Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Perypetie piździwąsa

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyPią Cze 20, 2014 3:54 am

Liam Bradford

Z nieco znudzoną miną skinął na barmana i zamówił drinka. Teoretycznie nie powinien był pić; teoretycznie w takim miejscu jak to alkohol skreślał jakąkolwiek zabawę, bo większość bywalców tego klubu stosowała się do tej żelaznej zasady mówiącej o tym, że nie zaczyna się sesji jeżeli którakolwiek ze stron miała we krwi procenty.
Liam nie przejął się tym jakoś specjalnie. I tak nie liczył na to, że ktokolwiek okaże mu choć odrobinę zainteresowania. Przychodził tutaj około miesiąca i ani jeden człowiek nie zdołał wytrzymać z nim dłużej niż jedną noc; a było tych zainteresowanych całkiem sporo. Najwyraźniej jego nietypowa, mocno zagraniczna uroda jakoś tych ludzi przyciągała. Niestety, żadnego nie zatrzymała na dłużej. Liam na Pana sam się nie nadawał, a pośród reszty wyrobiło się przekonanie, że Liam jest po prostu beznadziejnym Pasywem.
Mulat miał niejasne wrażenie, że jakiś Aktyw kiedyś powiedział mu, że nie ma czegoś takiego jak zły Pasyw; są tylko takie, do których trzeba znaleźć odpowiednie podejście.
Bradford już dawno stracił nadzieję na to, że ktoś znajdzie dobre podejście akurat do niego. I w zasadzie gdyby nie to, że zdążył się już do tego miejsca przyzwyczaić i czuł się w nim na tyle bezpiecznie, że był w stanie przebywać tutaj bez broni, to już dawno temu przestałby tu przychodzić. Niezależnie od tego na jak znudzonego wyglądał, i tak już nikt nie próbował swoich sił. Reszta bywalców klubu po prostu puszczała fakt jego istnienia mimo uszu. To w zasadzie też nie było takie złe.Bycie ignorowanym nigdy nie było złe. Dzięki temu Liam zawsze miał jakąś drogę ucieczki.
Ni stąd ni zowąd dosiadł się do niego zupełnie obcy mężczyzna. Liam zupełnie odruchowo napiął mięśnie - jak zawsze, kiedy coś go zaskoczyło. Kątem oka zerknął na blondyna, ale nie odezwał się. Jakby chcąc dodać sobie odwagi, jednym łykiem opróżnił kieliszek.
Odwrócił się w jego kierunku dopiero kiedy ten zaproponował mu kolejnego drinka.
- Jeśli umiesz wybrać coś, co nie smakuje jak szczyny, to się zgodzę - odparł, jednocześnie odsuwając od siebie pusty kieliszek. Oparł policzek na zwiniętej w pięść dłoni. Sprawiał wrażenie kompletnie znudzonego - zdradzały go tylko oczy uważnie obserwujące wszystko wokół.
Bezczelnie otaksował wzrokiem rozmówcę. Był całkiem przystojny; nieźle zbudowany, miał ciemne, absolutnie hipnotyzujące oczy i bardzo przyjemne dla oka rysy twarzy. Nawet ta jego niedogolona broda wyglądała dobrze.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyPią Cze 20, 2014 4:22 am

Aaron Wayne


Wszystkie dobre opowieści, gdzie głównymi bohaterami są dwaj faceci, zaczynają się od "założę się, że tego nie zrobisz!" I tak też było tym razem. Aaron, z miną człowieka zmotywowanego, podjął wyzwanie rzucone przez starego przyjaciela. Bo jak miałby odpuścić? I utracić swój honor?! Zdeptać swoje ego!
Oczywiście, był świetny w mieszaniu z błotem dumy, ale czyjejś, nigdy swojej.
Tak więc, bez pytania, ale za to z bezalkoholowym drinkiem, dosiadł się do osławionego Liama.
Ludzie znali tutaj tylko jego imię, i mówiąc szczerze, robili wszystko, by mężczyznę ignorować. Aaron był zaintrygowany. Oczywiście, jego dawni znajomi wyjaśnili mu sytuację, ba! przez ostatnie pół godziny nasłuchał się o nieudanych sesjach i załamanych nerwowo dominantach. Wszystko to, na zdrowy rozum, powinno go odstraszyć, ale w przypływie nagłego testosteronu i pod wpływem drażniących spojrzeń kolegów, czuł, jakby wyrwanie Liama było bardzo trudnym wyzwaniem.
Ale wyzwaniem, któremu Aaron z pewnością sprosta.
- Co powiesz na Gang Bangera? - Zasugerował, spoglądając znacząco w stronę opisu drinka, namazanego markerem na tablicy tuż nad barem.
- Jestem Aaron - przedstawił się, spoglądając na Liama z zaciekawieniem i cały czas zastanawiając się, jak by go tu cholera poderwać. - Miło mi poznać, Liam, prawda?
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyPią Cze 20, 2014 4:43 am

