Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Anri I Biann x Luchette

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Anri I Biann x Luchette  Empty
PisanieTemat: Anri I Biann x Luchette    Anri I Biann x Luchette  EmptySob Maj 19, 2012 12:50 am

Anri

Państwa stanowiące setki lat temu Eurazję składały się teraz w jedno, ogromne, dobrze prosperujące Imperium. Okazało się, że powrót do monarchii absolutnej był idealnym wyjściem. Dynastia Biann cechowała się niezwykłym honorem i poczuciem sprawiedliwości, o których w dobie kryzysu zupełnie zapomniano. Oczywiście, wyjście z dołu finansowego i odbudowa najpierw jednego kraju, później Europy, a na końcu także Azji wymagała wielu wieków. Jednak teraz, kiedy Anri zasiadał na tronie Imperium wszystko zmierzało ku jeszcze lepszej, świetlanej przyszłości.
Ród Biann nigdy nie uważał ludzi za swoich przeciwników, a wszystko, co robił, robił właśnie dla nich. Dla narodu, jakim stało się Imperium. Dopiero od dwóch pokoleń pozwolono sobie na wydawanie hucznych i wystawnych bali, pałace dla władcy i inne kosztowności.

Tego wieczoru, w siódmą rocznicę panowania Anri`ego, jednego z najrozsądniejszych i najbardziej miłosiernych władców, zgodnie z tradycją w Wielkim Pałacu wydawano przyjęcie. Zaproszono po jednym przedstawicielu każdego państwa, jakie nie podlegało bezpośrednio Imperium, a także wszystkich lordów sprawujących władzę nad poszczególnymi częściami Imperium.
Anri już od popołudnia zasiadał na ogromnym, zdobionym tronie i witał przybywających gości. Wielki Pałac nie zawdzięczał swojej nazwy pustym słowom. W głównej sali, do której przyjmowano już od siedemnastej mogło śmiało pomieścić się około tysiąca osób. Inaczej miała się sprawa z salami, w których jadano uroczystą kolację.
Przystawkę Imperator zjadał ze swoimi lordami, przez trzydzieści minut wymieniał z nimi uprzejmości przy stole, co kończyło się pustym żołądkiem. Zazwyczaj Anri dojadał idąc korytarzem i kradnąc koreczki z tac kelnerów. W kolejnej, największej jadalni, władca zjadał pierwsze danie, poświęcając czas przybyłym politykom. Na drugie danie wędrował do najmniejszej jadalni, ucztować z kandydatami na żony lub kochanków. Dopiero podczas deseru Anri mógł wrócić do swoich lordów.
Po posiłku, który kończył się około północy, następował kulminacyjny moment wieczoru. Anri jak co roku wybierał z przedstawicieli pomniejszych państewek jedną osobę do swojego haremu.

- Dziękuję za przybycie - odpowiedział automatycznie Imperator, uśmiechając się oszczędnie. Pozwolił ucałować swoją dłoń i pierścień na niej, a potem przeniósł wzrok na kolejnego gościa.
Ludzie w Imperium uważali jego ród za posiadający boską łaskę. Nic dziwnego, że każdy z przybyłych mógł ze spokojem czekać w niekończącej się kolejce.
- Mój panie - szepnął sługa stojący za tronem, przeniesionym na ten moment do holu. - Król Zrzeszonych Plemion Wschodnio-Afrykańskich wraz z siedemnastą małżonką i trzydziestym czwartym synem, pretendentem tronu.
Anri skinął niemal niezauważalnie głową, potwierdzając informację. Powitał kłaniających się gości skromnym uśmiechem, a kiedy pięcioletni chłopczyk nie miał pojęcia co powinien zrobić, czy naśladować rodziców, czy nie, okazał wyrozumiałość i poczochrał go po kędzierzawych włosach.
- Dokąd sięga kolejka? - Zapytał ukradkiem Imperator, już czując, że robi się głodny.
- Dwa metry przed wejście, mój panie - odpowiedział sługa, po krótkim zastanowieniu. Anri, ubrany w odświętne szaty, przypominające stroje chińskich cesarzy miał wrażenie, że zaraz roztopi się na swoim tronie. Lata nauczyły go jednak grać zadowolonego i pewnego siebie przed ludźmi. Odgarnął więc białe pasma swoich włosów i zabrał się ponownie za wypełnianie swoich obowiązków.
Jego uwagę przykuł człowiek w masce.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Anri I Biann x Luchette  Empty
PisanieTemat: Re: Anri I Biann x Luchette    Anri I Biann x Luchette  EmptySob Maj 19, 2012 1:38 am

Louchette Gianluca

Z perspektywy czasu i wyższych sfer zlikwidowanie podziałów na drobne kraje europejskie na rzecz powstania wielkiego Imperium rzeczywiście były dobre. Wydawać by się mogło, że kolejni imperatorzy dbający o swoich poddanych, którzy w dodatku ukochali sobie pokój i unikali wojen jak ognia - czasami Louchette zastanawiał się skąd w kolejnych władcach taka wyrozumiałość względem tej upierdliwej, niepodległej Francji usiłującej tworzyć własne, potężne jak na razie megalopolis na terenach obu Ameryk - byli rozwiązaniem wręcz perfekcyjnym.
I rzeczywiście, było bardzo dobrze. Dla wiernych mieszkańcow Imperium obce były przestarzałe konflikty takie jak wojny światowe, niedawno udało im się uniknąć konfliktu jądrowego.
Niestety, zbawcza siła Imperatora nie była w stanie dotrzeć do elektorów pomniejszych państewek, a co dopiero do małych rodzin monarszych. Dlatego ludzie tacy jak Louchette musieli sami szukać u władcy błogosławieństwa.
Lou nie narzekał na swój los. Już dawno temu zaakceptował to, że jest inny niż jego najbliższa rodzina. Że musi naprawdę się starać, jeśli chce akceptacji z ich strony.
Bycie dzieckiem z nieprawego łoża nie było łatwą rzeczą. A bycie wyjątkowo pięknym bękartem niemalże znienawidzonym przez najstarszego brata i obecnego monarchę było jeszcze trudniejsze.
Od zawsze różnił się od rodzeństwa: odziedziczył po matce klasyczne, piękne rysy, jasną skórę i oczy o nieokreślonym odcieniu - błękitne, w innym świetle znów szarawe - po ojcu przejął kolor włosów i budowę. Nie można było powiedzieć, że nie był podobny do rodzeństwa.
Po prostu wyglądał jak lepsza wersja swoich braci.
Nigdy się tym faktem nie szczycił, ale niektórym z nich - szczególnie najstarszemu - po prostu niesamowicie to przeszkadzało.
I dlatego teraz wyglądał tak, jak wyglądał. Robił wszystko, żeby ukryć fizyczne walory i wszelkie elementy wyglądu wskazujące na to, że nie jest prawowitym dziedzicem.
Louchette poprawił zakrywającą twarz srebrną, misternie zrobioną maskę. Nosił ją przez tyle lat, że w jakiś sposób wpisała się w jego świadomość jako źrodło bezpieczeństwa; nie potrafił już funkcjonować bez niej. Odświętne szaty ozdobione odpowiednio wysokim kołnierzem i długimi mankietami dokładnie zakrywały całą jego skórę - szyję, kostki, nadgarstki. Na szczupłych, ale w jakiś sposób silnych dłoniach spoczywały jasne rękawiczki. Prawą rękę najmłodszy z książąt Gianluca oparł na przejrzystej, kryształowej główce od eleganckiej laski.
Tak jak wszyscy inni stał w długim szeregu gości, interesantów czy też po prostu tych, ktorzy w pocałowaniu imperatorskiego pierścienia upatrywali źródła szczęścia na wiele, wiele lat.
Zerknął na stojącego obok brata-starszego, nieco wyższego mężczyznę o stosunkowo ostrych rysach i ciemnej karnacji. Monarcha wbijał uważne spojrzenie czekoladowych oczu w tron Imperatora. Louchette nie mógł powiedzieć, że brat był brzydki. Miał w sobie coś fascynującego, na swój sposób pociągającego. Ale chyba nie zdawał sobie z tego sprawy; nie, gdyby był prawdziwie pewien siebie, nie obawiałby się młodszego od siebie bękarta, nie kazałby mu ukrywać twarzy. Lou nie narzekał. Tylko czasami miał ochotę powiedzieć szatynowi, że przecież wszystko będzie dobrze.
Z zamyślenia wyrwało go poruszenie w tłumie. Och. Zaraz to oni podejdą do Władcy. Louchette nieco nerwowo zacisnął palce na lasce. Nie codziennie człowiek doświadczał takiego zaszczytu. Kiedy jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Imperatora, skłonił się z szacunkiem.
Gdy znaleźli się tuż przed tronem, brat wygłosił standardową formułkę i z szacunkiem dotknął imperatorskiego sygnetu - cóż, ponoć przynisiło to szczęście. Lou zmieszał się odrobinę. Jak miał niby pocałować sygnet? Ograniczył się do kolejnego głębokiego ukłonu. Nie wypadało mu dotykać władcy.
- Uniżenie przepraszam, że nie ośmielę się wyrazić mojej najszczerszej radości ze spotkania z Waszą Wysokością tak jak wszyscy tu obecni, nie chcę jednak w żaden sposób uczynić Waszej wysokości krzywdy - głos dobiegjący zza metalowej maski był nieco zniekształcony, ale wciąż bardzo grzeczny i spokojny.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Anri I Biann x Luchette  Empty
PisanieTemat: Re: Anri I Biann x Luchette    Anri I Biann x Luchette  EmptySob Maj 19, 2012 10:28 pm

Anri I Biann

Nie zapytał swojego przybocznego o godność jego zamaskowanego gościa, chociażby z czystej chęci własnoręcznego rozwikłania zagadki. Anri nie pozjadał wszystkich rozumów we wszechświecie, właściwie, to uważał się za przeciętnego pod względem zdolności do nauki i logicznych wniosków. Nic więc dziwnego, że nie miał bladego pojęcia, kto przed nim stoi. Zresztą, nikt tego od niego nie wymagał.
Przez krótki moment podziwiał misternie zdobioną, metalową maskę. Nie miał pojęcia dlaczego jego gość nie chciał pokazać mu swojej twarzy, ale Anri miał cichą nadzieję, że zobaczy ją jeszcze tego wieczoru. Mógł sobie być Imperatorem, ale nadal był ciekawski jak każdy inny człowiek na ziemi.
- Obawiam się - zaczął, zwracając tym samym uwagę wszystkich zebranych. To był pierwszy raz, kiedy odezwał się do kogoś podczas ceremonii powitania inaczej niż formułką. - Że powinieneś uważniej dobierać słowa. Jednym zdaniem postawiłeś pół mojej ochrony w gotowości.
I faktycznie.
Na słowo "krzywdzić" użyte w stosunku do Imperatora każdy z gwardzistów trzymał rękę na broni. Wszyscy wpatrzeni w tron, uważni i gotowi do ataku na choćby najmniejszy ruch przeciwnika. W tym wypadku nieco nieświadomego przeciwnika.
Anri machnął ręką na żołnierzy, którzy bardzo niechętnie wykonali rozkaz. Imperator jak na dłoni widział zmieszanie swojego gościa i nie mógł się nie uśmiechnąć. Korzystając z faktu, że zamaskowany chłopak nadal się kłaniał, Anri wyciągnął rękę i poczochrał mu włosy.
- Dziękuję za przybycie - powiedział w końcu, tym samym oznajmiając, że są jeszcze inni goście czekający na swoje trzydzieści sekund u władcy.
- Lewis? - Szepnął Anri, kiedy na niewielkie podwyższenie wspinał się jakiś staruszek - Kim był ten zamaskowany...?
- Louchette z Francji, bękart mój panie - odszepnął sługa, pochylając się ku swojemu władcy. - A teraz zbliża się lord Musshof z hrabstwa Hamburskiego.


Trzy godziny później, kiedy na zegarze wybijała już dwudziesta druga trzydzieści, Anri szedł pospiesznym krokiem w stronę najmniejszej jadalni. Był cholernie głodny, czuł jak żołądek powoli zaczyna trawić samego siebie. I przeczuwał, że głównym daniem też nie będzie mógł się najeść.
Zaledwie godzina, by wybrać kandydata na kochanka, albo przyszłą żonę. Anri nie przepadał za tym momentem świętowania, ale nie sprzeciwiał się tradycją. Nowa żona nie była mu potrzebna, miał już trzy, z czego jedna urodziła mu już spadkobiercę.
Kolejni byliby niepotrzebni, w przyszłości mogliby stanowić zagrożenie dla Imperium. Anri nie miał zamiaru dzielić swojego państwa, ani oddawać je w ręce kłócących się potomków. W życiu. To byłby początek rychłego końca, nic tak nie dzieli jak żądza władzy.
- Przypomnij mi Lewis - zaczął, niemal biegnąc korytarzem. - Jakich mamy kandydatów?
Lewis, trzymając w ręce szklankę z wodą i kilka koreczków serowych, które Imperator bezczelnie zwinął ze stołu, zaczął z pamięci wymieniać wszystkich obecnych w małej jadalni.
- Louchette? - Anri nie krył zdziwienia. Szczerze powiedziawszy, był przekonany, że ten chłopak jest dużo młodszy. - Umieram z głodu.
Anri zjadł ostatni serowy koreczek i popił wodą. Odetchnął głęboko, pozwolił Lewisowi na wygładzenie swoich szat i upięcie niesfornych kosmyków - co on by bez niego zrobił? - a potem wszedł do małej jadalni.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Anri I Biann x Luchette  Empty
PisanieTemat: Re: Anri I Biann x Luchette    Anri I Biann x Luchette  EmptySob Maj 19, 2012 11:09 pm

Louchette Gianluca

Nieco nerwowo poruszył dłońmi, a chwilę później przepraszająco pokręcił głową. Starając się nie okazywać tego, jak bardzo niepewnie poczuł się z popełnioną gafą, przeprosił i pożegnał się.
Niemalże czuł na plecach oskarżycielskie spojrzenie brata.
Nie będzie dobrze. Stanowczo nie będzie dobrze.
I jeszcze popełnić takie faux pas! Przed Imperatorem! Nie było najmniejszych szans na to, żeby teraz Władca zechciał zainteresować się ich siostrą.
Na pewno nie będzie chciał wziąć dla siebie kobiety której brat potrafi zrobić coś tak nieodpowiedniego i nie na miejscu. Louchette przygryzł dolną wargę. Brat, w parodii troskliwego gestu, położył mu rękę na ramieniu. Młodszy chłopak poczuł palce stanowczo zbyt mocne wbijające się w mięśnie.
Tak. Kiedy w domu mówił, że nie jest najlepszym kandydatem na wyjazd, miał rację.
Po prostu, cholera jasna, wiedział, że coś pójdzie nie tak. No masz ci los..

Uroczysty bankiet kończył się w chwili, w której Imperator publicznie wybierał swojego tegorocznego towarzysza. Wbrew temu co sądziły młodsze trzpiotki straszone przez kolegów głupimi opowiastkami, taki wybraniec wcale nie stawał się grzejnikiem do łóżka, ani jego rola nie ograniczała się do ładnego wyglądania. Cała zabawa miała drugie, dużo ważniejsze dno.
Zostanie wybranym przez Imperatora równało się wyniesieniu rodu do nieco wyższej pozycji społecznej i wpieraniu jego kraju na arenie polityczno-gospodarczej świata. Równało się wzrostowi siły i wartości danego państwa.
Louchette szczerze wątpił w to, że oni, jako przedstawiciele niewielkiego księstwa wpisanego w posiadłości francuskie, popierający niepodległościowe dążenia tegoż kraju, a jeszcze bardziej swoje własne, mieli jakiekolwiek szanse na wygraną. Siostra była wyjątkowo urodziwą kobietą, ale oprócz niej były tu dziesiątki pań o perfekcyjnych rysach i większym politycznym potencjale. W dodatku ta wpadka z wcześniej... Brat już uświadomił mu, jak bardzo głupie to było.
Louchette westchnął ciężko. Powoli zaczynał męczyć się tym siedzeniem przy stole, przyglądaniem się tańczącym w sali obok parom i wszystkim tym, którzy w jakiś sposób korzystali z uroków sali bankietowej Wielkiego Pałacu. Tak właściwie, to chciał już wracać do domu. Wiedział, że brat zgani go za dzisiejsze zachowanie jeszcze nie raz, więc jaka była różnica czy zrobi to tutaj, czy już w ich niewielkim pałacu? Louchette po raz kolejny spróbowal zająć się liczeniem ilości kobiet ubranych w czerwone suknie.
Po kilkunastu minutach pojawiła się służba Imperatora. A więc wybrał.
Louchette podniósł się z miejsca. Stanął na schodkach znajdujących się w tylnej części sali - przy swoim wzroście, żeby cokolwiek zobaczyć, musiał się postarać... Po chwili poczuł szarpnięcie i nieco zbyt gwałtownie stanął na podłodze, na równi z innymi gośćmi. Brat rzucił mu niezadowolone spojrzenie, jasno mówiące, że ma się więcej nie wybijać z tłumów. Lou tylko kiwnął głową. Mimo to, kiedy Imperator wszedł do pomieszczenia, stanął na palcach.
Zaczął w myślach układać przeprosiny dla siostry.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Anri I Biann x Luchette  Empty
PisanieTemat: Re: Anri I Biann x Luchette    Anri I Biann x Luchette  EmptySob Maj 19, 2012 11:31 pm

Anri


Mała jadalnia była naprawdę wystawna, nawet mimo swoich rozmiarów. Wszystko tutaj było urządzone bogato i z odpowiednim, wykwintnym smakiem. Matka Anriego, mimo że była siódmą żoną, miała ogromne poczucie stylu i nie omieszkała nieco przemeblować pałacu, w którym spędziła połowę swojego życia.
I w którym notabene nadal mieszkała. Anri po prawdzie czuł lekkie ukłucie wyrzutów sumienia, że musiał zostawić ją na pastwę lordów, niemniej jednak, obowiązki pozostawały obowiązkami.
Na dużym stole nie postawiono jeszcze głównego dania. Byłoby to okropnym nietaktem, zacząć ucztę bez Imperatora. Toteż Anri musiał pohamować swój żołądek i z całą dostojnością i majestatem na jakie stać głodnego człowieka, ruszył przez salę.
Przyglądał się uważnie każdej kobiecie i każdemu mężczyźnie, zastanawiając się, kogo z nich chciałby wziąć pod opiekę. Tak naprawdę nie miało znaczenia to, z jakiego kraju czy hrabstwa pochodzą - Imperium pragnęło pozostawać w pokoju z każdym.
- Lewis - mruknął dyskretnie Anri. - Kogo nie powinienem wybierać?
To było naprawdę bardzo dobre pytanie.
- Moj panie, dwie siostry bliźniaczki z rusii chcą powiększyć swoje ziemie kosztem lasów chronionych przez Imperium - zaczął Lewis, prowadząc swojego pana na honorowe miejsce przy stole. - Masz już dwie Afrykanki w swoim haremie, jeśli wybierzesz kolejną mogą paść oskarżenia o faworyzowanie. Rada zasugerowała księżniczkę Angielską Camille lub Szkocką pretendentkę do tronu. Obie będą siedzieć po prawej stronie.
Anri zanotował wszystkie te informacje i jeszcze kilka innych, zanim usiadł.
Od razu zauważył zamaskowanego chłopaka, próbującego jak najpilniej ukryć się wśród pozostałych gości. Anri uniósł dłoń i uciszył wszystkich zebranych. W pomieszczeniu nie słychać było nawet oddechów.
- Drodzy goście - zwrócił się do zebranych. - Jestem zaszczycony tak licznymi odwiedzinami, niemniej jednak przyszedł czas na tradycyjny obiad, podczas którego zadecyduję z kim spędzę najbliższy rok. I kto wie, może nawet dłużej?
Anri nadał swojemu brzmieniu zabawny wydźwięk i nie musiał długo czekać na ciche, kulturalne śmiechy ze strony swoich gości.
Mimo tego drobnego żartu, napięcie i tak było wyczuwalne zwłaszcza wśród kandydatów.
- Właśnie z tego powodu jestem zmuszony prosić wszystkich tych, którzy nie zasiadają przy tym stole o opuszczenie sali. Ubolewam z tego powodu, jednak tradycje są tradycjami. Niech pokój będzie z Wami, moi drodzy.
Imperator poczekał chwilę, aż wszyscy niepowołani do pozostania w małej jadalni opuszczą ją, po czym ponownie zwrócił się do swoich gości.
- Zapraszam do jedzenia.
W chwili, kiedy wymówił ostatnie słowo, przez drzwi prowadzące na zaplecze wszedł cały orszak kucharzy. Każdy z innym daniem.
Anri zasiadł na swoim krześle i pozwolił nalać sobie wina. Potem nałożył na talerz przystawki z czosnkowo-serowych bułeczek i...
Nie zdążył nawet zabrać sie za jedzenie, kiedy pierwsze damy zaczęły się do niego wdzięczyć i zagadywać.
Cholera.


- Mój panie - szepnął Lewis, kiedy wybijała odpowiednia godzina. - Już pora na...
- Na to, żebym zemdlał z głodu? - Zapytał cicho Anri, spoglądając z żalem na niedojedzoną bułeczkę spoczywającą na srebrnym talerzu. A potem mu mówią, że chudnie w oczach...
- Mój panie! - Lewis spojrzał na niego prosząco. Cóż, prawdopodobnie też był wycieńczony dzisiejszym dniem.
- Tak, tak - odpowiedział Imperator, tym razem głośniej.
Wszyscy zwrócili się w jego stronę.
- Moi drodzy - zaczął Anri, uśmiechając się sympatycznie i wstając od stołu. - Zechciejcie proszę udać się ze mną do Głównej Sali.

- Mój panie, kogo wybrałeś? - Zapytał cicho Lewis, kiedy Anri zasiadał na tronie.
- Zamaskowanego chłopaka - mruknął w odpowiedzi. - A teraz idź i to ogłoś.

W całej sali rozbrzmiało głośne : Louchette Gianulca.
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 792
Join date : 13/03/2012

Anri I Biann x Luchette  Empty
PisanieTemat: Re: Anri I Biann x Luchette    Anri I Biann x Luchette  EmptyNie Maj 20, 2012 12:50 am

Louchette Gianluca

Jako najmłodszy spośród braci Gianluca, w dodatku pochodzący z nieprawego łoża syn, nie miał zbyt wielu praw. Jego głos jako senatora liczył się najmniej, podczas wszystkich uroczystości zajmował przy stole ostatnie miejsce, nigdy nie witał najważniejszych gości jako pierwszy. O przejęciu tronu nawet nie marzył.
Jego niższość wobec najstarszego brata ujawniała się najmocniej przez maskę, do noszenia której brat go zmusił: typowa zachcianka, nakaz mający na celu tylko i wylącznie zrównanie go do poziomu ziemi, pokazać, jak bardzo niewiele może zrobić. Tak. Brat był megalomanem.
Dziś wcale nie zachowywał się lepiej. Kiedy Imperator przybył, żeby spożyć z arystokracją z kontynentu uroczystą kolację, z sali wyproszono wszystkie sługi i pomniejszych doradców .
I Louchette również został odprawiony. Przez brata, oczywiście.
Właściwie nie martwiło go to aż tak bardzo; przecież i tak nie mógł jeść. Do posiłku musiałby ściągnąć maskę. A tego brat surowo zabronił.
Książę bez protestów wrócił do innej sali , tylko po to, żeby znów zająć się liczeniem konkretnych sukien. W duchu cały czas starał się dopingować siostrę: ponoć, jeśli bardzo mocno życzyło się komuś szczęścia, to czasem to pomagało.
Po kilku minutach przerwało mu uczucie nieprzyjemnego ucisku w żołądku. Nie jadł niczego odkąd tylko tutaj przybyli. Powoli zaczynał odczuwać głód...
Ech, do kitu z takim bankietem. Nie dość, że zrobił z siebie idiotę przed samym Imperatorem, prawdopodobnie ośmieszył cały swój ród, zniwelował tegoroczną szansę na wygraną w tym dziwacznym konkursie, wiedział, że w domu brat na pewno go ukarze... I w dodatku był głodny. A idźcie wy z tym wszystkim w cholerę.

Kiedy osobisty sługa Władcy przyszedł ogłosić wybór, Louchette stał na samym końcu sali. Nie chciał widzieć zawiedzionej miny siostry i zdenerwowanego spojrzenia brata. Wolał usunąć się z widoku, wmieszać się w tłum.
Spodziewał się każdego wyniku.
Ale nie takiego. On? ON?
Nie, na pewno nie. To jakaś pomyłka. Louchette brzmi damsko. Na pewno się pomylili, pomieszali imiona. To nietrudne w takim tłumie. I chodzi o siostrę. Niemożliwe, mimo tego wszystkiego co zrobił, siostra wygrała?
Książę nie powstrzymał szerokiego uśmiechu. Elizabeth! Elizabeth, przez ten rok, będzie stała u boku samego Imperatora! Lou nie posiadał się ze zdziwienia i wciąż niepewnej radości.
A potem werdykt powtórzono. I wywołano chłopca w masce.
Lou niemalże wstrzymał oddech. On nawet nie starał się kandydować!
Zupełnie automatycznie ruszył w kierunku tronu. To były jakieś chore żarty.
- T..to chyba jakiś błąd, pomyłka - powiedział cicho do człowieka, który ogłosił wyniki. - To przecież zupełnie absurdalne, Jego Wysokości musiało chodzić o Elizabeth, moją siostrę - wymamrotał.
Powrót do góry Go down
http://moyashi1.deviantart.com
tsu

tsu


Liczba postów : 747
Join date : 15/03/2012
Skąd : inąd.

Anri I Biann x Luchette  Empty
PisanieTemat: Re: Anri I Biann x Luchette    Anri I Biann x Luchette  EmptyNie Maj 20, 2012 1:05 am

Anri

Lewis pozwolił sobie na pobłażające spojrzenie, kiedy chłopak w masce, Louchette, wreszcie zjawił się na wyznaczonym miejscu. Nie dość, że wcale się nie cieszył, to jeszcze wmawiał, że Imperator się pomylił.
Imperator!
Lewis westchnął głośno, a potem z całym uniżeniem na jakie było go stać powiedział :
- Błogosławiony przez bogów i niebiosa Imperator wybrał Cię, mój panie, na swojego tegorocznego kochanka. Bądź łaskaw panie, udać się wraz z nim do prywatnych pokoi.
Tłum ludzi, na początku zawiedzionych, albo zaskoczonych dopiero teraz zareagował i tylko z powodu dobrych manier, zaczął klaskać i głośno gratulować.
Anri podziwiał to wszystko siedząc na swoim tronie. Ani razu nie spuścił jednak wzroku ze swojego zamaskowanego kochanka. Przez moment miał wrażenie, że chłopak zaraz się odwróci, puści biegiem przez całą salę i tyle będzie go widział. Na szczęście nogi chyba wrosły mu w posadzkę, ponieważ nie wykonał dosłownie żadnego ruchu.
Imperator wstał ze swojego tronu.
Nie było potrzeby żegnać się z gośćmi. Prawdopodobnie pierwsi zaczną wyjeżdżać dopiero w przyszłym tygodniu, wtedy też odbędzie się odpowiednia ceremonia.
- Louchette - zaczął Anri, wyciągając dłoń w kierunku chłopaka. Wypowiedział jego imię miękko, a jednocześnie zawierała się w tym niewielka nuta ponaglenia.
Lewis wywrócił po kryjomu oczami i dyskretnie popchnął francuza.
Kiedy Anri chwycił go za dłoń, jakoś udało mu się doprowadzić swojego kochanka go bocznego wyjścia z sali, a potem dalej, do niewielkiego korytarza prowadzącego do komnat.
Już od dawna wiadomo było, że pierwszą noc kochanek musiał spędzić z Imperatorem.
- Mam nadzieję, że nie zapomniałeś oddychać pod tą maską - mruknął Anri, spoglądając na swojego świeżo upieczonego kochanka.
Uff, już po imprezie, pozamiatane. Nie musi już tak sztywno trzymać się manier i wreszcie pójść coś zjeść. Prosto do kuchni.
- Louchette? - Zapytał, kiedy chłopak po prostu stał jak wryty i nie wiedział, co powinien zrobić.
Aż do momentu, kiedy zaburczało mu w brzuchu.
Anri przez chwilę stał cicho, dopiero potem zaśmiał się zupełnie szczerze.
- Nie mów, że przez tę maskę nic dzisiaj nie zjadłeś? No cóż. To chyba kolejny powód, dla którego pójdziemy najpierw do kuchni. O ile nie masz nic przeciwko. Osobiście oddałbym pół królestwa za ciepłą herbatę i porządny obiad, co ty na to?
Powrót do góry Go down
http://panhomarek.deviantart.com
Sponsored content





Anri I Biann x Luchette  Empty
PisanieTemat: Re: Anri I Biann x Luchette    Anri I Biann x Luchette  Empty

Powrót do góry Go down
 
Anri I Biann x Luchette
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: RPG :: RPG.-
Skocz do: