trzeciej zwyczajnie nie wiedział czy w takiej kwestii wolno mu powiedzieć „nie”.
- Osobiście to jadam jeszcze w biurze – zaczął ostrożnie , dokładnie ważąc słowa – ale iść mogę, choćby jako marne towarzystwo. Bardziej mnie interesuje ewentualna robota. Masz już jakieś konkretne informacje, czy zostanę postawiony przed faktem dokonanym, jak dziś? – Capello szybko zmienił temat na ten nieco wygodniejszy.
Cóż. Łatwiej było mówić o pracy i chlebie powszednim jakim było dla Nożownika zabijanie, niż przyznawać się do swoich problemów, co mogłoby poskutkować drążeniem tematu, a to z kolei zmuszeniem do opowiedzenia o pewnych metodach stosowanych w tamtym… Miejscu. Capello wcale nie miał ochoty wspominać o tamtych latach. Ale wiedział że gdyby został zapytany, to nie miałby innej możliwości niż powiedzieć.
Raiza
Musiał przyznać, że zagrywka Maurize z unikaniem pytania i odchodzeniem od tematu, była całkiem zgrabnie wyprowadzona. Z tym, że Raiza nie zamierzał dać się zbyć tak łatwo. Już postanowił, że chce obserwować byłego Nożownika podczas jedzenia w miejscu publicznym i dopóki nie dostanie solidnego powodu, nie zrezygnuje. (To co, że za solidny powód Adelardi prawdopodobnie uznałby zwyczajną prośbę mężczyzny…)
– Oj, nie będzie problemu jeśli raz nie zjesz w biurze. Jeśli masz wykupione jakieś obiady, albo cokolwiek tam jesz w tej swojej pracy, zadzwonię i powiem, że zabieram cię na obiad. Jestem pewien, że nikt nie będzie robił problemów – powiedział sympatycznie Raiza. Skądinąd był ciekaw, jak długo Maurize wytrzyma naciski z jego strony. Był ciekaw kiedy Capello wybuchnie, kiedy jego nerwy wreszcie się skończą i powie, albo wykrzyczy swojemu opiekunowi prosto w twarz, że nie ufa jedzeniu przyrządzonemu przez innych.
– Zadaniem nie masz się co przejmować. Najpierw zjemy, zadanie poczeka, jeśli w ogóle jakieś będzie. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, więc po prostu o tym nie myśl. Powiedz mi tylko, jaką ty kuchnię lubisz? Naszą domową? Może lubisz fastfoody albo nie wiem, może kuchnie francuską? Indyjską? Orientalną?
Raiza wiedział, że bardzo skutecznie drąży temat. Przestał w momencie, kiedy dyskomfort Maurize dało się dostrzec gołym okiem.
– Zresztą nieważne. Powiedz mi, to mieszkanie nie jest za duże jak dla jednej osoby?
Kolejne spojrzenie na Maurize i Adelardi wiedział, że ten temat też nie był dobrym wyborem. Czego on się spodziewał po tej rozmowie? Że naprawdę się zaprzyjaźnią? Corrado westchnął w duchu i napił się herbaty.

Maurize Capello
Raiza naciskał. Stanowczo zbyt mocno naciskał na jeden cholerny posiłek. Było zupełnie oczywistym, że zorientował się iż Maurize ma jakiś problem z jedzeniem, możliwie było natomiast, że jeszcze nie wiedział jaki. Capello wcale nie chciał się do niego przyznawać. Właściwie to miał ochotę nakazać drugiemu Egzekutorowi natychmistowe zamknięcie ust, nie drążenie tematu i odwalenie się, ale doskonale wiedział, że nie powinien tego robić. Przez chwilę walczył sam ze sobą, ale w końcu założył włosy za ucho i odezwał się spokojnie.
- Tak szczerze, to ja nie lubię jadać na mieście – przyznał w końcu, jednocześnie starając się, żeby zabrzmiało to jak najnaturalniej. – Nigdy człowiek nie wie ile razy w roku tak naprawdę do kuchni zachodzi sanepid, jak to wszystko wygląda od zaplecza.. Może i jestem przewrażliwiony, ale, rozumiesz, lubię być pewien, że mój talerz jest czysty, a do mojej zupy nikt nie napluł – wybrnął zgrabnie.
Problem wydawał się rozwiązany. Capello grzecznie i spokojnie wyraził swoją niechęć, jednocześnie w ogóle się nie odsłaniając. Wydawał się być nie tylko wytresowany na marionetkę donna, ale także panował nad emocjami i był całkiem inteligentnym człowiekiem. Pierwszy silny zgrzyt pojawił się, kiedy Raiza spytał o mieszkanie. Maurize zmusił się do zachowania spokoju.
- Może i za duże – mruknął. – Po prostu don oddał mi moje własne. Kiedyś mieszkałem tutaj z kobietą – choć Capello robił co mógł, nie był w stanie ukryć tego, że mocniej zacisnął palce na filiżance, a jego ton zmienił się ze spokojnego na wymuszenie obojętny. – Ale teraz jakoś się nie złożyło. Może jak adarzy się okazja, to się przeprowadzę. Nie wiem. Lubię mieć dużo przestrzeni tylko dla siebie.
Żeby jak najszybciej zakończyć nieprzyjemny temat, spytał Raizę o to, jak pozmieniało się miasto przez tych kilka lat, czy on sam ma jakąś rodzinę i czy aby nie chce jeszcze mięty.
Raiza
Okej. Pod koniec ewidentnym stało się to, jaką Maurize objął taktykę. Im więcej były Nożownik będzie mówił, tym Corrado zada mniej niewygodnych pytań. Raiza znał tą taktykę, wielu Egzekutorów zaczynało w jego obecności paplać tylko po to, żeby on sam siedział cicho.
Mimo tego, Adelardi uśmiechnął się lekko i opowiadał zmyślone na poczekaniu historyjki, które brzmiały cholernie prawdziwie. Cóż, Raiza miał talent do bajdurzenia i kłamania w żywe oczy. Po za tym uważał w duchu, że to dobrze, że Maurize zaczął mówić sam z siebie. Nawet jeśli zrobił to tylko po to, by uniknąć niewygodnych tematów to i tak był niewielki krok na przód. Do trudnych rozmów jeszcze kiedyś wrócą, to nie tak, że Raiza kiedykolwiek o nich zapomni.
– Jeśli nie masz nic przeciwko – powiedział, kiedy Capello nie miał już o czym mówić i zaproponował mu kolejną herbatę. – Ale wiesz, apropo tego jadania na mieście. Niby masz racje, nie wiadomo, co się znajdzie na talerzu. Kiedyś krążyła pogłoska, że do sosu czosnkowego w kebabiarni w centrum ktoś się kiedyś spuścił. Sanepid wykrył spermę i zrobiła się niezła awantura. No ale mniejsza o to. Skoro wolisz jadać w domu to przyjdę wcześniej i ugotuję ci coś smacznego. Może nie jestem w tym najlepszy ale mam swoje dania popisowe.
Corrado uśmiechnął się wesoło do Maurize, ale pod jego maską królowało głośne „Ha! Mam cię! Teraz spróbuj się wykręcać.” Adelardi zapytał, co Capello lubi jeść, czy ma coś przeciwko makaronom, albo czy nie wolałby zapiekanki.
– To jesteśmy umówieni – skwitował, kiedy wreszcie wycisnął jakąś konkretną odpowiedź od Maurize.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyPon Sie 19, 2013 9:11 pm