Liam Bradford

Prawdopodobnie wbrew oczekiwaniom rozmówcy, nie zareagował na słabą sugestię związaną z nazwą drinka. A przynajmniej się nie zaśmiał, tylko posłał mężczyźnie dosyć chłodne spojrzenie.
- Skąd znasz moje imię? Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem, nie pamiętam, żebym ci się wcześniej przedstawiał - momentalnie w jego głowie zaświeciła ostrzegawcza, czerwona lampka i mulat dyskretnie się rozejrzał, poszukując potencjalnego niebezpieczeństwa.
Trzeba by było być ślepym, żeby w jego oszczędnych ruchach i całkowicie rzeczowych wypowiedziach nie dostrzec wojskowej dyscypliny.
Szatyn rozluźnił się dopiero kilka chwil później kiedy dotarło do niego, że być może niejaki Aaron po prostu usłyszał jego imię od jakiegoś znajomego; Bradford miał jakieś mgliste pojęcie o tym, że stał się klubowym synonimem sytuacji beznadziejnej.
- Więc? Czemu zawdzięczam przyjemność? - mężczyzna znów przyjął swoją na pozór znudzoną pozę; o tym, że byłby w stanie zareagować gwałtowanie na każdą jedną nieprawidłowość znów świadczyło tylko uważne spojrzenie.
Kiedy barman podał mu drinka, mulat zerknął na niego, jakby nie do końca przekonany.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyPią Cze 20, 2014 11:04 pm

Aaron Wayne

Chwyt na drinka nie zadziałał, więc Aaron rozsądnie doszedł do wniosku, że tekst w stylu "jestem nowym Batmanem", też nie zostanie wyjątkowo ciepło przyjęty. Nie, żeby normalni ludzie śmiali się z takich tanich tekstów. Po prostu Aaron obracał się w bardzo dziwnym gronie znajomych i przyjaciół.
- Wyluzuj - zaczął Wayne, widząc jak bardzo zaniepokoił mężczyznę swoimi słowami. Po raz pierwszy odkąd się przysiadł, zauważył, że może faktycznie coś z Liamem jest nie tak. Ludzie zawsze dużo gadają i Aaron był świadomy, że większość z plotek zazwyczaj jest fałszywa, ale tak jak w każdej bajce, tak i w plotkach jest ziarnko prawdy.
- Kilka dni temu wróciłem z Florydy, starzy znajomi opowiadali mi o nowych nabytkach baru - wyjaśnił, czując, że w ten sposób jakoś ulży Liamowi, uspokoi jego umysł.
Po chwili, zwyczajowa, zrelaksowana i otwarta postawa Aarona wróciła na swoje miejsce. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, mając nadzieję, że incydent, jakkolwiek mały, da się szybko zapomnieć.
- Dobrze wiedzieć, że jestem przyjemnością - odpowiedział z cichym śmiechem, po czym spojrzał uważnie na Liama.
- Co może sprowadzać jednego mężczyznę, do drugiego, w gej barze? - Zapytał. - Oprócz, oczywiście, wyników Ligi Mistrzów i nowego singla Beyonce.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyPią Cze 20, 2014 11:24 pm

Liam Bradford

- Więc jak to ma wyglądać? Postawiłeś mi drinka, więc teraz powinienem ochoczo rzucić ci się w ramiona i dać zanieść do sypialni? - jeśli to była idea Liama na prowadzenie luźnej, zabawnej rozmowy, to z góry zapowiadało to katastrofę. W jakichkolwiek kontaktach międzyludzkich, co dopiero w tych typowych dla subkultury BDSM.
Mulat odgarnął z czoła kosmyk włosów - nieziemsko irytowała go ich długość. Jeszcze odrobinę zbyt krótkie, żeby dało się je swobodnie zebrać w kitkę, za długie żeby zostawić je luzem. Powinien iść do fryzjera, ale sama myśl o tym że miałby pozwolić obcej osobie wziąć nożyczki i zbliżyć się do swojej twarzy napawała go tak głębokim lękiem, że zaczynał hiperwentylować.
Musiał się więc męczyć. Mówi się trudno.
- Nowy nabytek? - Liam lekko uniósł brwi. - Dobrze wiedzieć, że warto zwrócić na mnie uwagę.
Przez dłuższą chwilę ciemnowłosy po prostu spoglądał na swoją dłoń, w której trzymał drinka.
Uważny obserwator był w stanie dopatrzyć się na dwóch palcach brzydkich, grubych blizn; wyglądało to tak, jakby ktoś usiłował te palce stopniowo skracać, na szczęście bezskutecznie.
- Aaron Wayne, prawda? Już pamiętam. Twoje zdjęcie wisi na korytarzu przy wejściu. Dominant, zwycięzca głupawego konkursu na największą ilość zjedzonych hot-dogów. Twoi znajomi raczej nie zapomnieli wspomnieć, że żadem Aktyw z tego klubu nawet nie próbuje się do mnie zbliżać, hm?
Były antyterrorysta znów spojrzał na swojego towarzysza. Dopił drinka.
- Wymagam zbyt dużo pracy.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyPią Cze 20, 2014 11:57 pm

Aaron Wayne

- Właśnie dlatego, że postawiłem ci drinka, nie powinniśmy ochoczo rzucać się sobie w ramiona. Aczkolwiek, nie miałbym nic przeciwko żeby zrobić to jutro - odpowiedział, ani na chwilę nie dając się zbyć.
Oczywiście, że mógł wyczuć dość zdystansowane nastawienie jakim został potraktowany ze strony Liama. Ale życie byłoby zbyt nudne, gdyby wszystko było serwowane na srebrnej tacy i gotowe do wzięcia. Dlatego też Wayne nie zamierzał się poddawać. Było coś intrygującego w Liamie, coś, co sprawiało, że Aaron chciał go bliżej poznać. I nawet jeśli nigdy nie doszłoby pomiędzy nimi do czegoś intymnego, mężczyzna zadowoliłby się samą znajomością.
- Hej! To była dobra zabawa! - Odpowiedział ze śmiechem. Pamiętał ten wieczór doskonale, zjadł wtedy piętnaście hot-dogów i oh bogowie, nie mógł się ruszyć z krzesła przez następne trzy godziny. I było nie było, stracił przez to całkiem dobrze zapowiadającą się sesję. Jego sub wyszedł, obrażony i więcej nie postawił nogi w ich barze.
Mówi się trudno i żyje się dalej. Wayne nie przejął się tym za bardzo.
- Po za tym, kto odmawia kiedy oferują darmowe jedzenie? - Dodał po chwili, nadal z rozbawieniem. Dopiero następne słowa Liama trochę go uspokoiły i sprawiły, że na moment spoważniał.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, z przyjemnością spróbowałbym swoich sił. A nuż się uda, kto wie? - Zapytał z lekkim, przyjacielskim uśmiechem. - Co powiesz na kolejnego drinka i rozmowę? Kiedy będziesz miał czas, oczywiście.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyNie Cze 22, 2014 2:57 am

Liam Bradford

Spodziewał się, że ktoś tak na pierwszy rzut oka bezpośredni i beztroski nie przejmie się tym, że Liam wypił drinka; tak maleńka ilość alkoholu nie miała prawa utrudnić mu jasnego myślenia, a jednak Aaron uznał to za wystarczająco silny argument przeciw rozpoczęciu sesji. Szpieg nigdy nie powiedziałby tego głośno, ale w jakiś sposób ten obcy brunet zdobył u niego pierwszy punkt.
- Możesz uciec na mój widok - stwierdził, kiedy mężczyzna zaproponował, że mogą się w coś zaangażować dopiero jutro. - Ostatni odważny wyszedł właściwie pół godziny po starcie - na ustach szatyna pojawił się nieco złośliwy uśmiech.
Liam się nad sobą nie użalał. Nie, ten etap miał już dawno za sobą. Po prostu... Jego ostatni Dom przerwał spotkanie w momencie, w którym Liam ściągnął koszulę. Najwyraźniej nie był w stanie w ogóle na niego patrzeć i Bradford czuł, że powinien Aarona uprzedzić. Tak z uprzejmości.
- Mam bardzo dużo czasu - mruknął, dając towarzyszowi do zrozumienia, że owszem, mogliby się spotkać. Ewidentnie nie zamierzał jednak dzielić się swoim numerem telefonu. Musiał sprawiać wrażenie naprawdę dziwacznego. Nadmiernie wręcz nieufnego, co w połączeniu z jego mocno wojskowym sposobem poruszania się, swoistą bezczelnością i spojrzeniem człowieka, który widział już wszystko dawało... nietypową mieszankę. - Mógłbym tu jutro wrócić. Porozmawiać.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyWto Cze 24, 2014 1:36 am

Aaron Wayne

W pierwszym odruchu chciał rzucić jakimś śmiesznym tekstem, powiedzieć coś zabawnego, coś, co w odpowiednim towarzystwie byłoby świetnym żartem. Coś typu "kiedyś wszedłem swojej babci do toalety i przetrwałem, a uwierz, oczy same chciały mi wylecieć" ale powstrzymało go dziwne uczucie, że dla Liama ta sprawa wcale nie była lekka.
Dlatego zamiast swojego zwyczajowego, zawadiackiego podejścia, uśmiechnął się wyrozumiale.
- Hej, pożyjemy zobaczymy - powiedział, po czym, czując wewnętrznie, że jednak powiedział za mało, dodał, już bardziej rozbawionym tonem - każda potrwora znajdzie swego amatora, no nie?
Aaron posłał drugiemu mężczyźnie rozbrajający uśmiech, po czym dopił swojego drinka i wyjął z kieszeni telefon. Spojrzał szybko na swój numer, po czym zapisał go mazakiem na serwetce obok.
- Słuchaj, tu masz mój numer, gdybyś chciał napisać albo zadzwonić - powiedział, podsuwając serwetkę Liamowi. - Jeśli chcesz, oczywiście. Jutro mnie nie będzie, mam trochę spraw do załatwienia, matka umarła trzy dni temu. Dlatego wróciłem do miasta. Ale wpadnę w tą sobotę, może w piątek. Jeśli nie chcesz dzwonić do mnie, zapytaj tego tam, barmana od biedy i właściciela tego przybytku. Będzie wiedział, kiedy wpadnę. Okej?
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyWto Cze 24, 2014 2:09 am

Liam Bradford

Liam przez chwilę mierzył wzrokiem podsuniętą serwetkę, jakby zastanawiał się, czy w ogóle przyjąć ten numer. Cała jego postawa aż emanowała nieufnością i gotowością do ataku - tak jakby ten kawałek papieru miał nagle wybuchnąć - i tylko kompletny głupiec nie zauważyłby, że gdyby taki atak nastąpił, to dla atakowanego skończyłby się tragicznie. Jeśli istnieli ludzie, o których już na pierwszy rzut oka można było powiedzieć, że są niebezpieczni, to Bradford na pewno wliczał się do tej grupy.
- Ja... Chyba się odezwę - coś z nim było nie tak. Z jednej strony zdawał się unikać jakichkolwiek zobowiązań, ba, wydawał się wręcz nie chcieć w ogóle kontynuować rozmowy, ale z drugiej strony desperacko bał się odrzucić osobę, która zechciała mu poświęcić choć odrobinę uwagi.
Ostatecznie rzecz biorąc złożył jakieś słabe kondolencje (wręcz chorobliwie unikał w swojej wypowiedzi słów pochodnych od "śmierć") nieco nieskładnie się pożegnał (ewidentnie nie chciał podać Aaronowi dłoni, a kiedy już to zrobił uścisnął ją stanowczo zbyt mocno) i wyszedł z klubu.

Cały następny dzień spędził zastanawiając się, czy zadzwonić - ostatecznie po skontaktowaniu się z psychologiem, upewnieniu się, że mężczyzna jest tym za kogo się podaje i sprawdzeniu, czy na pewno nie należy do TEJ organizacji przemógł się i wybrał numer. Po krótkiej rozmowie Liam zgodził się na spotkanie w jednej ze znanych mu - sprawdzonych - kawiarni w południe dnia następnego.

Bradford przyszedł do kafejki piętnaście minut przed czasem. Zajął takie miejsce, które pozwalało mu na obserwację wszystkich wyjść, a zarazem było nawet dobrze ukryte przed kamerami. Nigdy nie mógł być pewien, kto siedzi po drugiej stronie obiektywu.
Mulat rozejrzał się uważnie. Dwa wyjścia, dwanaście stolików, trzech kelnerów i ośmiu klientów. Dwa zegary na ścianach, osiem minut do spotkania. W tamtym pomieszczeniu był tylko jeden zegar i jedne drzwi, cztery prycze, na suficie było dokładnie siedem pęknięć, ratunek dotarł dokładnie po pięćdziesięciu sześciu dniach... Do stołu przysiadł się Aaron. Liam gwałtownie poderwał głowę. Zorientował się, że oddycha stanowczo zbyt szybko więc zacisnął dłoń w pięść, wziął jeden głęboki oddech i przywitał się.
- Cześć - znów niezbyt chętnie wyciągnął przed siebie dłoń. Tym razem kłykcie owinął bandażem.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyWto Cze 24, 2014 2:21 am

Aaron Wayne

Może było trochę prawdy w stwierdzeniu, że homoseksualni mężczyźni mają coś z kobiet, albo to po prostu ci heteroseksualni nie chcą się do tego przyznać, ale zaraz po wyjściu z klubu, Aaron zadzwonił do swojego kumpla z Florydy.
Opowiedział mu wszystko, zaczynając oczywiście od pogrzebu. Był blisko z matką, właściwie, ona jedna na początku akceptowała jego odmienność. Jak każda inna, dobra rodzicielka, na względzie miała jedynie dobro swojego syna. Ale każde pisklę musi wyfrunąć z gniazda, i tak też zrobił Aaron - w nieprzyjemnych okolicznościach, co prawda - na Florydzie. Wayne opłakiwał matkę przez trzy dni przed pogrzebem i trzy dni po.
Potem, zaczął żyć jak każdy inny. Zaczął przemeblowywać dom i zaznajamiać się z nowymi współpracownikami w fili nowojorskiej.
Opowiedział przyjacielowi o Liamie, oczywiście. Mówił o wszystkich swoich odczuciach względem drugiego mężczyzny - o jego zdystansowaniu i przesadnej nerwowości. Aaron widział jak na dłoni, że Liam ma problemy, ogromne problemy, gdyby ktoś jego spytał, ale na razie nie wiedział, co z tego wszystkiego wyniknie.

Myślał, że Liam nie zadzwoni, że zmieni zdanie, dojdzie do wniosku, że jednak Aaron jest nieodpowiedni. Wayne byłby może trochę urażony, ale na pewno nie zdziwiony. Z zaskoczeniem więc odebrał telefon i umówił się na spotkanie.

Kiedy wszedł do kawiarni przez chwilę rozglądał się dookoła, próbując znaleźć swojego potencjalnego partnera na weekend. Musiał obrócić się aż dwa razy, by zauważyć w najdalszym rogu kawiarni, w najmniej widocznym miejscu - Liama. Aaron westchnął w duchu po czym z pogodnym uśmiechem ruszył w jego stronę.
- Hej! - Zakrzyknął na powitanie, po czym wyciągnął rękę.
- Jak minął dzień? - Zagaił, siadając na jedynym wolnym miejscu i od razu łapiąc za zamówienie. - Zamówiłeś już coś? Wydawało mi się, że znasz to miejsce. Mają jakieś dobre cappuccino? Wolałbym nie pić niczego mocniejszego. Po kofeinie mam czasami aż za dużo energii.
Aaron nie był na tyle napalony i niedoświadczony, by z miejsca zacząć mówić o ich fetyszach. Najpierw należało złamać przysłowiowe "pierwsze lody", potem można było się zabrać za konkrety.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyWto Cze 24, 2014 2:58 am

Liam Bradford

Uśmiechnął się lekko, kiedy doszedł do siebie. Dawno się tyle nie uśmiechał, ale Aaron... Aaron już od samego początku był jakąś odmianą. Ludzie, widząc podejście Liama z reguły bardzo szybko odpuszczali. Ci, z którymi Bradford miał kontakt praktycznie na co dzień byli z jego organizacji i traktowali go trochę tak, jakby był zrobiony ze szła. A Wayne... Wayne po prostu emanował entuzjazmem.
- Tak, tak, już zamówiłem. A kawiarnia jest całkiem porządna - mruknął jednocześnie odgarniając włosy za ucho. Zanim zdążył choćby zacząć odpowiadać o pytanie na to jak minął dzień, szatyn zdążył popaść w - zdaniem Liama - słowotok.
Szpieg zmarszczył lekko nos.
- Boże, ty i bez kofeiny dużo mówisz - palnął, jakby z lekka poirytowany, ale już chwilę później wydawał się spłoszyć. Odwrócił wzrok. - Przepraszam. Nie chciałem być niegrzeczny. Po prostu... Ciężka noc. - mruknął wymijająco.
Co prawda to prawda - o trzeciej obudził się zlany potem i kompletnie przerażony, po chwili panikowania stracił kontakt z otoczeniem, a kiedy wrócił do siebie stał koło ściany i uparcie uderzał w nią pięścią. Więc... Tak, można powiedzieć, że źle spał.
- Więc, tak, jeśli można spytać - czym się w ogóle zajmujesz? - Liam co prawda sprawdził Wayne'a, ale nie był na tyle bezczelny, żeby sprawdzać gdzie facet pracuje.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyWto Cze 24, 2014 3:12 am

Aaron Wayne


Już od małego był duszą towarzystwa, cudownym dzieckiem ekstrowetyzmu, więc to było dla niego zupełnie naturalne, wypełniać ciszę słowami. Przychodziło mu to z taką łatwością i prostotą, że przez większość czasu nawet nie zauważał jak dużo mówi.
Dlatego słysząc komentarz Liama aż wyprostował się ze zdziwienia i zamrugał oczami. Zanim jednak zdążył jakoś zareagować, mężczyzna wycofał się ze swoich słów z pośpiechem, i zdaniem Aarona, nerwowym strachem. Wayne, chcąc jakoś załagodzić sytuację, zaśmiał się i pokręcił głową, mówiąc, że nic się nie stało.
- Wiem, że straszny ze mnie gaduła - przyznał z rozbawieniem. Nie było sensu przejmować się i robić sceny o coś takiego. - Więc wiesz, jeśli kiedyś zacznie ci to przeszkadzać, a mam na myśli za jakieś kilkanaście minut kiedy przyniosą mi cappuccino, to zawsze możesz kazać mi się zamknąć. Nie mówię, że podziała, bo czasem po prostu muszę pogadać, ale nie obrażę się.
Aaron chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w porę zorientował się, że niedługo jego słowa, jak pokemony, wyewoluują w coś większego. Przykładowo, monolog.
- Oh - zareagował na pytanie. - Jestem trenerem w klubie Nike i dwóch innych. Czasem dorabiam prywatnie, głównie na jesień i zimę, bo mniej ludzi przychodzi. Uczę fitnesu, trenignu siłowego i yogi. Chciałem kiedyś uczyć boksu, mam na to papier, ale jakoś nigdy się nie złożyło. Chociaż muszę przyznać boks to był świetny wybór. Wszyscy w okolicy wiedzieli, że umiem przyłożyć i zawsze dawali mi spokój. A ty? Czym się zajmujesz?
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyWto Cze 24, 2014 3:33 am

Liam Bradford

Mimowolnie roześmiał się nieco złośliwie, kiedy Wayne opowiedział o swoich zapędach w kwestii boksu. Nie no, nie że Bradford wątpił. Może i szatyn potrafił się bić. Podwórkowo tak, amatorsko... Kiedy zorientował się, że mógł swoim zachowaniem jakoś urazić rozmówcę, rzucił mu przepraszające spojrzenie.
- Przepraszam. Nie wątpię, że na pewno jesteś dobry w boksie - starał się brzmieć stuprocentowo poważnie. Naprawdę się starał. - Ale prywatny trener? Brzmi dobrze. Przypuszczam, że gadulstwo się przydaje. Kiedy koś usiłuje marudzić, że już nie daje rady, możesz go po prostu przegadać?
Do stolika podszedł kelner i postawił przed mężczyznami cappucino i latte. Bradford kiwnął głową, wsypał do wysokiej szklanki jedną saszetkę cukru - opakowanie złożył na pół i położył obok talerzyka - zamieszał łyżeczką trzy razy w prawo, a potem trzy razy w lewo, odłożył ją na złożonej trzy razy serwetce i dopiero wtedy sięgnął po szklankę. Westchnął cicho, kiedy Wayne spytał o jego zawód.
- Obecnie niczym się nie zajmuję. Pracowałem dla wojska, w operacjach specjalnych, ale z różnych... medycznych przyczyn odsunięto mnie od służby. Trzydzieści sześć lat i już jestem na rencie - odparł uśmiechając się krzywo i nie zagłębiając się w szczegóły. Cóż. To w jakiś sposób wyjaśniało jego sposób bycia i odruch do wypytywania ludzi. Mogło to też dać Aaronowi jakiś pogląd na to, dlaczego Liam jest aż taki nieufny - skoro należał do operacji specjalnych musiał widzieć niejedno piekło na ziemi.
Mina, którą zrobił kiedy o tym opowiadał tylko potwierdzała teorię tego, że jego praca nie należała do najprzyjemniejszych.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyCzw Lip 24, 2014 11:27 pm

Aaron Wayne

Przez chwilę przestał się odzywać. Jego ojciec i dziadek pracowali w wojsku, całe swoje życie. Jego starszy brat, Rick, też poszedł do wojska, ale na krótko. Wrócił po dwóch latach, w drewnianej trumnie, a jemu, Aaronowi, wręczyli flagę. Ojciec nie był w stanie jej odebrać, nie był w stanie nawet wyjść z domu, kiedy dowiedział się o śmierci swojego pierwszego dziecka.
Jedynego, które akceptował.
Aaron spojrzał z uwagą na Liama. Zastanawiał się, jaka jest jego historia, bo w to, że Liam jakąś miał, nie miało wątpliwości. Pytanie tylko, jak straszna była? Aaron spotykał się przez kilka miesięcy z kolegami Ricka, widział ich puste spojrzenia, tiki nerwowe i strach, z jakim wychodzą na ulicę. Widział, jak podskakują na dźwięk odpalanego, starego samochodu.
- Mój brat zmarł na służbie - zdecydował się powiedzieć Aaron. - Siedem lat temu. Ojciec nadal się nie pozbierał. Ale szczęście, że wróciłeś, prawda?
Przez chwilę Wayne pozwolił sobie tonąć w melancholii, ale potem, gwałtownie, potrząsnął głową i roześmiał się cicho.
- Lepiej nie mówmy o smutnych rzeczach. Jesteśmy tutaj żeby dobrze się bawić, a nie skończyć zatapiając smutki w klubie na przeciwko - powiedział, a potem na nowo zaczął paplać.
Dopiero kiedy jego kawa była prawie wypita, zapytał.
- Dlaczego w tym siedzisz? Mam na myśli ten cały światek fetyszystów. Każdy ma jakiś powód, coś co go w tym wszystkim pociąga. Jak jest z tobą?
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyCzw Lip 24, 2014 11:50 pm

Liam Bradford

- Przykro mi z powodu twojej straty - powiedział cicho, spokojnym, mocno wojskowym tonem, zaraz po tym jak Aaron wspomniał o swoim bracie.
Bardzo wyraźnie było widać, że Liam nie pierwszy raz słyszy coś takiego. Można było wręcz pomyśleć, ze na pewno sam stracił kogoś ważnego.
Szatyn zadumał się nieco dłużej dopiero nad drugim pytaniem. Odpowiedź nie była szczególnie trudna. Liam wiedział czego szuka, a przynajmniej wiedział jeszcze jakiś czas temu. Teraz, po tych wszystkich próbach trochę zwatpil we własne pobudki.
- Siedziałem w tym wszystkim jeszcze zanim poszedłem do wojska - nie chciał opowiadać Aaronowi wszystkiego. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że jeśli do czegoś między nimi dojdzie, to ze strony Liama będzie to czyste wykorzystywanie. Wayne powinien coś wiedzieć. - Wtedy to była zabawa, niezobowiązujące, epizodyczne związki o czysto seksualnym podłożu. Teraz moja sytuacja troszkę... uległa zmianom, chociaż dalej najzwyczajniej w świecie sprawia mi to przyjemność.
Mulat zamilkł na dłuższą chwilę. Powoli dopił resztę kawy.
- Przeszedłem kilka paskudnych sytuacji i mam spore problemy w kwestii zaufania. Nasz światek to doskonałe miejce na załatwianie takich problemów, prawda? - uśmiechnął się subtelnie, bez rozbawienia. - Wiem, że to co powiedziałem może brzmieć niepokojąco i jeśli masz ochotę dać sobie spokój, to nie poczuje się urażony.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptyPią Lip 25, 2014 12:09 am

Aaron Wayne

Spojrzał na mężczyznę nieco podejrzliwie. Znajomi mówili, że Liam był trudny, praktycznie góra nie do pokonania i źródło nieciekawych doświadczeń seksualnych. Ale Aaron wcale o to nie dbał, o słowa innych ludzi. Po prostu wydawało mu się, że Liam bardzo, bardzo chce związać się z kimś na dłużej i obawia się jakiejkolwiek formy odrzucenia.
Nie, żeby dla Aarona to nie był problem. Nikt nie lubi dostawać kosza, ale u Liama było to aż nadto widoczne.
Wayne pokręcił głową i uśmiechnął się.
- Nadal jestem zainteresowany - powiedział sympatycznie. - Jeśli coś się w tej kwestii zmieni, będziesz pierwszym poinformowanym.
Aaron mrugnął do Liama i dopił swoją kawę. Potem przysunął się odrobinę bliżej niego, przechylając się przez stoliczek.
- Trzy największe fetysze? - Zapytał, ciszej niż poprzednio, dbając, by nikt w kawiarni ich nie usłyszał. Przyzwyczaił się już, że takie, a nie inne zainteresowania, lepiej jest zachować dla siebie. Chociażby ze względu na moralność innych ludzi.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa EmptySob Lip 26, 2014 12:02 am

Liam Bradford

Mulat uśmiechnął się delikatnie, a na jego twarzy odmalowało się coś na kształt ulgi, kiedy tylko Aaron stwierdził, że nie zamierza się wycofać. Świadomość, że najwyraźniej psychiczne problemy Bradforda nie odrzuciły drugiego mężczyzny były dosyć budujące, ale to wcale nie załatwiało problemu.
Liam wyraźnie zmarkotniał. Już kilka razy spróbował szczęścia i poszedł na żywioł, nie powiedziawszy potencjalnemu partnerowi ani słowa na temat swojego wyglądu. Zwykle uciekali.
- Cieszę się, że moje podejście ci nie przeszkadza - odchrząknął i po chwili spojrzał brunetowi w oczy. Starał się przy tym sprawiać wrażenie jak najbardziej znudzonego. - Ale zanim zaczniemy tę drugą rozmowę, muszę cię uprzedzić o czymś jeszcze.
Mulat odniósł wrażenie, że zaniepokoił Aarona. I jednocześnie zaintrygował. Ha! Fajnie by było, intrygować ludzi z zupełnie innych powodów niż te, które Liam zamierzał wymienić.
Odwrócił wzrok i ciężko westchnął. Jak to ujął Wayne? "Szczęście, że wróciłeś". Może i szczęście, a może kara. Żołnierz sam już nie wiedział.
- Jak wcześniej wspomniałem, zwolniono mnie ze służby z powodów medycznych. Uległem naprawdę paskudnemu, niebezpiecznemu wypadkowi, a to się odcisnęło nie tylko na moim zdrowiu - szatyn przez chwilę zamilkł. Zastanawiał się, jak powinien dobrać słowa. - Muszę uprzedzić, że zderzenie z moim wyglądem, pod tymi ubraniami, może być... Dosyć trudne.
Mężczyzna zaczął nerwowo stukać palcami w blat.
Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, raz, dwa, trzy, cztery, pięć, raz, dwa, trzy, cztery... Gwałtownie pokręcił głową, potem dyskretnie się rozejrzał. Zebrał się w sobie, rozpiął guzik od lewego mankieru i podciągnął rękaw do łokcia. Na wysokości kości promieniowej znajdowała się paskudna, jasna, poszarpana blizna - ślad po złamaniu otwartym, niżej kilka bladoróżowych, nieregularnych plam - ewidentne poparzenia i niepokojący rządek cienkich, dawno temu już zagojonych kresek - śladów po zranieniach.
Po kilku sekundach Bradford pospiesznie opuścił rękaw.
- Robi się tylko gorzej - uśmiechnął się nieco kpiąco i zerknął na Aarona tak, jakby rzucał mu wyzwanie.
Facet stchórzy, czy stanie na wysokości zadania?
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
Sponsored content





Perypetie piździwąsa Empty
PisanieTemat: Re: Perypetie piździwąsa   Perypetie piździwąsa Empty

Powrót do góry Go down
 
Perypetie piździwąsa
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: RPG :: RPG. :: Aaron Wayne x Liam Bradford-
Skocz do: