Akihito Ogai
Westchnął cicho - pozwolił sobie na takie, słabe bo słabe, ale jednak okazanie swojego rozczarowania, co poniekąd kłóciło się z jego wizerunkiem człowieka bez emocji, ale... cóż. Zgodnie z planem powinni już jutro dotrzeć do miasta, w którym obecnie przebywał Yuuta-sama: kapitan oddziału drugiego, przełożony i zarazem przyjaciel rudowłosego.
Miał przejąć obowiązek doprowadzenia wyprawy do końca i ochraniania dyplomaty. Akihito co prawda zostałby wówczas ochroniarzem specjalnym numer dwa, ale jakoś szczególnie mu to nie przeszkadzało. Czułby się odrobinę pewniej gdyby wiedział, że Prawa Ręka Cesarza ma zagwarantowane większe bezpieczeństwo.
Chociaż, tak naprawdę, to nawet nie chodziło już o to. Rudowłosy na głos by się nie przyznał, ale odrobinę trapiło go to, że najprawdopodobniej dowódca jeszcze wykonywał misję poleconą mu wcześniej, więc nie dotarł do umówionego miejsca spotkania. Nie miał w zwyczaju się spóźniać, ani zmieniać terminów bez ważnego powodu. Ech, utrudnienia, wszędzie utrudnienia.
Kiedy mężczyzna wyczuł w głosie urzędnika zdenerwowanie - bo, oczywiście, dalej nie spoglądał bezpośrednio na jego twarz - w uspokajającym geście uniósł dłoń.
- Nie, proszę się nie denerwować panie, wszystko jest w porządku. Nic panu nie grozi, nie powinien się też pan niczym martwić. Pojawiło się tylko pewne drobne utrudnienie, ale dotyczy ono raczej mnie, nie powinien się pan przejmować.
Odgarnął za ucho kosmyk intensywnie rudych włosów, napił się herbaty i wrócił do poprzedniej rozmowy. Chyba niekoniecznie chciał się dzielić tym, że nie wszystko idzie perfekcyjnie zgodnie z planem.
- Nie sądzę, panie, że można to nazwać osobistą znajomością. Raz miałem okazję towarzyszyć swemu dowódcy, kiedy ten widział się z panem Matsuo. Raczej nie uważam tego za znajomość - odparł zupełnie szczerze.
Cóż. Może i był członkiem zupełnie elitarnego oddziału służącego tylko i wyłącznie arystokratom o odpowiednim statusie, może i w razie potrzeby on i reszta żołnierzy zastąpliliby osobistą gwardię cesarza, ale dalej był tylko wice-kapitanem jednego z trzech oddziałów. Ponad nim stał kapitan, a nad kapitanem - dowódca całej jednostki. Tak więc Akihito nieczęsto rozmawiał z tak ważnymi ludźmi.