Maurize
Okej, sytuacja zaczyna la wymykać się spod kontroli. Jak właściwie Capello miał wybrnąć z czegoś takiego? No jak? Musiał tańczyć tak jak Raiza mu zagrał, a nie zamierzał przecież przyznać się do właściwych przyczyn swojego sceptycyzmu. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę; będzie jutro pomagał przy gotowaniu, albo zrobi coś, co z pewnością pozwoli mu się wymigać od jedzenia. Na przykład sam przysporzy sobie mdłości.
- Może być. Posiedzimy, ugotujemy coś – nie wiem co wyjdzie z dwóch facetów w kuchni, ale ja właściwie radzę sobie całkiem nieźle – i mam nadzieję, że może wtedy przybliżysz mi zakres moich nowych obowiązków – powiedział, odstawiając na stół pustą filiżankę.
Dodał, że nie znosi owoców morza, a makarony jak najbardziej mu odpowiadają, pożegnał się z Raizą i kiedy ten tylko wyszedł Capello oparł czoło o chłodną framugę drzwi. W co on się do cholery pakował, nawiązywanie relacji z Egzekutorem nie było mu w ogóle potrzebne, musiał tylko z tym człowiekiem pracować…
Następnego dnia czuł się tak zestresowany, że w ogóle nie tknął śniadania. Zrezygnował nawet z porannej kawy, uznał natomiast, że wciśnięcie w siebie na siłę jednej tabletki rozstrajającej żołądek to wcale nie głupi pomysł. Był w stanie znieść towarzyszący mu przez większość dnia nieprzyjemny ból i brak spożywania posiłków, za to czuł się nieco.. bezpieczniej.
Zgodnie z umową, z dość nietęgą miną wyszedł z biura i usiadł na stojącej przed bramą lawce dokładnie o 13:15. Miał nadzieję, że Raiza znow postanowi się spóźnić.
Raiza
Sam nie wiedział, czego się spodziewał. Może tego, że Capello będzie jeszcze chociaż trochę próbował powykręcać się od wspólnego obiadu. Może tego, że po prostu były Nożownik przyzna się do swojej słabości? Ale co Raiza mógłby wtedy zrobić? Powiedzieć, że wszystko w porządku, że rozumie, że mu pomoże? Na takie deklaracje było zdecydowanie za wcześnie. Adelardi nie wiedział jeszcze do końca czy nawet będzie potrafił polubić Maurize. Jak na razie ich współpraca, mimo że przez większość czasu koślawa, nie wydawała się najgorsza.
Raiza zgodził się na makaron, obiecał, że zrobi zakupy i wpadnie po Ponuraka do pracy, a potem wyszedł z mieszkania.
Zaraz po wyjściu od Maurize Raiza wsiadł na swój skuterek. Odjechał kilkanaście kilometrów, znalazł ustronne, ciche miejsce i wykręcił numer do dona. Teoretycznie przynajmniej na początku pilnowania Świra powinien zdawać raporty codziennie.
Następnego dnia Raiza pojawił się w umówionym miejscu o 13:45. Jak zwykle modnie spóźniony, ale przynajmniej z zakupami.
– Nie kupowałem bagietek – oznajmił tonem, jakby ów osiągnięcie było naprawdę niezwykłym i zasługiwało na szacunek. – Pomyślałem, że skoro i tak zjemy razem obiad nie warto zapychać sobie żołądka. Nawet jeśli to byłby bagietki czosnkowe.
Raiza zlustrował spojrzeniem Maurize.
– Marnie wyglądasz – powiedział nieco powątpiewająco. – Myślę, że dzisiaj poprowadzę trochę spokojniej…

Maurize Capello
Brązowowłosy spojrzał na Raizę z dobrze ukrywaną niechęcią. To, że był blady, zmęczony i głodny było tylko i wyłącznie winą tego szczyla. W dodatku to przez niego siedział na ławce przez bite poł godziny. Maurize cudem powstrzymał się od zobienia uwagi na temat punktualności i zostawiania protegowanego samemu sobie.
- Nie wyglądam marnie – oświadczył spokojnie. – Po postu nie jestem w swojej życiowej formie. Nie patrz tak na mnie, nic nie zrobiłem,po prostu od rana mam mdłości. Musiałem wczoraj zjeść coś niezbyt świeżego.
Capello zerknął nieufnie na skuterek. Ewidentnie się wahał: z jednej strony nie chciał zirytować Raizy, z drugiej zaś nie pałał wielką miłością do tego środka komunikacji i nie miał ochoty zwymiotować na ulicę. Jeszcze z trzeciej strony, gdyby nie jechali tym dziadostwem, później dotarliby do domu.
- Jeśli to nie jest potężny problem – zaczął bardzo, bardzo ostrożnie – to ja mógłbym wrócić do domu pieszo. Mniej.. telepie – wydusił w końcu. Widać było jak trudno przechodzi mu przez gardło prośba, która może ewentualnie zmienić plany Raizy. Ewidentnie Nożownik używał naprawdę dużo swojej silnej woli do tego, żeby po prosu stać spokojnie i nie miętolić nerwowo kieszeni.
Raiza
Westchnął teatralnie.
– No tak, tak – wymruczał pod nosem. – Zdecydowanie nie powinieneś jechać skuterkiem w twoim stanie. Nie uważasz, że to ironia? Wiesz, ty, który tak wczoraj narzekał na niepewne bary i restauracje, zatruwa się w swoim domu? A mówiłeś, że lubisz wiedzieć, co wkładasz na własny talerz.
Oczywiście, że Raiza wyczuł podstęp. Nie za pierwszym razem, ale w momencie, kiedy Maurize zaczął wykręcać się od wspólnego obiadu. Dokładnie wtedy wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. I Adelardi musiał przyznać, że Ponurak jest nawet sprytny. W normalnych okolicznościach takie małe przedstawienie miałoby nawet spore szanse na powodzenie.
Corrado udał, że się zastanawia.
– Wiem! Zadzwonię po transport. Samochodem będziemy szybciej. Ugotuję ci coś lekkiego, może ryż na mleku? Wypijesz herbatę miętową, a jak ci się nie poprawi, to poślę kogoś po krople żołądkowe. Byłoby szkoda gdybyśmy musieli przekładać wykonanie zadania na jutro. Podobno będzie padać, a ja nie lubię pracować w deszczu. No, ale już trudno. To przecież nie twoja wina, że zjadłeś coś nieświeżego. Pewnie to ja przez przypadek wpakowałem to do twojego koszyka.
Raiza nawet nie czekając na odpowiedź Mauriza wystukał numer na ekranie telefonu i zadzwonił do jednego z ochroniarzy żądając podwiezienia. Kiedy skończył rozmawiać, wyjął siatki z zakupami z bagażnika skuterka, a potem usiadł na ławeczce obok Świra.
Kto jak kto, ale on się nie podda. W końcu cholera, specjalnie odpuścił sobie bagietki!

Maurize Capello
- Wypadki chodzą po ludziach – podsumował pierwszy wywód Raizy. – Poza tym to nie tak, że nie uważałem. Po prostu pewnie nie sprawdziłem terminu ważności na opakowaniu..
Maurize zapragnął uderzyć głową Raizy o chodnik kiedy tylko ten zaproponował skombinowanie innego transportu, a potem wspaniałomyślnie zaoferował swoją pomoc i chęć opieki. Jaki to miało do ciężkiej cholery sens? Dbanie o ex-Nożownika w aż tak angażujący opiekuna sposób? Szlag by go trafił, tego Raizę.
- Tak, pewnie ty. Ale to nie znaczy, że musisz się mną w zamian zajmować. Poradzę sobie sam, umówimy się na jakiś inny dzień…
Młodszy egzekutor miał ewidentnie gdzies koślawe próby Maurize. Już po chwili obaj mężczyźni siedzieli w samochodzie i jechali w stronę apartamentu niezadowolonego, obecnie trzymającego się za żołądek, bladego Nożownika.
- Każ mu zwolnić – wymamrotał. – Bo mu zniszczę tapicerkę..
Brązowowłosy przyjął z ulgą postój na światłach, ale jeszcze większą radość sprawiło mu zatrzymanie się pod domem. Kiedy otwierał bramę do budynku i przywoływał windę, znów odezwał się do Raizy.
- Poradzę sobie, muszę tylko odespać. Musimy to chyba przełożyć, naprawdę, nie przejmuj się mną.
Raiza
– O nie, nie zostawię cię w takim stanie bez opieki. Kiedy człowiek jest chory potrzebuje kogoś, kto by się nim zajął. Po za tym dbanie o ciebie Ponuraczku to mój obowiązek .
Po tym oświadczeniu snajper sam wprosił się do mieszkania Maurize. Zostawił zakupy na kuchennym blacie i nie czekając na gospodarza, wstawił wodę na herbatę.
Ani na moment nie przestawał gadać.
– Wiesz co? Naprawdę wyglądasz jak chodząca śmierć i to dosłownie. Powinieneś wziąć prysznic, jeśli masz siłę, a potem ubrać się w piżamę, albo coś luźnego i się położyć. Nie wiem co wolisz, kanapę czy łóżko?
Adelardi zakrzątnął się po kuchni, chowając różne produkty spożywcze do szafek. Kiedy zauważył, że jego Świrnięty Ponurak nadal stoi w wejściu, westchnął głośno i podszedł do niego. Maurize naprawdę nie wyglądał najlepiej. Ale cóż, ważne, że Corrado wiedział, że to tylko i wyłącznie wina samego Nożownika.
– Chodź, pomogę ci. – Wyciągnął rękę w kierunku szatyna, a kiedy ten zawahał się przez kilka sekund, Raiza bezpardonowo wziął go pod ramię. – Do łazienki. Wyglądasz jakbyś miał puścić pawia. Może to i dobrze, zejdzie ci z żołądka.
Zwymiotowanie nieświeżego, niestrawionego jedzenia było naprawdę dobrą opcją, jak się tak nad tym zastanowić. Raiza postanowił więc odholować swojego Świra do łazienki. Pomógł mu ściągnąć marynarkę i krawat, podwinął rękawy i kazał uklęknąć przed kiblem.
– Jeśli zwymiotujesz będzie lepiej – zapewnił, kucając tuż obok Maurize, gotowy przytrzymać mu głowę.

Maurize Capello
Nie miał nic przeciwko położeniu się, ale wcale nie brał dzisiaj rano tych cholernych tabletek po to, żeby móc odespać kilka godzin. Chciał tylko zniechęcić Raizę do robienia mu obiadu. Był na tyle mocno zirytowany utrudniającym wszystko zachowaniem blondyna i na tyle zmęczony całodziennymi mdłościami, że przestał aż tak bardzo zważać na słowa.
- Nie jest ze mną tak źle – wymruczał, nie patrząc Raizie w oczy. – Ja tylko… Ja tylko z chęcią wypiję herbatę. Nie mam czasu się obijać, a ty nie masz czasu na takie cyrki, jesteśmy dorośli. Mogę odpocząć jak już skończę całą pracę na dzisiaj.
To, jak bardzo mocno Raiza miał w nosie opinie Nożownika stało się jasne w chwili, w której starszy został bezpardonowo zaciągnięty do łazienki.
- Ale ja nie chcę – bąknął w końcu, nie bardzo wiedząc co innego miałby powiedzieć. – Nie jadłem od rana, nie bardzo… mam czym? Mogę tylko wziąć jakieś leki..
Odsunął się od toalety i z ciężkim westchnieniem – po kolejnej sprzeczce z Raizą – wstał.
- Powiedziałeś wczoraj, że mamy robotę, więc chciałbym ją po prostu wykona… Hej, co ty robisz? – Capello poczuł się co najmniej skonfundowany i niepewny kiedy młodszy mężczyzna zaczął bezpardonowo rozpinać jego szarą koszulę. – Potrafię zrobić to sam, poza tym nie mam czasu – delikatnie odsunął dłoń drugiego mężczyzny i sam chwycił właśnie rozpinany guzik.
Raiza
Kiedy Capello zaczął zapinać swoją koszulę i ponownie się ubierać, Raiza zmarszczył brwi. Oczywiście, że wiedział dlaczego ten cały cyrk w ogóle miał miejsce. Maurize nie chciał jeść nic, co nie było przygotowane przez jego samego. Dlatego wymyślił sobie, że będzie miał dzisiaj mdłości i tym sposobem wykręci się od obiadu. Corrado w tym momencie był już mocno zirytowany.
Już kichać to, że Maurize nie chciał – bał się – powiedzieć mu prawdy. Chodziło raczej o to, że nie dbał o własne zdrowie. Skoro miał mdłości to zdecydowanie powinien położyć się na kilka godzin, albo chociaż zabunkrować się na kanapie i odpoczywać.
– Przestań – głos Raizy nagle stał się ostry i poważny. – To prawda, że nie mamy czasu na takie cyrki, ale skoro jesteś chory to zostaniesz w domu. Jestem twoim opiekunem, zaakceptuj to i wyskakuj z koszuli i spodni. Możesz wybrać czy chcesz odpoczywać na kanapie czy iść się zdrzemnąć we własnym łóżku.
Adelardi uśmiechnął się w duchu. Najwyraźniej jego nieco groźniejszy ton wywarł jakieś niesprecyzowane wrażenie na byłym Nożowniku.
Z jednej strony Raiza nawet się cieszył, że mężczyzna potrafi mieć jednak jakieś własne zdanie. Słyszał, że podobno osobom, które wypuszczają z więzienia odbiera się nawet możliwość podejmowania decyzji. A tu proszę. Maurize czasami potrafił być uparty jeśli czegoś nie chciał. Może nie złamali go do samego końca? Może uda się go jeszcze poskładać do kupy?
– Nalegam – dodał dobitnie po kilku sekundach.
Po kolejnej wymianie zdań i monologu Raizy, że Maurize nie powinien się w tej chwili przejmować obowiązkami, a jego jedynym zadaniem jest płożyć się i odpoczywać, wreszcie wyszli z łazienki.

Maurize Capello
Wystarczyło, że Raiza nieco podniósł głos i Maurize natychmiast stracił chęć do jakichkolwiek sporów. I co on do cholery wyprawiał? Kłócił się z kimś, od kogo zależało jego być albo nie być, co on sobie do cholery ciężkiej wyobrażał? Miał do cholery robić dokładnie to czego chciał Raiza, co mu do tego pustego łba wpadło? Bunt? Bez walki, bardzo cicho i uniżenie wręcz grzecznie Maurize poprosił, żeby Raiza jednak pozwolił mu zostać w ubraniach.
- Przepraszam – powiedział kiedy już wyszli z łazienki. – Zachowuję się tak, bo nie czuję się najlepiej. Ja.. Czy ja mogę po prostu zrobić sobie herbaty i pójść do łóżka?
Żołądek Maurizea – jeśli to w ogóle było jeszcze możliwe – ścisnął się jeszcze bardziej nieprzyjemnie, kiedy tylko Capello pomyślał o zostawieniu roboty, ale kiedy Raiza oświadczył, że Nożownik ma iść się położyć a on zrobi wszystko sam, Nożownik mógł tylko kiwnąć głową.
Poszedł do sypialni, ściągnął koszulę, złożył ją w równą kosteczkę położył na komodzie. Po chwili na wpół leżał w łóżku, opierając się o poduszki. Serce waliło mu jak oszalałe, czuł na języku nieprzyjemny, kwaśnawy posmak – mógł nie brać tych tabletek – ale nawet nie próbował wyjść do kuchni po szklankę wody. Nie miał też odwagi odmawiać Raizie, kiedy ten wszedł do jego pokoju i postawił na stoliku nocnym miętę, suchary i ryż na mleku.
- Dziękuję – mruknął Capello.
Ewidentnie nie chciał nawet dotykać żadnej z tych rzeczy, ale bez większej zachęty sięgnął po miętę.
Cóż. Wolał znow zostać otruty niż wyjść na kłopotliwego.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyPon Sie 19, 2013 9:12 pm

Raiza
Zobaczył z jaką nieufnością Maurize sięga po herbatę i tym razem westchnął już otwarcie. Bezpardonowo usiadł na brzegu łóżka, tuż przy Nożowniku i spojrzał na niego zupełnie poważnie.
– Maurize, chcę, żebyś posłuchał mnie teraz uważnie – zaczął, ani na moment nie odwracając wzroku od Capello. – Wiem, że to wszystko dlatego, że nie chciałeś iść ze mną na obiad, a ja nalegałem. Zdaję sobie sprawę z twoich problemów z jedzeniem, ale to nie jest powód, żeby mnie okłamywać.
Raiza mógł wręcz zobaczyć, jak krew odpływa z twarzy Nożownika.
– Jestem za ciebie odpowiedzialny, kurwa, Maurize, jestem twoim opiekunem. Zaufaj mi. Przynajmniej postaraj się mi zaufać. Nie zamierzam cię niczym otruć, ani donieść na ciebie donowi. Nie mam też najmniejszej ochoty sprzeczać się o to, czy masz zostać w łóżku, czy nie. Powiem ci, co teraz zrobimy. Ty zostaniesz w domu, zjesz ryż, wypijesz herbatę i pójdziesz spać. Zajmę się zadaniem, don o niczym się nie dowie. Nie będziesz miał u mnie żadnego długu. Potraktujemy ten dzień jakby nic się nie stało, rozumiesz? Wyciągam teraz do ciebie dłoń Maurize. Bez jakichkolwiek ukrytych haczyków, bo chcę zdobyć twoje zaufanie.
Corrado spojrzał uważnie na Nożownika. Szczerze, nie miał nawet najmniejszego pojęcia, jakiej reakcji mógłby się po nim spodziewać. Większego strachu i nieufności? Przełamania jakiejś wewnętrznej bariery? Raiza naprawdę nie wiedział. Postanowił powiedzieć to wszystko i zagrać w otwarte karty raczej spontanicznie. To wcale nie była przemyślana decyzja i teraz Adelardi liczył na to, że jego instynkt jak zwykle okaże się niezawodny.
– Co ty na to?

Maurize Capello
Miny Maurizea nie dało się określić innym słowem niż niepewna i wystraszona. Właściwie to Nożownik sprawiał wrażenie, jakby ktoś właśnie z zaskoczenia przyłożył mu czymś ciężkim w brzuch.
- Nie, Raiza – zaczął, ale bardzo szybko zamknął usta. Nie miał właściwie pojęcia co powinien powiedzieć, co zrobić czy jak zareagować żeby nie sprawiło to wrażenia wymuszonego, ale tez nie zirytowało Raizy jeszcze bardziej. Dobrze by też było, gdyby nie wpędzil się w jeszcze większe kłopoty. Brązowowłosy nerwowo zacisnął dłonie na pościeli.
- Przepraszam – wydusił w końcu. – Przepraszam, wiem, że powinienem był otwarcie się przyznać, ale nie było do czego, ja naprawdę nie mam aż takich problemów, ja po prostu nie lubię – zaczynał się powoli gubić w tym, co już powiedział. Jakby chcąc podkreślić swoje słowa sięgnął po stojący na stoliku talerz, ale dłonie drżały mu na tyle mocno, że musiał go odstawić żeby nic nie rozlać.
- Raiza, proszę cię, nie rob niczego takiego, ja nie chcę żebyś przeze mnie okłamał dona. Ja w ogóle nie chcę żebyś okłamał dona, proszę cię, pozwól m wykonać moją robotę, a ja już potem będę leżał w tym cholernym łóżku choćby do jutra. Tylko nie okłamuj dona. Proszę cię, błagam, nie wplątuj mnie w oszukiwanie dona. Pozwól mi po prostu wykonać robotę, ja sobie naprawdę dam radę.
Gdzieś na dnie świadomości Capello pojawiła się wątpliwość. Jeśli to wszystko miało być testem jego odporności na nerwy, to zapewne właśnie oblewał ten egzamin z głośnym trzaskiem. Zacisnął zęby, spuścił wzrok i przez dłuższą chwilę starał się po prostu uspokoić zbyt szybko bijące serce. W końcu odgarnął włosy z czoła i odetchnął głęboko.
- Przepraszam. Poniosło mnie. Więcej tego nie zrobię.
Cóż. Nie sprawiał wrażenia agresywnego nieokrzesanego. Właściwie to w tej chwili Raiza mógł się raczej spodziewać, że Capello zacznie histeryzować, a nie, że rzuci się na niego z nożem. Za to zupełnie oczywistym było jak głęboki lęk wzbudza w byłym Egzekutorze choćby myśl o zawiedzeniu pracodawcy.
Raiza
No tego to się nie spodziewał.
Serio, wiedział, że Maurize czuje ogromny respekt przed donem – wszyscy czuli, ale w życiu nie sądził, że jest to po prostu aż tak ogromny strach. Corrado przez chwilę mógł podziwiać spektakl emocji na twarzy byłego Nożownika. Mógł widzieć jego panikę, jego wątpliwość, odrobinę złości na samego siebie, ale przede wszystkim właśnie panikę. A wystarczyło tylko wspomnieć o niewypełnionym zadaniu dla dona.
Raiza zmarszczył brwi. Musiał pomyśleć nad tym jak wybrnąć z całej tej sytuacji. Najchętniej po prostu zostawiłby Maurize bezpiecznego w łóżku, z ciepłą herbatą i jedzeniem na stoliku obok. Z drugiej strony powinien zabrać go i przekonać do wykonania zadania… które teoretycznie mogło na nich poczekać do jutra. To nie tak, że don będzie zły jeśli Raiza zadzwoni i powie, że dzisiaj z Nożownikiem zostają w domu, bo on chce przeanalizować jego zachowanie. Raiza westchnął cicho i kiedy Maurize usiłował podnieść się z łóżka, popchnął go sugestywnie z powrotem.
– Uspokój si e Maurize – powiedział powoli i stanowczo. Na jego szkoleniu wspominali coś o rozmowie z osobami będącymi w szoku i Raiza miał niejasne wrażenie, że wykorzystanie tych umiejętności teraz będzie bardzo dobrym pomysłem.
– Nie będę okłamywał dona jeśli naprawdę tego nie chcesz. Rozumiesz? Nikt nikogo nie okłamie. To była tylko sugestia. Powinieneś się teraz przespać. Zajmę się wszystkim, chociaż spróbuj mi zaufać w tej kwestii, zgoda?
Po minie Capello Raiza doszedł do wniosku, że jego słowa i tak na niewiele się zdadzą. Spojrzał na swojego Świra z niejakim zmartwieniem. Co oni zrobili temu człowiekowi w więzieniu? Adelardi szybko wrzucił podobne myśli z głowy.
– Jestem twoim opiekunem – okej, to była połowiczna prawda, Raiza miał tylko pilnować Maurize i donieść donowi, jeśli coś będzie nie tak, ale tego Capello wcale nie musiał wiedzieć – źle się czujesz, więc oboje zostaniemy w domu. Doprowadziliśmy do takiej sytuacji, więc teraz poradzimy sobie z nią jak dorośli. Jesteś chory, więc leż w łóżku. Za chwilę wrócę. Postaraj się wypić trochę herbaty i uspokoić się, zgoda?

Maurize Capello
Słowa Raizy nie przekonały go ani odrobiny, ale Nożownik wiedział, że nie może nic z tym fantem zrobić. Nie mógł dalej panikować, doskonale wiedział, że jeśli choć raz pozwoli by emocje przejęły nad nim całkowitą kontrolę, to pewnie skończy się to bardzo, bardzo źle. Ponadto zdawało mu się, że chyba wykorzystał już dzisiejszy limit cierpliwości Raizy i nie miał najmniejszej ochot sprawdzać jak gówniarz zareaguje na kolejny przejaw buntu z jego strony. Capello został umieszczony między młotem a kowadłem: nie mógł już nic powiedzieć osobie, która decydowała o jego przyszłości, chociaż ta osoba chyba właśnie chciała mu tą przyszłość zrujnować. Nożownik nie miał pojęcia co zrobić. Już od dawna nie czul się tak bezradny jak w tej chwili. Tak bardzo bal się popełnić jakiś błąd, że zaczął prawie na siłę próbować się uspokoić.
- Nie sugeruj więcej takich rzeczy – powiedział cicho. – Uspokoję się. Oczywiście. Dziękuję – mruknął, po czym zakopał się w pościel. Nie miał pojęcia co powinien ze sobą zrobić, ale ostatecznie postanowił po prostu wykonać polecenie i nie ruszać się z pokoju. Wypił całą miętę, powiercił się, a w końcu sięgnął po książkę. Nie rozumiał tego co czytał, ale przynajmniej mógł czymś zająć oczy.
Kiedy Raiza wrócił do środka dopiero po kilkunastu minutach, Maurize był z całych tych nerwów napięty jak struna. Sprawiał wręcz wrażenie, że czeka na usłyszenie jakiegoś strasznego wyroku.
Raiza
Olśnienie spadło na niego w momencie, w którym zamykał za sobą drzwi od sypialni Mauriza.
Właściwie, dlaczego miałby go kryć? Dlaczego miałby ukrywać przed donem fakt, że Capello nafaszerował się jakimś paskudztwem i teraz źle się czuje tylko dlatego, że ma problemy z jedzeniem i zaufaniem?
Raiza westchnął głośno i oparł się o ścianę. Kiedy sugerował kłamanie swojemu szefowi jeszcze minutę temu, wydawało się to normalnym i dobrym pomysłem. Oczywiście, że Raiza nie miałby z tego powodu jakiś wielkich problemów, Maurize pewnie też nie, ale sam fakt? Nadstawiać karku dla zupełnie obcego człowieka? Adelardi zamknął na moment oczy i starał się zanalizować całą sytuację z punktu widzenia osoby postronnej. Zupełnie jakby to on był psychologiem, a nie pacjentem. Dokładnie tak, jak uczyli go na zajęciach.
Po kilku minutach pytanie dlaczego Maurize wzbudza w nim matczyny odruch chronienia swojego dziecka, nadal pozostało bez odpowiedzi. Raiza poddał się i wyciągnął telefon. Nie okłamał szefa, po prostu delikatnie nagiął prawdę. Corrado przez przypadek wrzucił wczoraj do koszyka Ponuraka nieświeży jogurt no i stało się. Trzeba przełożyć robotę na jutro, a najlepiej to na pojutrze.
Po kilkunastu minutach z powrotem był przy łóżku Maurize. O ile to możliwe jego Świrnięty Ponurak wyglądał jeszcze gorzej. Raiza wymusił swobodny uśmiech i bezpardonowo usiadł na brzegu łóżka. Powstrzymał się przed klepnięciem Maurize w udo.
– Nie rób takiej miny, Ponuraku – powiedział, posyłając Capello oczko. – Wszystko się ułożyło. Robotę odwalimy po jutrze, jak twój żołądek się uspokoi. Don nie ma nic przeciwko. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, po prostu nie rób tak drugi raz, zgoda? Jeśli czegoś nie chcesz, powiedz mi o tym wprost.

Maurize Capello
Nie wiedział czy powinien westchnąć z ulgą czy zmartwić się jeszcze bardziej kiedy Raiza wreszcie wrócił i wyjaśnił mu sytuację. Nożownik z jednej strony poczuł się trochę spokojniej, drugiej zaś doskonale wiedział, że Raiza na pewno nie powiedział donowi całej prawdy. Maurize chciał uświadomić go, że okłamywanie dona to najgłupsza rzecz jaką człowiek może robić, ale doszedł do wniosku, że nie powinien jeszcze mocniej naginać nerwów Raizy i komplikować i tak już zamotanej sytuacji. Ponadto nie miał najmniejszej ochoty otwarcie odmawiać młodszemu mężczyźnie, a jeszcze mniejszym optymizmem napawała go wizja tłumaczenia zainteresowanemu dlaczego tak jest. Chciał jednak pokazać, że usłyszał i przyjął wszystko do wiadomości, więc kiwnął głową. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
- Maurize jestem, nie Ponurak – mruknął, choć bez autentycznej chęci poprawienia Raizy. – A na przyszłość… Będę pamiętał. Nie będę się więcej zachowywać w ten sposób.
Brązowowłosy, zamiast się położyć, uniósł się, podciągnął kolana pod brodę i usiadł w tej, może niezbyt wygodnej, ale dosyć asekuracyjnej pozycji.
- Czy możesz mi wcześniej udzielić informacji na temat przyszłego zadania? – zapytał w końcu. – Nie nalegam, jeśli nie tak to ma wyglądać. Jestem po prostu ciekawy – dodał po kilku sekundach.
Choć zadał pytanie – po to żeby nie ciągnąć tematu jego lęków i awersji – i teoretycznie sam zaczął nową rozmowę, unikał spojrzenia Raizie w oczy. Uparcie wbijał wzrok w pościel.
Raiza
Przez moment spoglądał na swojego podopiecznego i zastanawiał się, jak bardzo złym pomysłem byłoby przytulenie go, albo chociaż pogłaskanie. Maurize wyglądał w tej chwili jak zbity pisak i coś w duszy Raizy buntowało się na ten widok. Coś sprawiało, że miał ochotę się nim zaopiekować. Adelardi westchnął w duchu i na szybko przeanalizował wszystkie za i przeciw.
Nic złego się przecież nie stanie, jeśli upewni się, że jego Świr ma termos z herbatą i miskę przy łóżku, że się nadjadł i że będzie mógł ze spokojem przespać noc.
– Dokładnie takie samo, jak poprzednie – odpowiedział zgodnie z prawdą Raiza. – Po prostu inny gość, który zaciągnął dług u Rodziny i ma problemy ze spłatą. Prawdopodobnie jeszcze przez jakiś czas będziesz dostawał takie ochłapy. Nie wiem kiedy don przydzieli dla ciebie coś poważniejszego, ale na pewno będę tam z tobą.
Nie było sensu w okłamywaniu Maurize. Prędzej czy później musiałby się dowiedzieć, a w tej chwili Raiza miał wrażenie, że podobne informacje chociaż trochę uspokoją byłego Nożownika.
– Szczegółów zadania dowiesz się bezpośrednio przed wykonaniem zadania, tak jak poprzednim razem – dodał jeszcze po chwili.
Adelardi nie pozwolił ciszy trwać między nimi. Było tyle rzeczy, o które chciał Mauriza w tej chwili zapytać…
– Jeśli będę przygotowywał obiad na twoich oczach, myślisz, że będziesz ufać mi na tyle, żeby go w spokoju zjeść?
Cholera. Wiedział, że nie powinien zadawać tego pytania. Nie na takim poziomie znajomości, na jakim byli w tej chwili. Nie chciał też tak od razu zdradzać swoich umiejętności z zakresu psychologii, nawet jeśli powinno to być oczywiste ze względu na to, że został opiekunem Świra. Raiza spojrzał na Capello uważnie, wyczekująco.

Maurize Capello
Kiwnął głową i podziękował cicho kiedy Raiza postanowił jednak przybliżyć mu choć kilka szczegółów zadania, którego dzisiaj nie wykonali.
- Rozumiem. Dzięki – mruknął, nawijając kosmyk włosów na palec. – Nie spieszy mi się do poważnych zadań, jeśli don nie chce, żebym takie wykonywał. Jest dobrze tak jak jest.
Nie można było powiedzieć, że Maurize był spokojny, ale z pewnością udało mu się zapanować nad własnymi nerwami na tyle dobrze, że mógł je znowu całkiem skutecznie ukrywać. Ewidentnie czuł się nieco pewniej kiedy chociaż w małym stopniu mógł dowiedzieć się co go czeka.
- Kilka lat temu było inaczej. Nie było tylu ludzi, którzy odważyliby się oszukać Rodzinę – stwierdził. W jego głosie dało się wychwycić nutkę niezadowolenia; brzmiał trochę tak, jak starsi ludzie, którzy spoglądając na młodzież mówili „a za moich czasów… ”. Cóż. Podczas nieobecności Nożownika rzeczywiście na świecie zaszło sporo zmian, a skoro Maurize o tym wspominał, to oznaczało to, że przynajmniej próbował się w jakiś sposób zrelaksować. Jego próby spełzły na niczym, kiedy tylko Raiza wspomniał o jedzeniu. Brązowowłosy drgnął niespokojnie i wreszcie, choć niezbyt chętnie, spojrzał na młodszego mężczyznę.
- Ja… - cholera jasna, ten szczyl zbyt łatwo go rozczytywał, zbyt wiele rzeczy zauważał i zbyt lekko przychodziło mu wytrącanie Capello z równowagi. To nie były dobre znaki; nie wróżyły Nożownikowi zbyt świetlanej przyszłości, zwłaszcza, jeśli chciałby w tej przyszłości mieć jakąś prywatność. – To nie o ciebie w ogóle chodzi – powiedział Maurize, bardzo, bardzo ostrożnie dobierając słowa. A przynajmniej na tyle ostrożnie i rozsądnie na ile pozwalały mu nerwy. – Zresztą… Nie, nie ważne. Tak, zjadłbym. – obiecał, że nie będzie sprawiał problemów. Nie chciał łamać tej obietnicy.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita EmptyPon Sie 19, 2013 9:12 pm

Raiza
Miał ochotę westchnąć głośno i teatralnie załamać ręce, ale wiedział aż zbyt dobrze, że takie zachowanie wcale nie pomoże ani jemu ani Maurize. W tej chwili Raiza chciał, żeby jego Ponurak poczuł się chociaż odrobinę lepiej i jednocześnie, żeby zaczął mu ufać nieco bardziej. Ostatecznie zaufanie między nimi może okazać się naprawdę bardzo przydatną rzeczą. I dla Rodziny i dla nich samych, w końcu Raiza miał pilnować Nożownika przez nieokreśloną ilość czasu.
– Świat się zmienia – skwitował. – Rodzina radzi sobie lepiej niż kiedykolwiek, ale każdy płaci za to swoją cenę. Nie można już ot tak grozić ludziom i oczekiwać, że nie pójdą z tym na policję. Krwawe morderstwa i sadystyczne tortury też powoli wychodzą z użycia. Liczy się dyskrecja i szybkość, umiejętność zacierania wszelkich śladów.
Raiza wiedział, że przez jego słowa Maurize może poczuć się jeszcze bardziej nieprzydatny, jednak znów, prędzej czy później dowiedziałby się tego. Świat naprawdę się zmienił. Jeszcze kilka lat temu nie było tak zaawansowanej techniki, która pozwalałaby policji na skuteczne odnajdywanie sprawców. Teraz następował czas snajperów, skrytobójców.
– Nie martw się. Egzekutorzy zawsze byli i będą potrzebni Rodzinie. Żyjesz, więc jesteś potrzebny.
Adelardi posłał lekki uśmiech w stronę Mauriza. Wiedział, że sytuacja Ponuraka nie należy do najlepszych, ale skoro don fatygował się z wepchnięciem go do więzienia, a potem wypuszczeniem i powolną resocjalizacją, to Capello mógł być pewny, że jest Rodzinie potrzebny. Że będzie jeszcze bardzo przydatny.
Co zaś się tyczy problemów z jedzeniem… Raiza nadal nie znał bezpośredniej przyczyny całej tej nieufności, ale nie musiał jej znać, by przynajmniej próbować łagodzić objawy.
– Wpadnę jutro – obiecał. – Ryż na mleku z delikatnym kurczakiem i warzywami brzmi dobrze? Jeśli nie, mogę zrobić coś innego.
Na razie Corrado zostawił w spokoju drążenie słów Maurize. Jak na jeden dzień Świrowi starczy poważnych rozmów i stresu.
– Lubisz czytać? – Zaczął, odwracając uwagę w stronę książki, którą Capello w tej chwili czytał. Jeszcze przez jakiś czas porozmawiali o literaturze, za co Maurize był poniekąd wdzięczny, a przynajmniej Raiza odniósł takie wrażenie.
– Okej, Ponuraku – odezwał się po chwili ciszy Adelardi. – My tu gadu gadu, a ryż ci stygnie. Wiem, wiem, że ty nie… Ale chociaż spróbuj, zgoda? Powinieneś coś zjeść, a jeśli to będzie za dużo dla twojego żołądka… To wiesz, miskę masz tuż przy łóżku. Jeśli chcesz zostawię cię teraz w spokoju. Przyjdę na wieczór, zobaczyć jak sobie radzisz.


Maurize Capello
Skrzywił się delikatnie kiedy Raiza otwarcie stwierdził, że właściwie to Nożownik nie jest nikomu potrzebny – przynajmniej nie w takim wydaniu w jakim był potrzebny jeszcze kilka lat temu. Był wtedy czymś w rodzaju wizytówki włoskiej mafii, nieoficjalnego ostrzeżenia, przestrogi dla wszystkich, którzy mogliby pomyśleć o zdradzeniu Rodziny. Wtedy chory sadysta był donowi potrzebny. Teraz najwidoczniej już nie. Maurize w jakiś sposób zdawał sobie sprawę z tego, że będzie musiał się w pewien sposób… przekwalifikować, ale wcale nie oznaczało to, że musi być na ten temat głośno uświadamiany. Mimo to powstrzymał się od ciętych komentarzy.
- Wiem, że jestem potrzebny. Przynajmniej na razie.
Capello mógłby właściwie dać Raizie wykład na temat tego ilu rzeczy jest doskonale świadomy, ale na szczęście powstrzymało go gadulstwo drugiego Egzekutora, który prawie natychmiast zaczął rozmowę na temat lieratury. Było nie było, Maurize’owi łatwiej było opowiadać o książkach, które lubi i głębokiej nienawiści w kierunku Paula Coehlo niż odpowiadać na trudne, drażliwe pytania. Można więc było stwierdzić, że na swój sposób był szczylowi wdzięczny. Co nie zmieniło faktu, że dalej go nie lubił. I kompletnie nie rozumiał, tak przy okazji; uważał, że co jak co, ale aż takie okazywanie u zainteresowania zakrawającego na dziwaczny, poorany rodzaj troski można już było uznać za nie leżące w kompetencjach blondyna.
- Wszystko będzie w porządku. Dziękuję. Nie zawracaj sobie mną głowy, jeśli don tego od ciebie nie wymaga – mruknął, bo właściwie to nie bardzo wiedział co innego mógłby powiedzieć. Już dawno temu odwykł od właściwie całkiem przyjemnego uczucia wynikającego z tego, że ktoś się o ciebie troszczy, ponadto wcale nie był pewien jak może tę troskę interpretować. – A jedzenie.. Może być. Jest niewiele rzeczy których nie lubię. Nie chciałbym tylko, żebyś tracił na mnie więcej czasu niż musisz.
I nie chciałby w ogóle jeść niczego, czego nie zrobił sam, ale przez takie uprzedzenia narobił sobie kłopotów już dzisiaj. Nie odezwał się więc i po prostu się położył. Chyba uznał, że wszystko już zostało powiedziane.
Raiza
Huh. Okej, faktycznie jego instynkt opiekuńczy nieźle dawał mu popalić przy Maurize, ale czy to było aż takie złe? Raiza teoretycznie zdawał sobie sprawę z tego, że trzydziestoparoletni mężczyzna nie będzie potrzebował aż takiej opieki i wszystko równie dobrze może zrobić samemu, ale… No właśnie – ale. Ale Raiza, gdzieś głęboko w sobie odkrył dziwaczne pragnienie, które mówiło mu, że w sumie, to on chce wyręczyć Mauriza.
– Nie przejmuj się, wbrew pozorom mam dużo czasu – powiedział sympatycznie i przy okazji machnął ręką, żeby dodać swoim słowom więcej mocy. A co tam, Raiza może się przecież na wieczór przejechać, zajrzeć na chwilę do swojego podopiecznego, a potem wrócić do domu. Żaden problem, a właściwie to nawet na swój sposób pokręcona przyjemność. Nie było też tak, że Corrado jakoś szczególnie musiał swój czas oszczędzać. Jako jeden z najlepszych snajperów na świecie miał oczywiście od groma zleceń i od groma pieniędzy, ale nigdy nie było tak, że musiał się gdzieś spieszyć. Że dostawał jedno zlecenie za drugim. Don bardzo dbał o to, by Raiza się przypadkiem nie przepracował.
Adelardi uśmiechnął się promiennie.
– Więc jesteśmy umówieni – skwitował. Będzie musiał jutro kupić kurczaka i trochę łagodniejszych przypraw. Albo może po prostu zrobi go z solą i pieprzem? Też powinien smakować. Co prawda Adelardi nie był do końca pewien czy Maruzie naprawdę ma ochotę na zjedzenie jego obiadu, dał się do tego jakoś przekona ć, czy robi to tylko po to by uniknąć dalszego zamieszania i kłopotów. Owszem, pierwsza opcja była kusząca i Raiza miał nadzieję, że Maurize powoli się przełamuje lecz mimo wszystko druga wersja wydarzeń pozostawała boleśnie realna.
No nic, Raiza przekona się na własnej skórze jutro.
Snajper, kiedy tylko Maurize położył się w łóżku jeszcze raz przypomniał mu o ryżu. Zostawił też na karteczce jeden ze swoich numerów komórkowych, a potem sam wycofał się do drzwi frontowych i zostawił Ponuraka samemu sobie.
Dokładnie pięć godzin później Raiza był znów w mieszkaniu byłego egzekutora. I z niezadowoleniem odkrył, że Maurize wcale nie czuje się lepiej ani też lepiej nie wygląda. Zupełnie jakby niczego nie zjadł i w ogóle nie spał.

Maurize Capello

Kiedy tylko Raiza zamknął za sobą drzwi wejściowe, Maurize odetchnął z ulgą. Doskonale wiedział, że ktoś non stop obserwuje jego mieszkanie ale czuł się dużo lepiej kiedy zniknęła choć część presji jaką przynosił ze sobą młodszy Egzekutor. To, że się trochę uspokoił nie oznaczało jednak, że udało mu się zaznać pełnego relaksu; nawet po dwóch godzinach względnej ciszy i – teoretycznie – prywatności, nie zasnął, nawet nie spróbował tknąć zostawionego mu jedzenia a przy tym wszystkim nie odważył się też wyjść z łóżka.
- Maurize, do cholery, ogarnij się – mruknął, zły sam na siebie. Nie musiał przecież wykonywać poleceń Raizy kiedy nie było go w pobliżu, zwłaszcza tak głupich i nie związanych z pracą jak na przykład spanie. Capello sarknął cicho i wstał. Musiał się w końcu wziąć za siebie, zacząć skuteczniej walczyć z nerwami i stresem jakie przynosiły ze sobą nieprzyjemne wizje związane z donem i karą jaką postanowi Maurizeowi wymierzyć za to, że opóźnia robotę. Brązowowłosy pokręcił głową. Skoro Raiza wszystko przełożył, to Nożownik nie powinien się tym martwić. Swoją drogą, dlaczego to niby Raiza w ogóle miał być gwarancją spokojnego sumienia byłego Egzekutora? A idźcie wy wszyscy z takimi układami.
Maurize znów ciężko westchnął. Żołądek przestał dokuczać mu tak uciążliwie jak kilka godzin temu i Egzekutorowi udało się zabrać ze stolika talerz z jedzeniem, doczłapać do kuchni, wypić szklankę wody i dowlec się do łazienki. Zlustrował wzrokiem posiłek i doszedł do wniosku, że nie jest w stanie zmusić się do zjedzenia go, więc bez żadnych oporów wyrzucił go do kibla.
Zanim wrócił Raiza szatyn zdążył wziąć prysznic, przebrać się w wygodniejsze ubrania i wmusić w siebie jogurt. Kiedy jednak w drzwiach apartamentu Capella znów stanął młodszy Egzekutor po jego minie Maurize wyczytał, że wcale nie sprawia tak dobrych pozorów jakie chciałby sprawiać.
- Cześć - mruknął. – No, wejdź. Zrobić ci kawy, czy coś? Czuję się trochę lepiej, nie muszę tak leżeć.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Sponsored content





La bella vita Empty
PisanieTemat: Re: La bella vita   La bella vita Empty

Powrót do góry Go down
 
La bella vita
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» La bella Maurize

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: RPG :: RPG. :: Corrado Raiza Adelardi x Maurize Capello-
Skocz do: